fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W 9. kolejce Nice 1. Ligi Żużlowej zasadniczo bez niespodzianek. Jeśli rzecz jasna nie liczyć tego, że Lokomotiv Daugavpils wreszcie uraczył fanów zwycięstwem na własnym stadionie. W Gdańsku kibicom PGG ROW-u Rybnik serca stanęły dwukrotnie, a w Tarnowie dopiero w ostatnim biegu zapewnili sobie zwycięstwo. Emocji więc cała masa, a i pogoda (przynajmniej w Polsce) postanowiła wreszcie być prawdziwie żużlowa.

Procent odjechanych meczów w poszczególnych kolejkach wyraźnie rośnie. W poprzedniej serii udało się odjechać dwa i pół spotkania, tym razem było tego aż dwa i 13/15! Już naprawdę niewiele brakuje do pełni szczęścia. Po wielu tygodniach doczekaliśmy się również niepokonanego zawodnika. U jednych nadzieje na utrzymanie zaczęły spowrotem się tlić, inni łudzą się, że jeszcze dopadną Rekiny. Oto nasze zestawienie pierwszoligowego Hop-Bęc:

HOP:

1. Wystrzałowa forma Petera Ljunga

37-letni Szwed od samego początku rozgrywek prezentuje równą, wysoką formę. Niemal we wszystich spotkaniach przywoził dwucyfrowe zdobycze punktowe. W niedzielę oficjalnie osiągnął swój szczyt. Był absolutnie nie do ugryzienia przez żużlowców Car Gwarant Startu Gniezno i to przede wszystkim dzięki jego wybornej formie Unia Tarnów mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Mało tego, kompletny występ Skandynawa wywindował go na czoło najlepiej punktującego zawodnika zaplecza elity. Jego średnia biegowa wynosi w tym momencie 2,345 punktu i wyprzedza Mateusza Szczepaniaka o 0,045 oczka. Jeśli zawodnik i zespół będą tak regualarnie punktować, to może jednak będą oczekiwane emocje na finiszu ligi?

2. Równa jak nigdy dyspozycja żużlowców Car Gwarant Startu Gniezno

OK, gnieźnianie swój mecz przegrali, więc gdzie tu powody do zachwytów, zapytacie. A potem dodacie, że przecież żaden z zawodników gości nie zdobył nawet dwucyfrówki! I wszystko się zgadza, ale bardzo ciekawe i napawające optymizmem jest co innego. Otóż na równym poziomie punktowali wśród przyjezdnych wszyscy! Nikt drużynie nie zawalił spotkania, jak to ma miejsce praktycznie za każdym razem, gdy ta mecz przegra. Najgorszy z piątki seniorów, Adrian Gała zdobył 7 punktów. Juniorzy? Łącznie 5 punktów i 3 bonusy. To wszystko złożyło się na 44 punkty na bardzo trudnym terenie w Tarnowie. W takiej dyspozycji gnieźnianie nie powinni mieć problemów z uzyskaniem punktu bonusowego w rewanżowym spotkaniu. To w zasadzie zapewniłoby im udział w play-off po raz drugi z rzędu.

3. Lokomotywa ruszyła

Zawsze miło, gdy zespół po pięciu z rzędu porażkach wreszcie zdobywa dwa punkty. Na bonus już nie starczyło, ale dobre i to. Choć z drugiej strony ten właśnie bonus zbliżyłby podopiecznych Nikołaja Kokina na zaledwie jeden punkt do swoich weekendowych rywali z Łodzi i pozwoliłby wierzyć na uratowanie tego sezonu. Z ciekawostek, Wadim Tarasienko przypomniał sobie, jak zdobywa się duże ilości punktów. 25-letni Rosjanin, który na przestrzeni miesiąca dwukrotnie nie był w stanie zdobyć ani jednego punktu dla swojego zespołu, tym razem pokazał klasę. Dla odmiany kiepsko pojechał czołowy junior rozgrywek, Oleg Michaiłow, którego dwukrotnie wykluczał arbiter. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy raz od niepamiętnych czasów Łotysze stanowili monolit. Pytanie tylko, czy nie za późno.

BĘC:

1. Koszmar Siergieja Łogaczowa

To był pierwszy wiraż pierwszego wyścigu Zdunek Wybrzeża z PGG ROW-em Rybnik. Czyli tam, gdzie z reguły najwięcej się dzieje. Zawodnicy nie są wtedy jeszcze wjeżdżeni w spotkanie i swoje ustawienia motocykli regulują niemal całkowicie w ciemno. Kim Nilsson, zawodnik gospodarzy w sposób niezamierzony zrobił uślizg i nie zostawił miejsca Rosjaninowi. Karetka na torze to zawsze bardzo zły znak. Ale widok zawodnika przytwierdzonego poziomo do noszy i ładowanego do tyłu erki jest mrożący krew w żyłach. Po paru godzinach okazało się, że ma Łogaczow uszkodzone płuca ale żadnych złamań. Fakt, że kręgosłup pozostał cały zawdzięcza chyba wyłącznie temu, że miał na sobie ochraniacz, który po wypadku Darcy’ego Warda nosi już na szczęście większość zawodników. Wracaj jak najszybciej, Siergiej!

2. Wieczne marudzenie Orła Łódź

W wyjazdowym meczu Orła z Lokomotivem Daugavpils, goście zgłaszali pretensje co do stanu toru. Ponownie. Wcześniej wskutek takich zabiegów odwołano ich spotkanie w PGG ROW-em Rybnik w ramach 2. kolejki. Tam też miało być niebezpiecznie, choć drużyna gospodarzy chciała jechać. W minioną niedzielę na szczęście udało się odjechać spotkanie prawie w całości i do tego jeszcze zachować łodzianom bonus. Ponownie, gospodarze nie widzieli przeciwskazań do jazdy a Kjastas Płodżuks po meczu stwierdził, że występował na dużo gorszych torach. Jasną sprawą jest, że bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze. A jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że niezadowolony z warunków torowych u gospodarzy jest z reguły właśnie Orzeł. Jednocześnie wśród łódzkich kibiców panuje opinia, jakoby ich Motoarena była do bólu przewidywalna dla gości. Może jednak czas chwycić się za „tę” właśnie część ciała i po prostu jechać?

3. Koniec grupy pościgowej?

Na teraz w tabeli wygląda to bardzo mizernie. Rybnik 14 punktów, Gniezno 9, Ostrów i Tarnów po 8. Sytuację może jeszcze uratować fakt, że wicelider oraz Arged Malesa TŻ Ostrovia mają do rozegrania po zaległym spotkaniu, a tarnowskie Jaskółki nawet dwa. Ci ostatni mają w bezpośrednim domowym meczu z PGG ROW-em do odrobienia 8 punktów, co jest jak najbardziej w ich zasięgu. Niestety, wygląda na to, że stawiane w roli współfaworytów ekipy z Łodzi i Gdańska rzuciły już ręcznik i będą walczyć o to, aby psim swędem załapać się do play-off. Na nic więcej nie pozwala im obecna dyspozycja. Trochę szkoda, bo dobrze, gdy wielkie ośrodki walczą o PGE Ekstraligę. Z drugiej jednak strony świetnie, jeśli niedoceniane wcześniej drużyny Car Gwarant Startu i Ostrovii ucierają nosa tak rywalom jak i ekspertom. Czy jednak zdołają dopaść rozpędzone Rekiny? Coraz mniej na to wskazuje…

MATEUSZ ŚLĘCZKA