Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Baron – obiecujący junior, niespełniony senior, a obecnie znakomity menedżer. Wcześnie próbował w Sparcie, gdzie złota nie osiągnął. Przeniósł się więc do Leszna. Zaprosił do współpracy ludzi z Wrocławia i… czterokrotnie z rzędu sięgnął po tytuł DMP. O blaskach i cieniach oraz atmosferze sezonu opowiada w naszej rozmowie.

Współczesny Midas polskiego speedwaya – czego nie dotkniesz, zamieniasz w złoto?

To raczej prezes Piotr Rusiecki tak ma. 

Wcześniej byłeś menedżerem we Wrocławiu. Tam są środki i parcie na wynik, szczególnie złoto. Nie poszło. Przenosisz się do Leszna, zabierasz część wrocławskiej ekipy i czterokrotnie z rzędu zdobywasz koronę. Zapytam przewrotnie – czego zabrakło w Sparcie? Szczęścia, cierpliwości?

Nie wiem. Sądzę, że w ten sposób nie można myśleć. To jest sport i wiele rzeczy może się wydarzyć. W Lesznie trafiłem trafiłem na ambitnych ludzi, znakomity kolektyw i dobry klimat. To przyniosło owoce.

Podobno Dominik Kubera zamierza zmienić ten sprzyjający klimat? Tak przynajmniej oświadczył.

Podobno takie deklaracje padły. Ja tego osobiście nie słyszałem, więc trudno mi to komentować. Na ten moment Dominik jest zawodnikiem Unii Leszno, przynajmniej do 1 listopada. Jak się potoczą losy jego i poszczególnych zawodników, to będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Oczywiście zarząd cały czas pracuje. Rozmawia. Jest w kontakcie. Jestem pewien, że zadba o to, by ten skład był jak najmocniejszy. To jednak przyszłość.

Piotr Baron. Foto: Speedway Motor Lublin

Trzon zespołu jednak masz. Sajfutdinow, Pawlicki, Kołodziej, a do tego Lidsey przymierzany do roli U24?

Zgadza się. Z tymi zawodnikami zarząd uzgodnił warunki, teraz czas na pozostałych.

W ostatnim meczu jak w Gwiezdnych Wojnach epizod IV Nowa Nadzieja, wyskoczył Kacper Pludra i wygrał wyścig.

No i świetnie. Najwyższa średnia w Ekstralidze (śmiech). A serio. Zacząć by trzeba od początku. Fajne jest to, że starsi zawodnicy oddali swoje biegi juniorom. Mecz w końcówce mieliśmy pod kontrolą, więc można było sobie na to pozwolić, ale nie każdy chce oddawać pole. U nas nie ma z tym problemów. Kacper wystrzelił ze startu. Potem kapitan go pięknie doholował i myślę, że taki debiut, w finałowym meczu będzie długo pamiętał. Bardzo fajnie, że tak to się potoczyło. Oprócz Kacpra mamy jednak też innych juniorów. Dla nich otworzyła się furtka. Dominik i Szymek kończą wiek, zatem czas na nowe pokolenie, nowych chłopaków, a w Lesznie jest kolejka chętnych. Następni śmigają na 250ccm, na innych czekamy aż ukończą wiek by startować. O przyszłość możemy być spokojni. Ci chłopcy będą musieli wejść. Od nowa wszystko kręcić, pracując na swój dorobek. Taka jest kolej rzeczy. Dostaną swoją szansę startów, a kto potrafi z niej skorzystać, temu właśnie będziemy się przyglądali. 

Pytanie tylko czy podołają w Ekstralidze, bo to inna jakość niż obcowali dotąd?

To fakt, ale też należy wziąć poprawkę, że kiedy młody chłopak wchodzi do Ekstraligi, to oczekiwania powinny być stonowane. Oni muszą małymi kroczkami podążać do przodu, przede wszystkim zaś nabrać obycia. Często seniorzy debiutujący w Ekstralidze mają poważne problemy. Trzeba mieć idealnie dopasowany sprzęt, umiejętności i odrobinę szczęścia. Dajmy tym chłopakom czas. Niech się objeżdżają, bo tu jeździ się zupełnie inaczej niż w każdych innych zawodach.

Miłośnicy spiskowych teorii dziejów powiadają, że do porażki Gorzowa przyczynił się mimowolnie prezes Grzyb, opowiadając, że Stal nie lubi twardych torów?

Wszyscy wiemy, że Gorzów jedzie na torze lekko przyczepnym. To żadna nowość. Są zespoły, które preferują taką a nie inną nawierzchnię. Tu nie trzeba czytać, co mówi jeden czy drugi prezes. Żużel to nasza praca, więc coś tam o nim staramy się wiedzieć. Nie musimy czytać prasy żeby się zorientować w niektórych sytuacjach. 

Bartosz Smektała (w środku) w asyście taty i Piotra Barona. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.

W finale, mimo że na Smoczyku było twardo jak nigdy, to ściganie palce lizać?

Ja uważam, że na twardych torach jest najlepsze ściganie. Nawierzchnia była doskonale przygotowana. Mieliśmy na to 5. dni. Mecz miał status zagrożonego, komisarz z Ekstraligi doglądał wszystkiego parę dni wcześniej. Przed czwartkowymi opadami bardzo mocno przybiliśmy ten tor, żeby deszcz nie przeszkodził i  żeby była ciekawa walka. Wynik spotkania może tego nie odzwierciedla, ale walki było sporo i widowisko znakomite. Uważam, że przygotowanie toru i ściganie były godne finału. Twardy, ale lekko „ryśnięty” po szerokiej – wszystko wedle zaleceń i regulaminu.

To widzieliśmy w relacji telewizyjnej. Ta jednak nie pokazała autora tej nawierzchni?

To też człowiek z Wrocławia. Janek Choroś jest z nami od czterech lat, ale ma bogate, trzydziestoletnie doświadczenie w przygotowaniu torów. To jest facet bez którego byłoby nam dużo trudniej pracować. On potrafi zrobić tor idealnie jak u rywala do którego jedziemy w następnej rundzie. Twardy, przyczepny, jaki tylko sobie życzymy. Bardzo duże podziękowania dla Janka. Znakomity fachowiec. W finałowej rundzie mocno się napracował. Najpierw przyczepna nawierzchnia, bo wyjazd. Następnego dnia twardo, bo trening przed meczem u siebie i trzeba się spasować. Wielki szacunek. Kawał serca i dobrej roboty. Gdy jeździliśmy w siedmiu, to był nasz ósmy zawodnik, a w finale dziewiąty. 

W przyszłym roku nadal w Unii, były rozmowy?

Jeszcze nie rozmawialiśmy. Spotkamy się z zarządem. Podyskutujemy. Zobaczymy się czy są zadowoleni z mojej pracy. Liczę, że są i mam nadzieję, że w związku z tym nic się nie zmieni. 

Kokietujesz, chyba że prezesowi uda się troszkę przypiec steki?

Steki prezes smaży takie, że nic nie trzeba poprawiać.

Cztery tytuły nie zdarzają się często…

Pewnie nie, ale nam tu wszystko idealnie wyszło. Bardzo się cieszymy, jednak za chwilę trzeba będzie już o tym zapomnieć i przygotowywać się do nowego sezonu. 

Do rekordu, siedmiu tytułów z rzędu, brakuje już „tylko” trzech?

Spokojnie. O czym my mówimy. To inny świat. Oczywiście trzeba walczyć, próbować i my będziemy to robić, ale nie w rekordach rzecz. Dzisiaj zdecydowanie za wcześnie żeby wieszać na szyjach przyszłoroczne medale. 

Podczas rewanżu z Gorzowem, Marek Cieślak stwierdził, że Piter Pawlicki ma papiery na wielkie wyniki, nie powinien ścigać się wokół komina i powinien powalczyć o powrót do kadry – przyznam, że ja tej pokrętnej logiki nie ogarniam. Przecież to Cieślak jeszcze jest trenerem reprezentacji i on nie powołuje Pawlickiego, to jak niby Twój kapitan miałby „zawalczyć” o powrót?

No nie wiem. Z tego co się orientuję, to do kadry powołuje trener reprezentacji. Ja nigdy nim nie byłem, więc nie chciałbym się stawiać w takiej sytuacji. Zdaje się, że są nominacje i wtedy z kadry powołuje się zawodników dalej. To chyba jednak pytanie do Marka. Ja też nie wiem. 

Teraz odpoczynek, zasłużony urlop, a potem kompletowanie składu i walka o kolejny tytuł?

Na razie może dzień odpoczynku. Potem trzeba jechać na stadion. Zabezpieczyć wszystko przed zimą. To jest teraz najważniejsze, więc mamy jeszcze co robić. Tak, by wiosną uniknąć niespodzianek. Dalej może rzeczywiście tydzień oddechu, choć w dobie koronawirusa trudno mówić o urlopie. Być może tym razem wcześniej rozpoczniemy treningi. Poczekamy jak to się ułoży z pandemią i ograniczeniami. 

Zawodnik do lat 24, strategicznie dobry pomysł, czy ścigać się powinni najlepsi bez względu na wiek?

Ja uważam, że jest to bardzo dobry pomysł, z jednego, prostego względu – zawodnicy przechodząc w wiek seniora mają bardzo ciężko. Często nie potrafią przetrwać, a wcale nie są słabsi, czy wyraźnie gorsi od starszych zawodników. Jeśli nadal będą potrzebni w składzie, nikt po dwóch trzech latach juniorskich, z tego składu ich nie wyrzuci – a bywało różnie. 

Gratuluję tytułu, dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych zwycięstw

Również dziękuję i pozdrawiam kibiców.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

16 komentarzy on Piotr Baron: Król Midas? To określenie pasuje raczej do prezesa Rusieckiego
    Zdzisław Dyrma
    15 Oct 2020
     9:47am

    A ja myślę, że ten cukierkowy obraz klubu z Leszna jest już przesłodzony i robi się trochę niestrawny. Tylko achy i echy, jak jest cudownie a przed trudnym sezonem 2020 dwóch słodziaków nagle nie chciało podpisać umów.
    Różne głosy dochodziły wtedy z rolnikowa…
    Pierwszą ofiarą taj cudownej atmosfery został Jaroslaw Hampel, kierunek Lublin.
    Wtedy nagle dwóch buntowników pokochało na nowo swój ulubiony klub, kwoty kontraktowe zaczęły im pasować…
    Ciekawe, jak na tle pozostałych kolegów z drużyny, którzy parafowali dokumenty na samym początku, bez obrażania się na klub i Covid, wyglądały umowy panów Nejmara i Rosjanina?

    A dzisiaj, w tej cudownej , mistrzowskiej atmosferze, nagle odchodzą dwa młodzi, obiecujący zawodnicy, na których stawiano tyle lat, byli tacy cudowni, to miały być nowe ikony leszczyńskich byków.

    Kumac kibicei chyba kumają o co kaman…

      Bartek
      15 Oct 2020
       1:37pm

      Kumaci kibice kumają że dobro klubu jest najważniejsze. Jak młodzi ludzie wolą większe pieniądze gdzie indziej niż w swoim macierzysty klubie to o czym my tu rozmawiamy? Przepisy o U24 podniósł ich wymagania finansowe i tyle. A jak inni chcą tak im płacić to ok, widocznie ich na to stać.

        Teodor
        15 Oct 2020
         2:10pm

        Ameryki nie odkryłeś, każdy lubi duże pieniądze. Za małe dulary nawet Neymar wypiął się na klub i czekał w marcu na większe.
        Rozumiem takiego Smyka, młody, obiecujący, talent, zawsze fair wobec klubu, więc dlaczego ma jeździć za czapkę śliwek, jak koledzy mają big kwoty.

    Whiskey Rider
    15 Oct 2020
     11:27am

    Problemy w Lesznie są pewnie duże, jak w każdej drużynie. Tylko oni nie latają z tym do telewizji ani na Facebooka. Załatwiają to przy steku i szklance szkockiej.

    KOLEJARZ FAN
    15 Oct 2020
     11:31am

    Sprawa jest prosta i akurat pretensji nie można mieć ani do młodych ani do Rusieckiego. Poprostu sytuacja która musiała nastąpić. Wprowadzono u24 i chłopaki dostali oferty na poziomie 700 tys. za podpis + punktowka. Czyli realnie odchodząc mogą zarobić po około 1,4-1,5 bańki za sezon. W Lesznie przy takim składzie nie stać na wydanie kolejnych prawie dwóch milionów żeby dołożyć do budżetu. Dodatkowo jeden z nich i tak pod ósemka by siedział czekając na szanse startu. To spowodowało że młodzi zaczęli myśleć o odejściu. Raz żeby zarobić, dwa zęby nie blokować koledze miejsca. Wyszło że obaj odchodzą. Trudno trzeba szanować ich decyzje i chęć wyjścia spod parasola i strefy komfortu. Chcą się sprawdzić w nowych warunkach. W Lesznie nikt z nich nie zrezygnował obaj mieli propozycję startu w Unii. Owszem nie za tak wielkie pieniądze jak gdzie indZiej. Trudno. Pewne natomiast jest to co sami podkreślają że prędzej czy później do Unii wrócą. Tyle całą prawda trzeba to uszanowac.

    Żwirek
    15 Oct 2020
     6:22pm

    Już kiedyś jeden z dwóch…dobrze zapowiadajacych się młodych byczków poszedł za kasą do Czewy..potem po 10 latach wrócił do Unii jako sredniak..zwiedzając przy okazji połowę klubów..drugi..chociaż różnie mu się wiodło jeździł 20 lat w swoim ukochanym klubie i do dzisiaj jest ikoną obok Leigh i „Jankesa”
    Każdy jest kowalem własnego losu..ale w Unii źle Smyku by nie miał..bankowo

    Kama
    15 Oct 2020
     11:01pm

    Tu przede wszystkim wazne sa punkty druzynowe a nie indywidualne. Mamy wielu zawodnikow ktorzy jezdza GP a pozniej zawalaja mecze ligowe. Moze w tym tkwi sekret:)

Skomentuj

16 komentarzy on Piotr Baron: Król Midas? To określenie pasuje raczej do prezesa Rusieckiego
    Zdzisław Dyrma
    15 Oct 2020
     9:47am

    A ja myślę, że ten cukierkowy obraz klubu z Leszna jest już przesłodzony i robi się trochę niestrawny. Tylko achy i echy, jak jest cudownie a przed trudnym sezonem 2020 dwóch słodziaków nagle nie chciało podpisać umów.
    Różne głosy dochodziły wtedy z rolnikowa…
    Pierwszą ofiarą taj cudownej atmosfery został Jaroslaw Hampel, kierunek Lublin.
    Wtedy nagle dwóch buntowników pokochało na nowo swój ulubiony klub, kwoty kontraktowe zaczęły im pasować…
    Ciekawe, jak na tle pozostałych kolegów z drużyny, którzy parafowali dokumenty na samym początku, bez obrażania się na klub i Covid, wyglądały umowy panów Nejmara i Rosjanina?

    A dzisiaj, w tej cudownej , mistrzowskiej atmosferze, nagle odchodzą dwa młodzi, obiecujący zawodnicy, na których stawiano tyle lat, byli tacy cudowni, to miały być nowe ikony leszczyńskich byków.

    Kumac kibicei chyba kumają o co kaman…

      Bartek
      15 Oct 2020
       1:37pm

      Kumaci kibice kumają że dobro klubu jest najważniejsze. Jak młodzi ludzie wolą większe pieniądze gdzie indziej niż w swoim macierzysty klubie to o czym my tu rozmawiamy? Przepisy o U24 podniósł ich wymagania finansowe i tyle. A jak inni chcą tak im płacić to ok, widocznie ich na to stać.

        Teodor
        15 Oct 2020
         2:10pm

        Ameryki nie odkryłeś, każdy lubi duże pieniądze. Za małe dulary nawet Neymar wypiął się na klub i czekał w marcu na większe.
        Rozumiem takiego Smyka, młody, obiecujący, talent, zawsze fair wobec klubu, więc dlaczego ma jeździć za czapkę śliwek, jak koledzy mają big kwoty.

    Whiskey Rider
    15 Oct 2020
     11:27am

    Problemy w Lesznie są pewnie duże, jak w każdej drużynie. Tylko oni nie latają z tym do telewizji ani na Facebooka. Załatwiają to przy steku i szklance szkockiej.

    KOLEJARZ FAN
    15 Oct 2020
     11:31am

    Sprawa jest prosta i akurat pretensji nie można mieć ani do młodych ani do Rusieckiego. Poprostu sytuacja która musiała nastąpić. Wprowadzono u24 i chłopaki dostali oferty na poziomie 700 tys. za podpis + punktowka. Czyli realnie odchodząc mogą zarobić po około 1,4-1,5 bańki za sezon. W Lesznie przy takim składzie nie stać na wydanie kolejnych prawie dwóch milionów żeby dołożyć do budżetu. Dodatkowo jeden z nich i tak pod ósemka by siedział czekając na szanse startu. To spowodowało że młodzi zaczęli myśleć o odejściu. Raz żeby zarobić, dwa zęby nie blokować koledze miejsca. Wyszło że obaj odchodzą. Trudno trzeba szanować ich decyzje i chęć wyjścia spod parasola i strefy komfortu. Chcą się sprawdzić w nowych warunkach. W Lesznie nikt z nich nie zrezygnował obaj mieli propozycję startu w Unii. Owszem nie za tak wielkie pieniądze jak gdzie indZiej. Trudno. Pewne natomiast jest to co sami podkreślają że prędzej czy później do Unii wrócą. Tyle całą prawda trzeba to uszanowac.

    Żwirek
    15 Oct 2020
     6:22pm

    Już kiedyś jeden z dwóch…dobrze zapowiadajacych się młodych byczków poszedł za kasą do Czewy..potem po 10 latach wrócił do Unii jako sredniak..zwiedzając przy okazji połowę klubów..drugi..chociaż różnie mu się wiodło jeździł 20 lat w swoim ukochanym klubie i do dzisiaj jest ikoną obok Leigh i „Jankesa”
    Każdy jest kowalem własnego losu..ale w Unii źle Smyku by nie miał..bankowo

    Kama
    15 Oct 2020
     11:01pm

    Tu przede wszystkim wazne sa punkty druzynowe a nie indywidualne. Mamy wielu zawodnikow ktorzy jezdza GP a pozniej zawalaja mecze ligowe. Moze w tym tkwi sekret:)

Skomentuj