Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W krajowym żużlu pełna hipokryzja. Paskudną tradycją stało się, że goście kwestionują przygotowanie zastanego toru. Na wypadek wiszącej w powietrzu porażki, rzecz jasna. A ci, którzy ten trend oficjalnie krytykują, również w procederze uczestniczą.

W minionej kolejce tor wrocławski nie spodobał się delegacji z Gorzowa, a lubelski – zielonogórskiej. To nie pierwszy raz, kiedy przyjezdni czepiają się nawierzchni na Stadionie Olimpijskim, po czym obserwujemy ściganie na najwyższym poziomie bezpieczeństwa. Zatem to składanie reklamacji uważam za absurdalne. Wedle regulaminu tor ma być gotowy – znaczy, regulaminowy – na cztery godziny  przed rozpoczęciem zawodów. Oczywiście, gdy spadnie deszcz, mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową i wtedy walczy się z nawierzchnią do uzyskania sukcesu. Wówczas sędzia zaznacza w papierach, że tor o wskazanej porze regulaminowy nie był, lecz gospodarz nie ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji. Zatem moje pytanie brzmi – a jeśli mamy 40-stopniowy upał, nie są to tak samo anormalne warunki pogodowe jak w przypadku burzy czy ulewy? Ludzie muszą wtedy dużo więcej pić i tor również. To naturalne. Że pod bandą jest przyczepniej? Chyba zależy nam wszystkim na mijankach i emocjach, które wreszcie – po latach posuchy i obiecankach bez pokrycia – we Wrocławiu są. Zapytajcie Bartka Zmarzlika, czy miał jakiekolwiek uwagi do stanu nawierzchni. Nie miał. Więc o co tu chodzi? Skąd te wszystkie protesty? Franz Maurer wyjaśniłby krótko: „W imię zasad, skur… nu.” I to tyle.

Zielonogórska misja, która zgłaszała pretensje w Lublinie, jest już w tym procederze wyspecjalizowana. I, naprawdę, nie znajduję innego uzasadnienia, jak szukanie alibi na wypadek wiszących nad głową niekorzystnych rozstrzygnięć sportowych. Zresztą, coś Wam powiem. Otóż jeśli przejrzeć kasety VHS z lat 90., które z taką nostalgią wspominamy, w jednym biegu dostrzeżemy tam cztery różne rywalizacje w odstępach 50-metrowych. To rywalizacje człowieka z maszyną. Tak wyglądał wówczas speedway. Przypomnijcie sobie, gdzie jeździł Gollob i jak daleko za nim doparowy. A dziś? Dziś całą stawkę wielokrotnie można nakryć słomkowym kapeluszem, a zawodnicy tak często wpadają na metę jednocześnie, że – uwaga – najpewniej jeszcze tego lata znajdą się w ich motocyklach testowane obecnie czujniki. Które wskażą nie tylko kolejność na kresce, ale też czas reakcji na starcie i ewentualne, niewłaściwe przyruchy pod taśmą.

Obecna PGE Ekstraliga serwuje widowiska na najwyższym poziomie i jest to fakt niepodważalny. Dziś żużel w Polsce to – tak się złożyło – wielka stawka, wielka kasa, pełne trybuny, również walka o pozycję społeczną. O zostanie bohaterem we własnej wiosce. Stąd też tyle nieporozumień. Niedziela w polskim żużlu to czas wojny, a jej uczestnicy zmieniają postrzeganie świata w zależności od roli, którą pełnią – gospodarza czy gościa. Pełna hipokryzja. Wiem, że częstochowianie też kręcili we Wrocławiu nosami i zgłaszali uwagi, a dziś wskazują palcami innych. No ale częstochowian czepiać się za bardzo nie mogę, bo mam już u nich minusa. Zatem muszę pochwalić, bo przecież jeszcze cztery lata temu żużla w mieście nie było, tylko spalona ziemia. Prezes Świącik i jego kompani sprawili jednak, że mroczna opinia szybko odeszła w niepamięć. Że dziś to rzetelna firma i ziemia obiecana dla walczącego o tytuł IMŚ Leona Madsena.

No i mam też wątpliwości, czy takie narzekanie na tor dobrze wpływa na samopoczucie najmniej doświadczonych w zespole juniorów. Bo jak się nasłuchają od przełożonych, że jest dziurawo, falisto i niebezpiecznie, to później wyjeżdżają z pełnym pampersem. Doświadczeni seniorzy – co innego. Ci swoje wiedzą. I widzą, że to teatrzyk się tylko odbywa.  

Panowie, po co to wszystko?

Odżył też ostatnio temat prezesów w parku maszyn, mianowicie zaczęli tam regularnie zaglądać Ireneusz Zmora i Michał Świącik. Akurat jestem w mniejszości, która nie chce stamtąd wyrzucać prezesów zarządzeniem regulaminu. Bo skoro to oni odpowiadają za całość, często wykładając prywatne pieniądze, to – takie moje zdanie – mają prawo doglądać interesu. Tym bardziej, że żużel to sport jedyny w swoim rodzaju i niewłaściwe jest porównywanie tego cyrku do innych dyscyplin. Piotr Baron, dla przykładu, nie ukrywa, że jemu obecność Piotra Rusieckiego pomaga. Pewnie dlatego, że Rusiecki wie, kiedy potrzebna jest interwencja, a kiedy ustawić się w drugim rzędzie. Z reguły stoi właśnie z boku z założonymi rękami, zmarszczonymi brwiami i groźną miną. On tam jest, ale jego tam nie widać. Po prostu dogląda swoje Byczki niczym dobry pasterz. Dla zawodników jest to czymś naturalnym, bo stoi tam od zawsze. Natomiast ci bardziej ofensywni sternicy? Zawodnicy swój rozum mają i jeśli widzą, że szef przebywał wcześniej na trybunie, a teraz zaczął pojawiać się w boksie, to coś tu chyba nie gra. Wszystko jest kwestią smaku, klasy i wyczucia, zachowanie prezesów w parku maszyn również.

Nic to, zobaczycie, że za rok w siłę może urosnąć Speed Car Motor Lublin. Siłą swoich młodzieżowców i… Jasona Doyle’a. Wspomniałem o tym ostatnio w telewizji, na co Mirek Jabłoński zdziwiony, że w czerwcu rozpoczynamy okres transferowy. Tu nie ma na co czekać, liga w pierwszej połowie sezonu mocno galopuje, stąd też jedna z ekip, ta spadająca, jest już do rozbiórki. Pamiętajcie – kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę, jak rezolutnie zwracał uwagę Antoine de Rivavol. Także spokojnie, Mireczku, ta doba trochę potrwa, ale… telewizja nie zapomina. Internet tym bardziej. Szybko usłyszymy o zainteresowaniu Speed Car Motoru Australijczykiem. Choć, rzecz jasna, różnie się sprawy mogą potoczyć. A z drugiej strony sezon sezonowi nierówny, pamiętać należy, że Łaguta, Doyle i Miesiąc młodsi nie będą. No i każdy ma sufit swoich możliwości, taki Łełek – niezwykle szybki w tym roku – szybszy już być nie powinien. Bo chyba się nie da. Za to może być wolniejszy. Choć, pardon, może być o niebo szybszy na starcie. Dobrze, że jego zachowania pod taśmą nikt jeszcze nie zgłosił do prokuratury, bo to… żużlowy kryminał. Pierwsza faza to nie start żużlowca, lecz rakiety – w górę, zamiast do przodu. Później uderzenie przednim kołem o ziemię i dopiero wężykiem za kolegami, gdy są już trzy motocykle z przodu. No ale Pawła kochamy za to, jaki jest w polu, nie pod taśmą.

Tak czy siak – dziś już Lublin kusi bardziej niż jeszcze zimą. Nikt już nie ma obaw, że teren niepewny, że daleko od domu, że bez szans na play-offy, więc i zarobek mniejszy. Dziś to marka, jak Częstochowa. Szybko poszło.

WOJCIECH KOERBER

2 komentarze on Po bandzie. Tory są bezpieczne, niebezpieczni są ludzie
    guns3cky
    4 Jul 2019
     1:44pm

    druzyna lubelska moze poza jednym zawodnikiem, pokazuje ze zasluguje zeby w niej byc. odpowiednio dosprzetowieni zawodnicy okreslani jako I-ligowcy pokazuja, ze wielu malkontentow nie wie co to znaczy sport. I to jest to piekno, co pokazal juz w tym roku m.in. Pawel Miesiac, czyli zawodnik polski ktory powinien dostac nagrode odkrycia, tj w ub roku Jakub Jamrog. TO tez pokazuje, ze zawodnicy z tych nizszych lig wcale nie sa o wiele slabsi, jesli startuja na odpowiednio przygotowanych sprzetach, bo maja go na poziomie ekstraligowym. ekstraliga obecnie zasluguje na 10 ekip. Zawodnicy tacy jak Pawel, zasluguja zeby nie mowic o nich ze sa pierwszoligowcy czy drugoligowcy, bo to sa sportowcy. Owszem, zadziornosc, i jazda, moze jednemu przypasc, drugiemu nie, kolegom z toru ciezko sie jezdzi z takimi przeciwnikami, ale kazdy ma swoj styl, kazdy jest w pewien sposob inny, i to jest w tym tez piekne. gratulacje juz, za fajny sezon. To jest jakis koloryt. I mi to nie prezszkadza bo lubie po prostu dyscypline.

    Viktor
    4 Jul 2019
     6:21pm

    Panie Redaktorze:
    „Paskudną tradycją stało się, że goście kwestionują przygotowanie zastanego toru. Na wypadek wiszącej w powietrzu porażki, rzecz jasna. A ci, którzy ten trend oficjalnie krytykują, również w procederze uczestniczą.”

    – Bo właśnie ci co preparują najlepiej z dozą własnej fachowości w tym procederze potrafią rozróżnić,że tor został spreparowany. Nie wiem po co słowo „hipokryzja” i jakie ma odwołanie skoro w zasobach internetu z przed lat można odnaleźć filmik z słowami narodowego bo wszyscy tak robią a mówi to publicznie.
    (…)
    Panie Redaktorze:
    „To nie pierwszy raz, kiedy przyjezdni czepiają się nawierzchni na Stadionie Olimpijskim, po czym obserwujemy ściganie na najwyższym poziomie bezpieczeństwa.”
    – Czy to tak trudno zrozumieć ,że właśnie po uwagach do stanu toru sędzia oraz komisarz nakazują poprawienie nawierzchni toru,po czym tor staje się torem do ścigania. Wychodząc z założenia (czytaj Wrocław),że jeżeli na ich torze dochodzi do najwyższego poziomu ścigania to nikt niema prawa się ich czepiać jest to wymówka roku.
    Panie Redaktorze:
    „I to jest to piękno, co pokazał już w tym roku m.in. Paweł Miesiąc, czyli zawodnik polski który powinien dostać nagrodę odkrycia, tj w ub roku Jakub Jamrozik.”(tekst poprawiony)

    – Proszę wybaczyć ,ale dziwna ta fascynacja ,przecież to tylko złoty silnik jak u innych Lingren, Kildemand itd. A łaguta jak się ma relacja kontrola paliwa? a obniżenie zdobytych punktów przez łagutę. Co do P. Miesiąca bardziej bym zwrócił uwagę na bezpieczeństwo oraz podejmowane ryzyko przez tego zawodnika; brak ochraniaczy pod kevlarem aby zmniejszyć jeszcze wagę do granic absurdu. A jazda to zbieg wielu czynników „złotego silnika” oraz przygotowanego toru temperatury itd.Jeszcze chwilka i nie będzie kolejnego motylka.
    Panie Redaktorze:
    „Nic to, zobaczycie, że za rok w siłę może urosnąć Speed Car Motor Lublin. Siłą swoich młodzieżowców i… Jasona Doyle’a.”

    – Co do J.Doyle już nie raz podał rękę potem okazało się ,że na dowiedzenia a nie jako potwierdzenie słownej umowy. Także liczy się kasa misiu kto da więcej.
    Panie Redaktorze:
    ” Wiem, że częstochowianie też kręcili we Wrocławiu nosami i zgłaszali uwagi, a dziś wskazują palcami innych. No ale częstochowian czepiać się za bardzo nie mogę, bo mam już u nich minusa. Zatem muszę pochwalić, bo przecież jeszcze cztery lata temu żużla w mieście nie było, tylko spalona ziemia. Prezes Świącik i jego kompani sprawili jednak, że mroczna opinia szybko odeszła w niepamięć. Że dziś to rzetelna firma i ziemia obiecana dla walczącego o tytuł IMŚ Leona Madsena.”

    – Sądziłem ,że miód rozprowadzają tylko firmy pszczelarskie a tu taki miodek a to o Częstochowie a to o Wrocławiu.
    P.S. Panie Redaktorze czy Wrocław już cofnął Panu zakaz udzielenia akredytacji bo jeżeli nie to kolejny miodek i tutaj użyłbym adekwatnego słowa hipokryzja.

Skomentuj

2 komentarze on Po bandzie. Tory są bezpieczne, niebezpieczni są ludzie
    guns3cky
    4 Jul 2019
     1:44pm

    druzyna lubelska moze poza jednym zawodnikiem, pokazuje ze zasluguje zeby w niej byc. odpowiednio dosprzetowieni zawodnicy okreslani jako I-ligowcy pokazuja, ze wielu malkontentow nie wie co to znaczy sport. I to jest to piekno, co pokazal juz w tym roku m.in. Pawel Miesiac, czyli zawodnik polski ktory powinien dostac nagrode odkrycia, tj w ub roku Jakub Jamrog. TO tez pokazuje, ze zawodnicy z tych nizszych lig wcale nie sa o wiele slabsi, jesli startuja na odpowiednio przygotowanych sprzetach, bo maja go na poziomie ekstraligowym. ekstraliga obecnie zasluguje na 10 ekip. Zawodnicy tacy jak Pawel, zasluguja zeby nie mowic o nich ze sa pierwszoligowcy czy drugoligowcy, bo to sa sportowcy. Owszem, zadziornosc, i jazda, moze jednemu przypasc, drugiemu nie, kolegom z toru ciezko sie jezdzi z takimi przeciwnikami, ale kazdy ma swoj styl, kazdy jest w pewien sposob inny, i to jest w tym tez piekne. gratulacje juz, za fajny sezon. To jest jakis koloryt. I mi to nie prezszkadza bo lubie po prostu dyscypline.

    Viktor
    4 Jul 2019
     6:21pm

    Panie Redaktorze:
    „Paskudną tradycją stało się, że goście kwestionują przygotowanie zastanego toru. Na wypadek wiszącej w powietrzu porażki, rzecz jasna. A ci, którzy ten trend oficjalnie krytykują, również w procederze uczestniczą.”

    – Bo właśnie ci co preparują najlepiej z dozą własnej fachowości w tym procederze potrafią rozróżnić,że tor został spreparowany. Nie wiem po co słowo „hipokryzja” i jakie ma odwołanie skoro w zasobach internetu z przed lat można odnaleźć filmik z słowami narodowego bo wszyscy tak robią a mówi to publicznie.
    (…)
    Panie Redaktorze:
    „To nie pierwszy raz, kiedy przyjezdni czepiają się nawierzchni na Stadionie Olimpijskim, po czym obserwujemy ściganie na najwyższym poziomie bezpieczeństwa.”
    – Czy to tak trudno zrozumieć ,że właśnie po uwagach do stanu toru sędzia oraz komisarz nakazują poprawienie nawierzchni toru,po czym tor staje się torem do ścigania. Wychodząc z założenia (czytaj Wrocław),że jeżeli na ich torze dochodzi do najwyższego poziomu ścigania to nikt niema prawa się ich czepiać jest to wymówka roku.
    Panie Redaktorze:
    „I to jest to piękno, co pokazał już w tym roku m.in. Paweł Miesiąc, czyli zawodnik polski który powinien dostać nagrodę odkrycia, tj w ub roku Jakub Jamrozik.”(tekst poprawiony)

    – Proszę wybaczyć ,ale dziwna ta fascynacja ,przecież to tylko złoty silnik jak u innych Lingren, Kildemand itd. A łaguta jak się ma relacja kontrola paliwa? a obniżenie zdobytych punktów przez łagutę. Co do P. Miesiąca bardziej bym zwrócił uwagę na bezpieczeństwo oraz podejmowane ryzyko przez tego zawodnika; brak ochraniaczy pod kevlarem aby zmniejszyć jeszcze wagę do granic absurdu. A jazda to zbieg wielu czynników „złotego silnika” oraz przygotowanego toru temperatury itd.Jeszcze chwilka i nie będzie kolejnego motylka.
    Panie Redaktorze:
    „Nic to, zobaczycie, że za rok w siłę może urosnąć Speed Car Motor Lublin. Siłą swoich młodzieżowców i… Jasona Doyle’a.”

    – Co do J.Doyle już nie raz podał rękę potem okazało się ,że na dowiedzenia a nie jako potwierdzenie słownej umowy. Także liczy się kasa misiu kto da więcej.
    Panie Redaktorze:
    ” Wiem, że częstochowianie też kręcili we Wrocławiu nosami i zgłaszali uwagi, a dziś wskazują palcami innych. No ale częstochowian czepiać się za bardzo nie mogę, bo mam już u nich minusa. Zatem muszę pochwalić, bo przecież jeszcze cztery lata temu żużla w mieście nie było, tylko spalona ziemia. Prezes Świącik i jego kompani sprawili jednak, że mroczna opinia szybko odeszła w niepamięć. Że dziś to rzetelna firma i ziemia obiecana dla walczącego o tytuł IMŚ Leona Madsena.”

    – Sądziłem ,że miód rozprowadzają tylko firmy pszczelarskie a tu taki miodek a to o Częstochowie a to o Wrocławiu.
    P.S. Panie Redaktorze czy Wrocław już cofnął Panu zakaz udzielenia akredytacji bo jeżeli nie to kolejny miodek i tutaj użyłbym adekwatnego słowa hipokryzja.

Skomentuj