Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mamy problem z Dryłą. Gdy tylko dopadnie klawiatury i ubierze kilka złotych myśli w słowa, a my to opublikujemy, nasze serwery zaczynają przegrywać z tym ogólnopolskim, żużlowym oblężeniem. Gość nas chce wykończyć. A przecież przed nami, żółtodziobami, pierwszy sezon na rynku, dopiero budujemy odpowiednie zaplecze sprzętowe.

Grzesiek Zengota wraca do zdrowia, a jego noga zaczyna żyć – to najgłówniejsze wiadomości wyłaniające się z zajmującego wywiadu, którego żużlowiec udzielił Drylsonowi w lubelskim szpitalu. Gdy tylko rozmowa zawisła u nas w sieci, a informacja o tym stała się powszechna, zaczęliście wyrywać sobie tę ich dyskusję z rąk. Momentami należało po dwa, trzy razy przeładować stronę, niczym magazynek w rosyjskiej ruletce, by wstrzelić się i dostać do treści.

Nie myślcie sobie jednak, że nie wyciągamy wniosków, otóż znaleźliśmy już skuteczne, jak sądzę, remedium na wspomniane techniczne przypadłości. Mianowicie Dryłę musicie u nas czytać etapami, w kilku rzutach. Wzorujemy się tutaj na sprawdzonym sposobie krajowej oświaty, która zimowe ferie młodzieży szkolnej rokrocznie rozkłada w czasie wedle klucza regionalnego. W pierwszej połowie lutego wypuszczamy kilka województw, w drugiej połowie kilka innych etc. By dla wszystkich dzieci starczyło łóżek w górach oraz zupy mlecznej w stołówkach. I tak samo winniście pochłaniać Waszego ulubionego komentatora – dla przykładu od godz. 8 do 10. czyta Wielkopolska, od 10. do 12. – Lubuskie, od 12. do 14 – Dolny Śląsk, dalej Lubelszczyzna, Kujawsko-Pomorskie, a nocą Podlasie wspólnie z Warmińsko-Mazurskim. Wtedy jest szansa, że nasze serwery się nie zatrą.

Dobra, jakiś hejter z pewnością sobie pomyślał – „co ten gość pieprzy, niech lepiej wymieni te serwery i się nie kompromituje”. Spokojnie, my jesteśmy tylko hobbystami marzącymi o kwartalnym uposażeniu równym jednego punktu podniesionego z toru PGE Ekstraligi. A jeśli sytuacja z Zengotą i Dryłą się powtórzy i nadal będą nam wysyłać, po złości, zbyt dobre teksty, zakłócające pracę systemu, to zastanowimy się po prostu nad kontynuacją współpracy…   

Co poza tym? Wreszcie jestem dumny z pracy u podstaw we Wrocławskim Towarzystwie Sportowym… No więc zerkam w komunikaty wypuszczane przez Główną Komisję Sportu Żużlowego i widzę, że klub nie tylko szkoli, ale też dzieli się efektami ze światem. Najpierw, jak czytam, oddał kolegę Dula do Opola, a ostatnio, kolegę Gzyla do Tarnowa. Czyli chłopcy wrócili po prostu w swoje strony, bo do Wrocławia trafili tylko na moment, by w tych właśnie barwach zdać licencję i pomóc potentatowi zachować pozory szkolenia. Kiepsko to wygląda, zważywszy na bazę, siłę i aspiracje klubu celującego w mistrzowski tytuł. Pamiętam, że przed rokiem, na potrzeby mediów społecznościowych, wrzucano też zdjęcia kilkuletnich dzieci na pitbajkach. Ufam, że nie było to wyłącznie opowiadanie bajek.     

Szkolenie… Nie możemy się ostatnio nachwalić Leszna. I słusznie. Gdy chodzi o sztukę retoryki, Roman Jankowski jest może krok za takimi postaciami jak Demostenes i Cyceron, jednak krótkimi, żołnierskimi uwagami, a także wiedzą i doświadczeniem, potrafi dotrzeć do swoich małoletnich podopiecznych. Skierować ich na właściwe pola. Startowe. I na właściwe tory. Jazdy. Pamiętać jednak należy, że w takiej Zielonej Górze szkolenie również jest kontynuowane. A że efekty mizerniejsze? W sporcie nie bez znaczenia jest pojęcie – materiał ludzki. Albo słowo – pokolenie, które bywa mniej lub bardziej utalentowane. A czasem też wszechstronnie nieutalentowane. Ale spokojnie – Amerykanie powiadają, że 20 procent to talent, a 80 – talent do pracy. A więc jazda, jazda, jazda… I też się może coś urodzić. Ukryty potencjał dostrzegam np. w Mateuszu Tonderze i wierzę, że da się ten potencjał odkopać. A druga postać, już nieco starsza, która mogłaby zawojować w tym sezonie ekstraligowe tory? Obecny lubelak, Michel Mikkelsen. Idzie metodycznie do przodu, krok po kroku i pnie się w górę, szczebel po szczebelku. Pytanie – jaki ma rozmiar kapelusza i gdzie jest sufit. Hej, Panowie, pomóżcie mi zachować resztki godności jako eksperta żużlowego i pokażcie, co potraficie.

A propos szkolenia. Od kilku dni w polskim sporcie żużlowym pojawiło się mnóstwo nowych instruktorów, a wśród nich m.in. Grzegorz Walasek, Krzysztof Buczkowski, Norbert Kościuch czy Piotr Świderski. Jest też grupa chętnych, którzy nigdy wcześniej nie uzyskali licencji żużlowej, w związku z czym ich zaliczone egzaminy teoretyczne nabiorą dopiero mocy w okolicach czerwca, o ile zaliczą wtedy część praktyczną. Będą oni musieli siąść na motocykl i z oczami wielkimi jak pięć złotych udowodnić, że potrafią się jako tako ślizgać. By móc później spełniać swoje małe marzenia. Albo wielkie życiowe cele.

Tom Landry, złotousty, legendarny trener futbolu amerykańskiego, wynalazca wielu systemów gry, zwykł mawiać tak: „Trener jest kimś, kto mówi ci, czego nie chcesz słyszeć, który widzi to, czego nie chcesz widzieć – po to, żebyś był kimś, kim zawsze chciałeś być. A więc to nie zawsze są czułe słówka. Oznaki takiej szorstkiej przyjaźni da się niekiedy zauważyć, również na wizji, pod Jasną Górą między trenerem Cieślakiem a prezesem Świącikiem. Bo selekcjoner swoje CV ma niezwykle bogate. I pozycję. A i prezes lubi się podpisywać pod osiągnięciami. W związku z powyższym momentami mamy tam do czynienia z zimną wojną, z czymś w rodzaju walki o ustalenie ojcostwa – kto jest większym ojcem częstochowskiego sukcesu. To sytuacja przypominająca grecką tragedię, bez wyjścia, ponieważ bohaterowie są postawieni w obliczu konfliktu tragicznego. Mianowicie w przypadku porażek spór może rozgorzeć o to, kto jest ich winien, natomiast w przypadku sukcesów – kto jest ich autorem, kto dał największy wsad. Choć przy okazji tej drugiej wersji chyba łatwiej się jednak dogadać, w końcu sukces ma zawsze wielu ojców. Zatem tego sukcesu częstochowianom życzę.  

A z dziennikarzami jest bardzo podobnie, jak z trenerami. Często mówią to, czego nie chcesz słyszeć i piszą to, czego nie chcesz czytać. By ktoś inny chciał przeczytać.   

WOJCIECH KOERBER