Prezes Arkadiusz Ładziński.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pandemia koronawirusa sprawia, że niepewny staje się los żużlowych ekip. Nie wiemy czy rozgrywki dojdą do skutku, a do tego coraz większe problemy mają sponsorzy, których pieniądze są istotnym składnikiem klubowych budżetów. O niepewności związanej z dalszą przyszłością mówi, między innymi, prezes SpecHouse PSŻ-u Poznań – Arkadiusz Ładziński.

– Przed sezonem zakładałem budżet na poziomie 1,5 miliona złotych – przyznaje Ładziński w rozmowie z oficjalnym serwisem GKSŻ. – Nie wiem jednak, co z tego zostanie. Na kwotę, którą podałem miały się złożyć wpływy od sponsorów, dotacja z miasta i dochody z biletów. Dziś nie mogę być pewny ani jednej z tych rzeczy – dodaje.

Niepokojące informacja są takie, iż koronawirus wciąż się rozwija. Codziennie, w całej Europie, zwiększa się liczba osób zakażonych SARS CoV-2. Końca epidemii nie widać, a zastój gospodarczy zaczyna być odczuwalny w wielu przedsiębiorstwach.


– Z naszymi partnerami finansowymi jestem w stałym kontakcie. Są tacy, którzy już mówią i piszą, że będzie ciężko. Na razie wstrzymują się z jakimikolwiek deklaracjami, ale są zaniepokojeni sytuacją. Mówią, że jest poważna i oni mogą mieć kłopot z realizacją zawartych z nami umów. Stuprocentowych deklaracji o wycofaniu się jeszcze nie ma, ale sponsorzy już proszą, żebyśmy poczekali na rozwój zdarzeń – kontynuuje prezes klubu z Wielkopolski.

Sternik poznańskiego klubu do aktualnej sytuacji podchodzi podobnie jak Jerzy Kanclerz, szef Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Obaj panowie uważają, że dopinanie teraz kontaktowych umów byłoby nietaktem. Prezesom pozostaje liczyć na to, że sponsorzy przetrwają nadchodzący kryzys.


– Zrobiłem sobie plik w excelu, ale za chwilę będę go mógł wyrzucić do kosza, bo sytuacja jest tak dynamiczna, że z dnia na dzień zmienia się wszystko. Zanim wybuchła epidemia, miałem kilka rozmów na finiszu, ale przecież głupio tak teraz do kogoś dzwonić i nalegać na podpis. Uważam, że teraz nie na miejscu byłoby pytanie kogoś: to co, podpisujesz umowę? Nie pozostaje nic innego, jak czekać i mieć nadzieję, że sytuacja będzie ulegała poprawie – kończy Ładziński.

BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE: