Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W 1970 roku opolski Kolejarz zdobył jedyny do tej pory, brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. To z opolskiego klubu wywodzi się pierwszy polski indywidualny mistrz świata – Jerzy Szczakiel. Kibice ze stolicy polskiej piosenki wciąż marzą o powrocie do czasów, kiedy trybuny stadionu przy ul. Wschodniej wypełniały się po brzegi. O minionym sezonie, a także o celach na następny, rozmawiamy z prezesem Kolejarza, Grzegorzem Sawickim.

Który to już rok Pańskiej działalności w opolskim klubie?

To będzie mój trzeci sezon. W 2017 roku uczyłem się żużla. Poznawałem wtedy, jak to wszystko funkcjonuje. Kiedy zaczynałem  swoją działalność, klub był w ciężkiej sytuacji i cieszę się, że dzięki zaangażowaniu nie tylko moim, ale wielu osób powoli, systematycznie się odbudowujemy. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.

Co Pana zdaniem sprawia, że od wielu, wielu lat klub z takimi tradycjami nie może wrócić do lat swojej świetności?

To nie jest łatwe pytanie, a odpowiedź jest bardzo złożona. Na pewno żużel w Opolu ma największą widownię. To nie ulega wątpliwości. Oprócz żużla  mamy jeszcze piłkę nożną i ręczną, jednak to na nasze mecze przychodzi właśnie najwięcej kibiców. W minionym sezonie mieliśmy średnio 2500 – 3000 kibiców na meczu, co, myślę, nie jest złym wynikiem, biorąc pod uwagę najniższą klasę rozgrywkową, w której startujemy. Czego brakuje do powrotu do lat świetności? Na pewno wpływ na taki stan rzeczy ma infrastruktura. Stadion jest miejski. Wcześniej władze Opola nie wierzyły w sens rozwoju tego sportu i było to wszystko bardzo zaniedbane. To jest chyba jedyny stadion w Polsce, który wygląda jak wygląda. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że od czasów Jurka Szczakiela niewiele się na nim zmieniło. Żużel w Opolu przetrwał tak naprawdę dzięki pasjonatom, którzy przede mną prowadzili klub i za to im jestem wdzięczny. Z tego miejsca serdecznie w imieniu swoim oraz, myślę, kibiców mówię dziękuje. Na szczęście obecne władze mają inne podejście do żużla i jest przygotowany plan, który ma sprawić, iż stadion będzie rozbudowywany i w miarę możliwości modernizowany. Kolejna sprawa, która ma kolosalne znaczenie to oczywiście sponsorzy. Ostatnie „chude lata” opolskiego żużla   sprawiły, że dużo firm się od tego sportu po prostu odwróciło. Teraz należy zaufanie sponsorów odbudowywać i przekonywać, że warto nas wspierać. To chyba dwa główne czynniki. Jeśli będziemy poprawiali infrastrukturę obiektu i sprawnie działali marketingowo, będzie tylko lepiej. Mamy założony plan rozwoju żużla i na spokojnie zamierzamy go realizować.

Marketingowo najlepszy byłby dla Kolejarza duży sponsor strategiczny…

Na pewno tak. W pełni się z panem zgadzam. Jednak pozyskanie takiego sponsora łatwe nie jest. Mamy tutaj w Opolu kilka dużych zakładów przemysłowych. Jest też elektrownia czy duża cementownia. Jednak, póki co, nie mamy nikogo, kto przyszedłby do klubu, wyłożył duże pieniądze i tym samym przyśpieszył proces powrotu do lat świetności. Musimy działać w takich realiach jakie mamy.

Jak oceni Pan miniony sezon w wykonaniu Kolejarza?

Na pewno nasz skład był mocny na papierze. Po okresie transferowym byliśmy przekonani, że mamy zespół, który powalczy w lidze o najwyższe cele. Tor  jednak zweryfikował założenia na naszą niekorzyść. Na pewno plan minimum, jakim były play-offy, został jednak zrealizowany. Plus minionego sezonu, który nie zawsze jest jednak widoczny od razu dla kibiców, to poprawa organizacji struktury klubu oraz infrastruktury samego obiektu. Co do samych zawodników, to było jak było i nie chciałbym się w tę tematykę zbytnio zagłębiać. Na pewno słabiej nieco, moim zdaniem, wypadł Denis Gizatulin, który sezon 2017 miał bardzo dobry. W tej chwili nie ma jednak już co rozpamiętywać. Odhaczamy, co było, wyciągamy wnioski i pozytywnie patrzymy do przodu.

Wiele negatywnych słów padło ze strony kibiców, i nie tylko, pod adresem Sebastiana Ułamka…

Sebastian był kontraktowany przez nas z założeniem, że pociągnie ten zespół, gdyż, jak wiemy, to zawodnik o ogromnym doświadczeniu i dużych umiejętnościach. Jak wyszło w praniu, każdy widział. Powiem tyle, że forma jaką miał Sebastian, zdecydowanie odbiegła od naszych oczekiwań. Wyszło jak wyszło i mogę powiedzieć tylko tyle, że zakończyliśmy współpracę.

Sporo poruszenie wywołało również odejście Piotra Żyto. Po oświadczeniu trenera, że kończy współpracę, następnego dnia podaliście sobie ręce, a z klubu wyszedł komunikat okraszony zdjęciem. Niejasności zostały wyjaśnione, po czym Piotr Żyto… wylądował w Rybniku. Trudno mi uwierzyć, że rozstanie było pokojowe…

Moje kontakty z Piotrem określam jako bardzo dobre. Co do kulisów rozstania,  nie chciałbym się zagłębiać. Piotrowi i Markowi kończył się kontrakt. Piotr zabiegał o spotkanie ze mną. Chciał, co normalne, znać swoją przyszłość,  jednak do spotkania nie doszło wtedy z różnych względów. Ale to nie znaczyło z mojego punktu widzenia, że nie chcemy współpracować. Piotr poczuł się chyba tym jednak urażony i wydał z Markiem Mrozem emocjonalne  oświadczenie. Zareagowałem na to błyskawicznie. Odbyło się następnego dnia spotkanie, porozmawialiśmy i daliśmy sobie wtedy czas do końca listopada na przemyślenia odnośnie dalszej współpracy. Wydawało się, że sytuacja jest, jak to mówią, pod kontrolą. Piotr jednak później poinformował mnie, że odchodzi do Rybnika. Powiem szczerze, że żałuję, iż podjął taką decyzję. Szanuję ją jednak, ponieważ każdy z nas ma swoje ambicje. Życzę Piotrowi w Rybniku jak najlepiej i zapewniam pana, że nie rozstaliśmy się w niezgodzie.

Jako Pan, prezes klubu, ocenia przepis o regulaminowych wypłatach za punkty? Dla mnie to jedna wielka fikcja.

Uważam podobnie jak pan. Jednak nie mam wpływu na obowiązujący regulamin. Ta kwestia powinna być jakoś inaczej uregulowana. Na pewno nie tak, jak teraz to wygląda. Wierzę, że wkrótce zostanie to jakoś logicznie unormowane, bo w tej chwili, zgadzam się, jest to totalna fikcja, którą sami sobie tworzymy i jeszcze mamy w nią wierzyć. Dziś za regulaminowe 650 złotych to chyba nawet junior już nie jeździ…

Czy Pańska działalność polityczna pomaga w codziennej pracy w Kolejarzu? (G. Sawicki jest działaczem PSL – dop. red.). Pół żartem, jeśli kibice żużla solidarnie zagłosują za PSL-em na Opolszczyźnie, przyszłość Kolejarza może się rysować kolorowo. Wywodzący się z Opola poseł Jaki swego czasu mocno wspierał Odrę Opole…

Żart dobry. Gdyby tak faktycznie był, to pewnie bym zasiadał w samorządzie  województwa. Tak jednak dziś nie jest. Kibice głosują zgodnie ze swoimi przekonaniami i mały wpływ ma na to, kto prowadzi opolski klub. To, że jestem zaangażowany politycznie, pomaga mi na pewno w jakiś sposób w różnych  rozmowach, które mogą nam pomóc w dalszym rozwoju klubu. Sporo osób znałem wcześniej, jeszcze przed objęciem funkcji prezesa klubu. Nawiasem mówiąc, kiedy obejmowałem klub, pojawiały się zarzuty, że będę kierunkował go politycznie. Mimo obaw, kompletnie tak nie jest. Na naszej trybunie zasiadają przedstawiciele różnych opcji politycznych.

Przed nami sezon 2019. Z jakim celem przystąpi do niego Kolejarz Opole?

Jak ustaliliśmy, będzie to mój trzeci rok pracy w Kolejarzu i powiem żartobliwie – teraz kolej na Kolejarza w sensie awansu. A poważnie mówiąc, na pewno postaramy się zrobić, co w naszej mocy, aby kibicom dostarczyć wiele radości. Skład jest obiecujący, ale nauczeni poprzednim sezonem podchodzimy teraz bardziej ostrożnie. Stać nas na bardzo dobry wynik, jak się skończy, zobaczymy.

Z jakim budżetem przystępujecie do sezonu 2019?

Wysokości budżetu raczej nie zdradzę. Na pewno gwarantuje nam spokojnie objechanie sezonu. Powiem tyle, że będzie wyższy niż w sezonie 2018, a wtedy to było około 1,5 mln zł. Jeśli już ten temat pan poruszył, to bardzo nam miło i dziękujemy, że pozostaje z nami na najbliższy sezon, jako sponsor tytularny, firma budowlana OK ze Szwajcarii. Zdradzę, że być może uda nam się już niedługo przedłużyć umowę na sezon 2020.

Wszystko wskazuje na to, że bez rozgłosu, po cichu, opolski żużel bardzo powoli, ale jednak wychodzi na prostą.

Staram się jako prezes mierzyć siły na zamiary. Nie jest żadną wielką sztuką kontraktowanie zawodników, a później borykanie się z brakiem finansów. Owszem, robimy wszystko, może niezbyt szybko, by posuwać się do przodu i to jest najważniejsze. Jedno zaznaczam – to zasługa wielu, wielu osób. Ja, korzystając z zaistniałej okazji, dziękuje za pomoc osobom, które wspierają mnie w codziennej pracy w klubie, panom Lucjuszowi Bilikowi, Zygmuntowi Dziembie oraz Adrianowi Korolowi. Wykonują naprawdę świetną pracę, to pasjonaci żużla w Opolu. 

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuje również i pozdrawiam wszystkich Czytelników portalu Po-bandzie.com.pl, a tych opolskich fanów już dziś zapraszam na nasze mecze. 

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA