Foto: Facebook Mateusz Sochowicz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po bobslejach, narciarstwie alpejskim, łyżwiarstwie szybkim i snowboardzie przyszła pora na saneczkarstwo i to tej dyscyplinie sportu jest poświęcony piąty odcinek ‘’Gościa olimpijskiego’’ – cyklu Macieja Mikołajczyka, redaktora PoBandzie. Tym razem naszymi rozmówcami byli zawodnicy Mateusz Sochowicz i Klaudia Domaradzka oraz trener Marek Skowroński.

 

Mateusz Sochowicz w listopadzie na torze w Yanqing miał koszmarny wypadek. Mimo to 25–letni sportowiec nie bał się powrotu na olimpijski obiekt. – Na początku bałem się w ogóle powrotu na tor. Nie wiedziałem jak moje ciało zareaguje na przeciążenia po takiej przerwie i jak noga to wytrzyma. Ten tor nie budził we mnie wspaniałych wspomnień. Jedna bramka, gdy ją widziałem, to mi się nie podobała, jakiś ładunek emocjonalny tam zadziałał, lecz nie bałem się. Widziałem, że wszyscy dojechali do mety, dodatkowo przepracowałem to z psychologiem.

Jakie wrażenia wywarł na zawodniku z Wrocławia obiekt w Chinach? – Ten tor oceniam średnio. Był taki pół na pół, góra trochę techniczna, dół bardziej szybkościowy, długo się napędzał i na końcu jakby oddawał całą prędkość. Tor różnił się praktycznie wszystkim. Każdy ma inną specyfikę, inne promienie wiraży, inną wysokość jazdy po nich. Nowe tory budowane są w prosty sposób, bez trudności. Nie było czuć na nim siły odśrodkowej, był taki bezimienny.

Igrzyska w Pekinie były drugimi w karierze Sochowicza. Jego zdaniem w porównaniu z Koreą Południową tegoroczna sportowa impreza wypadła korzystniej. – Po pierwsze, mieliśmy lepsze apartamenty. Organizacja była dobra, podzielona na trzy wioski. Myślę, że każdy ze swojej miał na obiekty blisko. Alpejczycy bardzo sobie to chwalili, natomiast z tego co słyszałem, to dziennikarze mieli przechlapane. Ani jednej pozytywnej opinii na transport i infrastrukturę. Na jedzenie też nie można było narzekać. Azja ma swoją kuchnię. Ja lubię ryż w każdej postaci, jadłem też dużo krewetek i wołowinę.

Nasz najlepszy saneczkarz poprawił swój rezultat z Pjongczangu, ale nie jest zadowolony z 25. miejsca. – Jeszcze cztery miesiące temu powiedziałbym, że plan minimum to jest wejście do czołowej 15. Ciężko mi się mówi o wynikach, bo są średnim wyznacznikiem tego, w jakiej formie byłem. Trzy miesiące bez jazdy na sankach. Miałem tylko 6 przejazdów treningowych, Trzeba było na tym torze trochę improwizować. Z tej lokaty po tylu błędach nie jestem usatysfakcjonowany i chciałbym więcej.

Teraz przed dwukrotnym olimpijczykiem trudny wybór. Co przemawia za tym, by został przy saneczkarstwie, a jakie są argumenty przeciw? – Na pewno moja miłość do sportu. Możemy robić to, co lubimy. To jest nasza praca, a z drugiej strony, to przydałoby się zacząć jakieś życie po sporcie. Po wypadku do mnie to dotarło, że trzeba się obudzić, bo sport nie jest wieczny.

Sochowicz w 2021 roku na mistrzostwach świata był szesnasty. Czy to jego największe osiągnięcie? – Jedynie mogę to porównać z podium w sztafecie w Oberhofie.

Z kolei Klaudia Domaradzka ukończyła swoje zmagania w Państwie Środka na 27. pozycji. – W nadchodzących miesiącach na pewno będę chciała odpocząć. Skupie się na zamknięciu drugiego roku studiów na kierunku wychowanie fizyczne na Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej w Jeleniej Górze i może pojadę na jakieś wakacje.

Olimpijskie zmagania saneczkarzy upłynęły pod znakiem dominacji naszych zachodnich sąsiadów, którzy wywalczyli komplet złotych medali. – Na sukcesy Niemców składa się bardzo wiele czynników. Stały nabór dzieci i młodzieży do saneczkarstwa w czterech ośrodkach, wokół których działają kluby saneczkowe. Prawidłowy schemat szkolenia od najmłodszych grup do seniorów. Dobrze wyposażona baza szkoleniowa zawierająca wszystkie potrzebne obiekty i trenażery, oraz zatrudniająca trenerów i specjalistów współpracujących jak np. biomechaników. Mechanicy na poziomie kadr i ośrodków. Finansowanie związków sportowych, – zabezpieczenie finansowe zawodników (etaty Policja, Służba Graniczna, Wojsko) i odpowiednia ochrona zdrowia sportowca – wymienia trener Marek Skowroński.

Nasz szkoleniowiec nieźle ocenia występ swoich podopiecznych. – Miejsca zajęte przez zawodników w Pekinie były dobre, biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się jesienią, czyli wypadek Sochowicza, który też w znacznym stopniu wpłynął na całą grupę. Zawodnicy prawie do końca nie wiedzieli, czy na igrzyska pojadą w najmocniejszym składzie czy osłabieni. To było dodatkowym obciążeniem w sferze psychologicznej. Zdajemy sobie jednak sprawę, że mogliby wypaść dużo lepiej, gdyby udało się nam pozyskać na sezon mechanika. Tor był według mnie bezpieczny, wymagający objeżdżenia, aby linia przejazdu była jak najbardziej zbliżona do optymalnej, ponieważ minimalne błędy na tym torze generują duże straty czasowe.

ROZMAWIAŁ MACIEJ MIKOŁAJCZYK