Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziwne czasy nastały. Początek marca, a pierwsze jazdy żużlowców zeszły na dalszy plan. Wszyscy – i chyba mogę tak napisać – z niepokojem i współczuciem patrzymy na to, co dzieje się obecnie na Ukrainie. Czas czekania pod każdym względem.

 

Dzieją się tam bowiem straszne rzeczy i nic dziwnego, że trwa zagorzała dyskusja, czy Rosjanie powinni startować w polskiej lidze czy też może nie. Jak podaje rosyjski Sport Express, są czynione jakieś tam starania Rosji, aby ich sportowcy startowali jednak w rozgrywkach międzynarodowych jako zawodnicy kompletnie neutralni. Niejaki Ławrow, jak stwierdził, nie spodziewał się bowiem, że sankcje dotkną nawet rosyjskich sportowców, a to właśnie ich sukcesy w najpopularniejsze dyscyplinach były przez lata tubą propagandową reżimu Putina, potwierdzającą publicznie wielkość Rosji pod każdym względem.

Dziwię się mocno polskim władzom żużlowym, że dziewiąty dzień tak naprawdę czekają z decyzją, co robić dalej. Pierwsza ma swoją decyzję orzec ponoć federacja FIM. Moim zdaniem polscy działacze w imię solidarności z krwawiącą Ukrainą bez czekania powinni zrobić swoje. Nie patrząc na FIM. Są w życiu bowiem sytuacje nadzwyczajne, wymagające pokazania charakteru. Albo się go ma albo nie ma. 

Osobiście uważam jednak, że zablokowanie startów Rosjan w polskiej lidze należy traktować w kategoriach sankcji koniecznej, a nie totalnego ostracyzmu samych zawodników ze Wschodu. Jaki wpływ ma bowiem osoba jednego czy drugiego Łaguty czy Sajfutdinowa na decyzje Putina? Żaden. Tak samo jak nasi rodzice nie mieli żadnego wpływu na błędy popełnione przez nas.

Jeśli jednak rosyjscy żużlowcy w polskiej lidze nie wystartują, inni sportowcy również, a nałożone przez inne państwa sankcje dadzą w kość prędzej czy później samym Rosjanom, można mieć choćby małą nadzieję na to, że tamtejsze społeczeństwo szybciej zrozumie sytuację panującą w ich kraju. W przyszłości będzie robiło wszystko, aby ją  zmienić i nie dopuścić drugi raz do takich obrazków, jakie obecnie serwuje nam telewizja. Nie będę więc tu pisał i się zaklinał na wszystkie świętości, że nigdy wódki się z Rosjaninem nie napiję czy nie podam mu ręki czy też nigdy o nim nie napiszę artykułu, ponieważ wszystko powinno mieć samo w sobie jeszcze minimum chrześcijańskich wartości. Nie można do wszystkiego podchodzić na zasadzie „ząb za ząb”. Podkreślam zatem, wykluczenie traktujmy w ramach sankcji koniecznych, a nie totalnej nienawiści personalnej, która zalewa w komentarzach żużlowe portale. Jeszcze niedawno tłumy emocjonowały się jednym i drugim zawodnikiem z Rosji, jak zdobywał punkty dla ich drużyny, a dziś lepszy ten, kto mocniej napisze w sieci „wyp… do Rosji”. 

Najważniejsze zatem w tej całej sytuacji jest słowosankcja konieczna„, a nie pełna nienawiść do tych, którzy tak naprawdę obecnie wpływu żadnego nie mają na to, co się obecnie w Rosji dzieje. To właśnie dojrzewająca latami nienawiść Putina do Ukrainy sprawiła, że widzimy w telewizorach obecnie to, co widzimy. Zatem być może nie warto tego propagować swoją osobą i powielać w sporcie, który zgodnie z olimpijską ideą bez względu na okoliczności winien bardziej łączyć aniżeli dzielić…

Inne zagadnienie, które mnie nurtuje, to co będzie dalej z samym żużlem? Działy marketingu wielkich koncernów i tych mniejszych już dostają wytyczne od swojego kierownictwa, że w czasie wojny, jak i po niej samej promocja przez sport może nie jest wskazana, a angażować należy się zdecydowanie bardziej w pomoc poszkodowanym, a później być może w odbudowę sąsiedniego państwa. Pamiętajmy, sport zawsze był tylko rozrywką dla mas. Spodziewam się zatem, że gospodarczo mogą przyjść dla samego żużla w Polsce znacznie gorsze czasy.

ŁUKASZ MALAKA