W 1977 roku odniósł ciężką kontuzję na własnym torze, w Belle Vue Aces, doznając skomplikowanego złamania nogi. Pomimo to próbował bronić tytułu mistrza świata. Zmagając się z ogromnym bólem i będąc niezdolnym do chodzenia bez kul – był bardzo blisko. W Goeteborgu zajął… drugie miejsce.
W Szwecji Peter Collins przegrał tylko z Ivanem Maugerem (14 pkt), zdobywając 13 oczek. Pokonał o punkt Ole Olsena i kolegę z reprezentacji – Michaela Lee. Miał wtedy tylko 23 lata, a już okazał się twardzielem. Początki Petera miały jednak miejsce wcześniej, znacznie wcześniej. W sezonie 1977 jako 23-latek był już liczącym się żużlowcem, z pokaźnym dorobkiem na światowych torach. Zatem po kolei…
Peter Spencer Collins urodził się 24 marca 1954 roku w szpitalu Davyhulme w Urmston. To dzielnica Manchesteru. Jako dzieciak pracował w szkolnym ogrodzie, aby zaoszczędzić na pierwszy motocykl, potem spędził dwa lata jako praktykant w firmie Shell, zanim zdecydował się skoncentrować na karierze żużlowca. Przez wszystkie lata startów (1971-1986) reprezentował Belle Vue Aces, drużynę, której kibicował jako dziecko. Trochę jak tarnowski Zygmunt Pytko u nas. Jedynym innym klubem, w którym jeździł, był nieistniejący już Rochdale Hornets, czyli drużyna rezerw, zwana przedszkolem Belle Vue, w której spędził pierwszy rok swojej kariery, na wypożyczeniu.
Peter przejechał swój pierwszy pełny sezon dla Aces w 1972 roku, osiągając zawrotną, jak na debiutanta, ale też jak na starego wyżeracza, średnią 8,44 (na 12 możliwych), w meczach ligi brytyjskiej. Miał wtedy zaledwie osiemnaście lat! W inauguracyjnym sezonie wygrał z Aces ligę i puchar w jednym roku. To się nazywa wejście do speedwaya!
Podczas swojej kariery Peter Collins wygrał 10 mistrzostw świata w zawodach na żużlu – raz indywidualnie, cztery w parach i pięć w DMŚ. Dzięki temu był, do ery Tajskiego, najbardziej utytułowanym brytyjskim jeźdźcem w historii. Jeszcze mleko nie obeschło Peterowi pod nosem, a on już mógł poszczycić się tytułem w londyńskim finale DMŚ, zdobytym dla ekipy Wspólnoty Narodów, choć wówczas reprezentowanej wyłącznie przez Angoli, na sezon 1973. Dziewiętnastolatek uzbierał komplet 12 punktów w czterech startach i był zdecydowanym liderem złotej ekipy.
Potem w DMŚ było tylko lepiej. Jeszcze czterokrotnie, po Londynie, wieszał na szyi krążek z najcenniejszego kruszcu. Co ciekawe, na pięć tytułów, aż trzy osiągnął w Polsce. Chorzów (1974-12 punktów) i dwukrotnie Wrocław (1977 i 1980-po 10 oczek) były szczęśliwe dla Collinsa, przy czym na dorobek zawodnika zawsze składały się tylko cztery wyścigi, bo taki był system rozgrywania zawodów, a ściśle czwórmeczów DMŚ. Równie dobrze Peter wspomina nasze tory z powodu osiągnięć indywidualnych. Debiut w IMŚ zaliczył w… Chorzowie. To był sezon 1973, a angielski junior uzbierał 6 punktów, zajmując 12. lokatę. Taki sam dorobek w zawodach mieli sklasyfikowani bezpośrednio przed młokosem, znani i uznani zawodnicy “z nazwiskami”, nasz Edward Jancarz i Szwed Anders Michanek. Niezłe towarzystwo – prawda?
Trzy lata później, na tym samym obiekcie Peter nie miał sobie równych. Wygrał z czternastoma punktami. Za plecami Malcolm Simmons, Phil Crump, Ivan Mauger i polski lider Zenon Plech. To był, jak się okazało, punkt kulminacyjny kariery, wówczas ledwie 22-latka Collins`a.
W następnym roku także był w gronie faworytów i osiągnął znakomitą formę tuż przed szwedzkim finałem w Goeteborgu. Niestety, parszywa kontuzja zniweczyła plany obrony tytułu. Większość obserwatorów nie dawała szans niemogącemu poruszać się bez kul Collinsowi. Wielu nie rozumiało, po co w ogóle zdecydował się na występ, zamiast “wpuścić” pierwszego rezerwowego do stawki. Po finale musieli jednak odszczekać krytykę. Peter nie tylko wystąpił, ale bynajmniej, nie był statystą. Wywalczył, bo to najlepsze słowo, obrazujące determinację zmagającego się z rywalami i doskwierającym bólem Brytyjczyka, srebro, z dorobkiem 13 punktów, rozdzielając na podium złotego Maugera i brązowego Olsena. Taki był z niego kozak!
W parach Collins był równie skuteczny jak w drużynie. Co interesujące, każdy spośród czterech tytułów mistrzowskich zdobywał z… innym partnerem. Pierwsze dwa występy w tym championacie nie były szczęśliwe dla Petera. Szczególnie musiał boleć brak medalu na domowym torze w Manchesterze, gdy w sezonie 1974 Brytyjczycy zajęli lokatę tuż za podium. Collins uzbierał w sześciu biegach 12 oczek, jego parowy, Dave Jessup dorzucił 8 i obaj musieli obejść się smakiem. Do “pudła” zabrakło oczka. W tamtym finale krążki wzięli Szwedzi z Michankiem i Sjostenem, przed Australią (Boulger, Phil Crump) oraz… Nową Zelandią, wtedy prawdziwą potęgą, która gospodarzy wyprzedziła ledwie, ledwie, z uwagi na słabą dyspozycję Barry’ego Briggsa (4 pkt). Niezawodny Mauger dorzucił jednak 17 bezcennych punktów i to wystarczyło do najniższego stopnia podium.
Collins musiał być rozczarowany, tym bardziej, że w kolejnym roku, tym razem w “ulubionym” Wrocławiu, znowu znaleźli się Brytyjczycy tuż za medalistami. Przełom nastąpił w sezonie 1977 na domowym obiekcie Belle Vue. Tym razem Peter, wespół z Malcolmem Simmonsem, zdeklasował konkurencję. Ich dorobek to 28 punktów na 30 możliwych! Srebrni Szwedzi i brązowi reprezentanci RFN-u zgromadzili aż o 10 mniej. To był początek złotych żniw Collinsa w parach. Potem jeszcze trzykrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Tym razem jednak nie ma na mapie triumfów, tak szczęśliwych dla Anglika, torów w Polsce. Kolejne tytuły zdobywał w Krsko, Goeteborgu i… Lonigo.
29 marca 1987 roku ostatni raz Peter Collins dosiadł motocykla żużlowego na “swoim” stadionie w Manchesterze. Nie był jeszcze żużlowym oldbojem, miał 33 lata, ale uznał, że jego sponiewierane i wielokrotnie doświadczone przez, często ciężkie, kontuzje ciało, domaga się odpoczynku i odmawia współpracy na poziomie sportu wyczynowego. Postanowił więc zakończyć etap ścigania, ale nie zerwał kontaktu z żużlem.
Po przejściu na emeryturę stał się częścią zespołu odpowiedzialnego za uratowanie klubu, po sprzedaży stadionu Hyde Road. Potem stał się również szanowanym komentatorem telewizyjnym w Sky Sports. W listopadzie 2001 roku otrzymał prestiżowy MBE (Order Imperium Brytyjskiego) za zasługi w wyścigach motocyklowych.
Peter ma czterech braci, wszyscy byli żużlowcami! Les, który zajął drugie miejsce za Brucem Penhallem w finale światowym za Oceanem, w Los Angeles z sezonu 1982, osiągnął najwięcej pośród pozostałych. Kolejni to Phil (nie chodzi o wokalistę i perkusistę Genesis – dop. red.), Neil i Stephen.
Wraz z żoną Angelą, Peter ma syna i córkę. Syn Chris i siostrzeniec Aidan również próbowali sił w speedwayu, ale obaj wycofali się ze sportu. Nie mieli talentu na miarę dorobku i niesłychanego, zadziwiająco wczesnego i skutecznego początku Petera Collinsa, najwybitniejszego wedle osiągnięć, choć rzadko wspominanego, z uwagi na brak skandali, afer i występków z jego udziałem. Wygląda na to, że Peter był zbyt prawy, stateczny i porządny, by mocniej zapaść w serca i pamięć, choć obiektywnie zgarnął tak wiele.
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Źródła: wikivisually, wikipedia, speedwaybikes, enacademic, revolvy.
Żużel. Był pierwszym mistrzem po II WŚ. Dziś kończyłby 113. lat
Żużel. Co za kibic! Czekał na karnet Falubazu… całą noc!
Żużel. Wyróżnienie dla uczestnika cyklu SGP! Został nominowany do prestiżowej nagrody!
Żużel. Postrach Apatora z nowym klubem! Wystartuje w Krakowie!
Żużel. Więcej jazdy dla młodzieżowców. Przełomowa reforma!
Żużel. Rodzinka Janowskich w Dubaju, Hansen na strzelnicy i Tungate z Mikołajem