Piotr Pawlicki fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W poniedziałek w stacji nSport+ wyemitowano reportaż o kapitanie Fogo Unii Leszno, Piotrze Pawlickim. Bohater materiału opowiadał o żużlowej „kuchni” swojej kariery – m.in. o początkach przygody z żużlem, o podejściu do czarnego sportu oraz o przyjaźni z Maciejem Janowski. – Nie chciałbym innego życia – podkreślił zawodnik Unii.

– Jest pazerny na zwycięstwa indywidualne i drużynowe – tak określił go Sławomir Kryjom. – Wzór do naśladowania – zaznaczył Jan Krzystyniak. – Ma bardzo duże predyspozycje do sportu, za co by się nie wziął, byłby w tym dobry. Jest osobą obdarzoną talentem i bardzo pracowitą, co mu nawet czasem przeszkadza – ocenił podczas finałów PGE Ekstraligi 2019 śp. Tomasz Skrzypek.

Piotr wspólnie z bratem Przemysławem od najmłodszych lat interesowali się motocyklami, a co ciekawe, to nie mama była przeciwna rozpoczęciu treningów braci w szkółce. – Oni zawsze byli zmotoryzowani, od rowerów przez motorynki, mieli to we krwi. Czułam, że to ich powołanie, dlatego się nie sprzeciwiałam, za to mąż był przeciwny. Nie chciał, by chłopcy podzielili jego los, nie chciał podpisać zgody na szkółkę. Trochę wjechałam mu na ambicję, pytając „boisz się, że będą lepsi od ciebie?” – wspominała mama braci Pawlickich, Wioletta.

fot. Paweł Prochowski

– Piotrek to był taki mały chłopczyk, musiał mieć przerabiany motocykl, bo nie mógł dosięgnąć haka. Tak rozpoczynał przygodę, a pierwsze kroki stawiał w domu, tam rodzina Pawlickich ma minitor żużlowy – wyjaśniał Roman Jankowski, trener leszczyńskich juniorów.

Młodszy z braci bywał wybuchowy, co zostało mu do teraz, choć jak sam przyznaje, stara się nad tym pracować. – W czasach juniorskich potrafiłem wyładować emocje na skrzynce czy ścianie, a później cierpiała ręka – mówił z uśmiechem. – Z biegiem czasu potrafię opanować emocje, rozładować energię inaczej, pomyśleć. Nie chcę nikogo udawać, tym bardziej, że rodzice wychowywali nas na szczerych ludzi. Nie chcę pokazywać drugiej twarzy w świecie żużla – dodawał.

Piotr (z lewej) i Przemysław Pawliccy.

Piotr Pawlicki nieźle radzi sobie na torze, ale także i w kuchni. – Muszę uważać, bo jestem alergikiem na wiele rzeczy i potem to odczuwam. Nie mogę pozwolić sobie na zaniedbanie tych rzeczy. Lubię sobie zrobić fajne gofry na mące jaglanej i płatkach owsianych, pozwalam sobie też na naleśniki na słodko. Jajka, parówki, polskie śniadanie… Nie mam wymysłów, wszystko jem, oczywiście z wyjątkiem tych alergenów. Wszystko potem można spalić na rowerku – tłumaczył.

– Łatwiej w tym sporcie być indywidualistą, ciężko jest mieć dobrych kumpli. Ciężko jest pielęgnować taką przyjaźń, jak z Maciejem Janowskim. Przyjaźń to ogólnie mocne słowo, jak spotykasz się dzień w dzień i możesz porozmawiać o różnych prywatnych sprawach, to od razu „przyjaciel”. Wydaje mi się, że takie osoby to bardzo dobrzy kumple – zaznaczał Pawlicki. – Ciężko to pielęgnować, tę relację z Magiciem, tym bardziej, że rywalizujemy w zawodach indywidualnych. Jednak pomiędzy nami nigdy nie było spięć czy ogromnej rywalizacji, wszystko fair. Duża zasługa w tym Maćka, bo on jest osobą, która generalnie jest otwarta i bezproblemowa – podkreślał.

– Takie życie żużlowe mi się podoba, nie chciałbym innego – spuentował Pawlicki.