Martin Smolinski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Martin Smolinski w sezonie 2020 będzie po raz drugi w karierze pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Poprzednio ze stałym numerem startował w roku 2014, a walkę o mistrzostwo świata rozpoczął rewelacyjnie – od zwycięstwa w Grand Prix Nowej Zelandii. Co ciekawe, zdołał wygrać, choć jeszcze na trzecim okrążeniu był ostatni.

W niedzielę mija dokładnie 6 lat od tego turnieju. Poniekąd historycznego, bo ostatniego rozegranego na nowozelandzkiej ziemi. W rundzie zasadniczej równych nie miał sobie Nicki Pedersen, który pięciokrotnie przyjeżdżał na metę pierwszy. Trzynaście punktów zgromadził Krzysztof Kasprzak (przegrał tylko z Duńczykiem i Fredrikiem Lindgrenem), a Martin Smolinski – wraz z trzema innymi zawodnikami – miał 10 „oczek”. Jego dorobek byłby większy, gdyby nie wykluczenie za spowodowanie upadku rywala w gonitwie czternastej. W półfinałach Niemiec nie był faworytem, jednak zdołał przyjechać drugi i awansować do wielkiego finału.

Tam nie wystartował najlepiej, co przełożyło się na to, ze długo jechał ostatni. Za to wykazywał się żelazną wręcz konsekwencją.

Jazda po krawężniku pozwoliła mu najpierw przedostać się na trzecie miejsce, a następnie zaatakować prowadzącą dwójkę – Pedersena i Kasprzaka. Martin Smolinski ten ostatecznie wygrał, co było jego pierwszym (i jedynym) zwycięstwem w cyklu Grand Prix. Dodajmy jeszcze, że Niemiec tylko raz wjechał do finału i tylko raz stawał na podium zawodów GP. Wszystko sześć lat temu w Auckland.