Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Chciałby pościgać się jeszcze ze dwa lata, póki zdrowie dopisuje. Do Andrzeja Huszczy, po imieniu zaczął zwracać się dopiero po trzydziestce, w zasadzie przymuszony. Z Tomaszem Gollobem, odwiecznym rywalem, ma dzisiaj przyjacielskie stosunki. W niedzielę czeka go mecz rewanżowy półfinału PGE Ekstraligi w Lesznie. Profesor Piotr Protasiewicz – klasa sama w sobie – w rozmowie z Przemysławem Sierakowskim.

Jedziecie na rewanż do Leszna, Falubaz wygrywa i wjeżdża do finału Ekstraligi – możliwy scenariusz?

Byłoby cudownie, ale zdajemy sobie sprawę, jakie wyzwanie przed nami. Ten pierwszy mecz nie wyszedł idealnie w naszym wykonaniu. Liczyliśmy na jakąś, choćby minimalną, ale jednak zaliczkę. Nie powiodło się, choć dużej straty nie ma. Wiemy dokąd jedziemy na rewanż. Drużyna leszczyńska nie przegrała, już nie pamiętam nawet od kiedy, u siebie, ale to jest tylko sport. Potrzebujemy dużo szczęścia, sportowego też. Perfekcyjnej formy dnia i… zobaczymy. 

W rundzie zasadniczej byliście blisko, a ktoś musi być pierwszy…

 (uśmiech) No tak. Tylko gdybyśmy tak się sugerowali, to drużyna leszczyńska przegrała z nami wyraźnie w fazie zasadniczej, a w pierwszym spotkaniu półfinałowym wygrała. Co prawda mam teraz drobne turbulencje zdrowotne, troszeczkę choruję, ale mam nadzieję, że do meczu wszystko będzie jak należy. Mieliśmy też jakieś swoje, drobne kłopoty wewnętrzne, jednak wierzę w to, że w rewanżu będziemy silniejsi. 

Zapytam wprost. Za Lindbaecka gość, czy Szwed otrzyma szansę żeby go odbudować?

To jest pytanie do sztabu szkoleniowego. Ja nie mieszam się do tych rzeczy. Jestem tylko zawodnikiem i mam też swoje problemy, więc trudno bym wyrokował w takich kwestiach. Wygrywamy jako drużyna, przegrywamy jako drużyna, a decyzje podejmuje trener. 

W Bydgoszczy spędziłeś kilka fajnych lat, więc pewnie śledzisz co dzieje się teraz z Polonią?

Oczywiście. Kibicuję mocno drużynie. Kawał serca zostawiłem nad Brdą. W Bydgoszczy mam wielu wspaniałych przyjaciół. Zawsze i często wracam tam z uśmiechem. Stamtąd pochodzą też moi sponsorzy, a równocześnie przyjaciele, myślę o szefostwie firmy Pentel. A Polonii trochę się nie układało na początku. Kontuzja Bellego. Myślę, że byli w stanie uzbierać kilka dużych punktów w tabeli więcej. Oglądałem parę wyścigów ze spotkania z Unią Tarnów. Świetny powrót do ścigania Grzegorza Zengoty. Cieszę się. Wierzę bardzo w moją byłą drużynę i wierzę, że się utrzymają. 

Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

Wspomniałeś o Grzegorzu. Jak wygląda powrót po tak długiej przerwie, pojawiają się obawy?

To już sam Grzegorz najlepiej wie ile cierpienia kosztował go ten powrót. Myślę, że jest ogromnie zadowolony i szczęśliwy, że mógł wreszcie wrócić, bo wszyscy pamiętamy jakie były pierwsze rokowania i co tam się mogło wydarzyć krótko po kontuzji. Na pewno musi być zadowolony, że zdrowotnie jest z nim na tyle dobrze, że znowu może się ścigać. Myślę, że dostał drugie życie sportowe. To nagroda za ciężką pracę, jaką w ten powrót włożył. Cieszę się jego szczęściem i mocno trzymam kciuki. Po przerwie w tak ważnym meczu, zdobył ważne punkty. On już wygrał.

Ile musiało wody w Brdzie upłynąć żeby dojść do tak bliskich relacji z Tomaszem Gollobem?

(westchnienie) Trudno powiedzieć. Myślę, że każdy, po pewnym czasie, z innej perspektywy spogląda na swoje dotychczasowe poczynania. Ja też nie zawsze do końca jestem zadowolony z tego, co kiedyś powiedziałem, czy zrobiłem. Ale tak to w życiu bywa. Błędów nie popełnia ten, który nic nie robi. Ja nie mam na szczęście większych problemów, żeby przyznać się uchybienia. Jesteśmy teraz dojrzalsi. Dużo też zmienił wypadek Tomka. Byłem kilka razy u niego w szpitalu. Po prostu dlatego, że czułem taką wewnętrzną potrzebę. Przyjść, porozmawiać, tak zwyczajnie i wtedy już te relacje zaczęły się wyraźnie poprawiać. Z czasem zaczęliśmy poruszać swoje, prywatne sprawy i rozmawiało nam się coraz lepiej, swobodniej i szczerzej, nie tylko o sporcie żużlowym. Tomek mocno mnie wspierał w sezonie 2018 kiedy nie szło. On wie co to jest sport, co to jest porażka. Nie było w tym kurtuazji, ale po prostu szczerość. Ja nie mam z tym problemu i widzę, że Tomek podobnie. 

Juniorzy Falubazu zwracają się do ciebie per „pan”, czy po imieniu?

Wolałbym żeby mówili mi po imieniu. Nie czuję się stary. Ale to indywidualna sprawa. No i kwestia różnicy wieku. Mi też bardzo długo nie przechodziło przez gardło mówić „ty” do Andrzeja Huszczy. Dopiero gdy byłem dobrze po trzydziestce wymusił wręcz na mnie, by zwracać się do siebie per Andrzej. 

Rozumiem, że w przyszłym roku, na pohybel, nie zamierzasz odwieszać kevlaru na kołku?

Ja chciałbym jeszcze się pościgać. Jestem po wstępnej rozmowie w klubie. Myślę, że jesteśmy z zarządem bardzo blisko dogadania się na sezon 2021. Życzyłbym sobie aby jeszcze zdobywać punkty dla Falubazu. Do pięćdziesiątki jeździć nie zamierzam, ale jeszcze te dwa sezony. Póki zdrowie pozwoli, bo zaczynają trochę doskwierać skutki wcześniejszych upadków i kontuzji. 

Patryk Dudek z iluzorycznymi szansami na utrzymanie w cyklu SGP, a o stałą dziką kartę może być trudno, bo awansował Krzysztof Kasprzak?

Sezon dla Patryka jeszcze się nie skończył. Mocno mu kibicuję. W lidze jeździ bardzo dobrze, a w SGP nie układa to się tak jakby chciał. Upadek w Gorzowie nie pomógł mu w zbliżeniu się do czołówki. Przed nim jednak jeszcze dwa turnieje. W Toruniu lubi startować, więc myślę, że będą to jego najlepsze turnieje w tegorocznym cyklu. Jeśli tam zaś pokaże się z dobrej strony, przesunie w górę klasyfikacji, to nie jest bez szans na stałą dziką kartę od BSI. Wierzę, że sobie poradzi. System mamy narodowy w eliminacjach z powodu pandemii. W Gorican pojechał jeden Polak i awansował, więc należy być zadowolonym. Dwóch Polaków z pewnością utrzyma się w serii, trzeci z GP Challenge, ale ja wierzę, że Patryk takim rozpędem, po udanych startach w Toruniu, również się utrzyma na przyszły rok. 

Na czele Bartosz Zmarzlik, a w pogoni Fredrik Lindgren, który w fazie play-off nie jedzie, więc nie eksploatuje najlepszego sprzętu i nie ryzykuje kontuzji?

Tak nie można podchodzić. To jest żużel i nie będziemy się rozglądać co się może wydarzyć a co nie. Gdyby tak na to patrzeć, to do samochodu też nie powinno się wsiadać, bo wypadki. Podczas jazdy na rowerze również można się poobijać. Nie tędy droga. Jeśli się podjęło rękawicę należy brać co jest i za dużo nie roztrząsać.

W finale Ekstraligi Falubaz i…?

A, nie wiem. Nie skupiam się na tym. Bardzo bym chciał pojechać swoje najlepsze zawody w tym roku. Dołożyć solidną cegiełkę do dobrego wyniku drużyny. Wiemy dokąd jedziemy i z kim będziemy się potykać. Ile z tego wyjdzie i czy pojedziemy o pierwsze, czy trzecie miejsce pokaże czas. Bardzo bym chciał startować w finale. Parę lat próbujemy i jakoś się nie składa. Nie możemy. Jednak brąz to także cenny kruszec. 

Zatem powodzenia i trzymaj gaz…

Oby się powiodło.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI