Wiktor Kułakow ma już podpisane kontrakty w trzech ligach. FOT. MATEUSZ DZIERWA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon zasadniczy w Nice 1. Lidze Żużlowej nieubłaganie zbliża nam się do końca. Co za tym idzie, mamy na horyzoncie coraz mniej niewiadomych i dla niektórych klubów zdecydowanie nie jest to dobra wiadomość. Wie już na przykład Zdunek Wybrzeże, że w tym roku znów nici z play-off. Wie też Orzeł Łódź, że już w zasadzie tylko mały cud może go uchronić przed barażami o uniknięcie spadku. Na szczęście, przedostatnia kolejka obfitowała też w wiele innych ciekawych wydarzeń. Jakich? Oto nasze Hop-Bęc:

HOP:

1. Wiktor Kułakow już jeździ ligę wyżej

Nie wiemy, czy Unia Tarnów awansuje do finału play-off i podejmie rękawicę, by powalczyć o awans do PGE Ekstraligi, ale w zasadzie pewne jest, że w przyszłym sezonie wyląduje tam Wiktor Kułakow. Młody Rosjanin zarzeka się co prawda, że pierwszeństwo w rozmowach ma jego obecny klub, ale wątpliwe, by nie skorzystał z okazji spróbowania się wśród najlepszych w razie braku awansu Jaskółek. Kułakow od dłuższego już czasu prezentuje bardzo wysoką dyspozycję, a 18 oczek w sobotnim meczu przeciw Wybrzeżu to jej ukoronowanie. Wraz z Peterem Ljungiem przewodzi w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi i jego pojedynek z Andrzejem Lebiediewem w Daugavpils już w najbliższą niedzielę zapowiada się fascynująco.

2. Ostrovia nie pękła w Gnieźnie    

Uwaga, ciekawostka. Aż 11 kolejek kazał na siebie czekać remis w meczu pomiędzy zespołami 1. ligi. Zaszczyt ten przypadł w udziale drużynom z Gniezna i Ostrowa, które w tym sezonie jadą względem siebie tak równo, że taki wynik to w zasadzie żadna niespodzianka. Rezultat oscylował wokół remisu przez całe spotkanie, a przypieczętowali go goście, wygrywając drugi z biegów nominowanych. W obydwu drużynach zdobyte punkty rozłożyły się na podobną liczbę zawodników, w obydwu również zawiódł jeden zawodnik (Kurdiaszow w Gnieżnie, Gapiński w Ostrowie). Również w każdej z drużyn jeden z juniorów zdobył po jednym punkcie. Słowem – przeznaczenie. Większe słowa uznania oczywiście dla podopiecznych Mariusza Staszewskiego, bo wywalczyć remis na bardzo trudnym terenie to nie lada sztuka. Może się okazać, że te właśnie drużyny zobaczymy w półfinale rozgrywek. Emocje gwarantowane!

3. Rekiny pokazały charakter

Niby to żadna sztuka wygrać z ostatnią drużyną ligi, szczególnie, gdy się jej przewodzi. A jednak, gdy Orzeł prowadził z faworytem dwoma punktami przed biegami nominowanymi, w oczach przyjezdnych pojawiła się obawa, że ten sezon można jeszcze pokazowo położyć. Stracić pierwsze miejsce, trafić na mocnego rywala w półfinale, co w połączeniu z niskim morale mogłoby doprowadzić do katastrofy. A jednak końcówka w wykonaniu Rekinów była piorunująca. Dwa podwójne zwycięstwa sprawiły, że ich zwycięstwo na papierze wydało się być zupełnie przekonujące. Stara prawda mówi, że dobrą drużynę poznaje się po tym, że jest w stanie wygrać mecz nawet wtedy, gdy nie idzie. Rybniczanie w tym sezonie, gdy już przegrywali, nie byli w stanie odwrócić losów meczu. Czyżby przełom nastąpił w najważniejszym momencie?

BĘC:

1. Kai się nie sprawdził

Kai Huckenbeck był do Łodzi sprowadzany jako zawodnik z wieloletnim stażem w PGE Ekstralidze, mogący pociągnąć Orła do play-off. Nic takiego jednak się nie stało. Niemiec zalicza sezon co najwyżej przeciętny, zdobywając podobną liczbę punktów, co ligę wyżej w barwach Grudziądza. Jakby nie patrzeć, to regres. Wśród najskuteczniejszych ligowców zajmuje średnio zaszczytne 29. miejsce, a jego forma licuje z pozycją Orła w tabeli Nice 1. Ligi Żużlowej. W spotkaniu z PGG ROW-em Rybnik 26-latek zdobył dwa punkty i bonus, i to właśnie jego kiepska forma w dużej mierze zadecydowała o porażce miejscowych, sprowadzając odbicie się z ostatniego miejsca w tabeli do kategorii małego cudu. Huckenbeck dwucyfrówkę zaliczył ostatnio w połowie czerwca i chyba będzie musiał szukać sobie miejsca gdzie indziej, jeśli prezes Skrzydlewski zamierza śnić o potędze w przyszłym sezonie.

2. Enigmatyczny występ Zdunek Wybrzeża w Tarnowie

Nikt nie oczekiwał od podpiecznych Mirosława Berlińskiego zwycięstwa w „Jaskółczym Gnieździe”. To, że sezon mogą spisać na straty wiadomo już od dłuższego czasu, a Unia jest na fali wznoszącej, co udowodniła rozbijając u siebie nie tak dawno lidera z Rybnika. Patrząc więc na wynik można by uznać, że ośmiopunktowa porażka ujmy nie przynosi. Patrząc jednak dokładniej w punktację poszczególnych zawodników gości można zaryzykować tezę, że ten mecz był do wygrania! Zerknijmy: Pieszczek zdobył 14 punktów, ale potrzebował do tego aż siedmiu startów. Po drodze wygrał tylko dwukrotnie, przydarzyło mu się też zero. Mikkel Bech, siedem startów i dwie taśmy! Gomólski – defekt, zero a potem punktuje jakby nigdy nic. Cyfer – 7 punktów w czterech startach, ale dwa razy był zmieniany. W oczy bije nieprzewidywalność jeźdźców z Pomorza. Konia z rzędem temu, kto przewidzi jak w następnym biegu pojedzie którykolwiek z liderów. Może właśnie to jest główną przyczyną ich indolencji w tym roku?

3. Chyba już wszystko jasne…

Niby jest jeszcze jedna kolejka i coś tam się może pozmieniać, ale tabela wydaje się być bezlitosna. Znamy czwórkę do play-offów i jedyna niewiadoma to uczestnik barażu o utrzymanie. Z tym, że aby uciec spod topora, Orzeł musiałby wygrać w Ostrowie i liczyć na zwycięstwo Unii Tarnów na Łotwie. Lokomotiv w tej kolejce pauzował i po tak długiej przerwie forma podopiecznych Nikołaja Kokina to spora niewiadoma. W tym właśnie nadziei mogą upatrywać łodzianie, choć w Ostrowie wygrać im będzie piekielnie ciężko. Na siłę można by się jeszcze popodniecać układem par w półfinałach play-off, ale prawda jest taka, że cała czwórka jest w tym sezonie zaskakująco wyrównana. Dość powiedzieć, że zdecydowany faworyt z Rybnika wszystkie swoje mecze przegrał właśnie z pozostałą trójką, z którą przyjdzie mu walczyć w fazie finałowej. Póki co, studzimy więc emocje i w spokoju czekamy na danie główne.

MATEUSZ ŚLĘCZKA