Fot. Wybrzeże Gdańsk
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Czytając wielokrotnie wspomnienia odnośnie pamiętnych derbów można odnieść wrażenie, że ciągle omawiane są te same mecze, co doprowadza do efektu zdartej płyty. Spróbowaliśmy odświeżyć spotkania, które nie są wspominane aż tak często i mogły ulec zatarciu w pamięci kibiców, chociaż odbyły się stosunkowo niedawno i dostarczyły fanom wielu emocji.

Większość z Was pomyślała, że będziemy wspominać pojedynki Torunia z Bydgoszczą. Tym razem wybierzemy bardziej nietypową drogę i cofniemy się do dnia 22 maja 2011 roku, gdy w Gdańsku miejscowe Wybrzeże podejmowało bydgoską Polonię. Po odejściu z klubu Tony Rickardssona i Sebastiana Ułamka stadion w Gdańsku bardzo rzadko zapełniał się do ostatniego miejsca. Tego dnia na stadionie imienia Zbigniewa Podleckiego zasiadło aż około 10 tysięcy kibiców. Z pewnością magnesem była rywalizacja z odwiecznym rywalem, ale kibiców mogła przyciągać również obecność w składzie Wybrzeża Darcy Ward’a, który dołączył do zespołu już po rozpoczęciu sezonu. Spotkanie było wyrównane od samego początku, a prawdziwą gwiazdą był wspomniany wcześniej Ward, zdobywca 14 punktów i 3 bonusów w sześciu startach. Po stronie gdańskiej dzielnie wspierali go szwedzi Tomas Hjelm Jonasson, Mikael Max oraz nieco słabiej dysponowany tego dnia Magnus „Zorro” Zetterstroem. Bydgoszczanie w swoich szeregach posiadali świetnie dysponowanego Emila Sajfutdinowa. Oprócz niego cenne punkty dowozili Robert Kościecha, Tomasz Gapiński, Grzegorz Walasek i Szymon Woźniak.

Przez cały mecz wynik oscylował wokół remisu i decydujące dla losów spotkania miały okazać się wyścigi nominowane. Australijczyk Ward rozstrzygnął na swoją korzyść czternastą gonitwę dnia przywożąc za plecami Tomasza Gapińskiego i Roberta Kościechę, których przedzielił jeszcze Mikael Max ścigający się na swoim drugim motocyklu. Stan meczu po 14. biegu wynosił 44:40 dla gospodarzy. W 15. wyścigu Stanisław Chomski również postawił na Warda, któremu tym razem partnerował Tomas Hjelm Jonasson. Gdańszczanie podwójnie ograli Emila Sajfutdinowa i Grzegorza Walaska i w całym meczu zwyciężyli 49:41, co znacznie przybliżało ich do udziału w play – off.  Cały sezon zakończył się podwójnym sukcesem obu zespołów – awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie odbierajcie nam tej przyjemności z delektowania się tym spotkaniem i nie wspominajcie, że Bydgoszcz to już Kujawy…

Darcy Ward prowadzący gdańską drużynę do triumfów – był to bardzo częsty widok w roku 2011. Fot. wybrzezegdansk.pl

Bydgoszczanie rewanż na przeciwnikach z Gdańska wzięli w maju 2016 roku. W lidze liczącej jedenaście zespołów znalazły się również te dwie niezwykle zasłużone dla polskiego żużla drużyny. Bydgoszczanie lata świetności mieli za sobą i był to okres odbudowy żużla nad Brdą. Drużyna z Gdańska miała z pewnością większe ambicje, ale drużyna znad morza w 2016 roku musiała zadowolić się jedynie szóstym miejscem.

Dużo lepiej w mecz weszli zawodnicy Polonii, którzy po szóstej odsłonie spotkania prowadzili 21:15. Wydatnie pomogło im w tym wykluczenie Renata Gafurowa w wyścigu 4. Osamotniony Dawid Wawrzyniak przegrał podwójnie z parą Marcin Jędrzejewski – Oskar Ajtner – Gollob oraz jazda w kratkę Andersa Thomsena, który zamknął stawkę we wspomnianym szóstym biegu. Gdańszczanie w siódmym biegu utrzymali stratę wynoszącą sześć punktów dzięki zwycięstwu dobrze dysponowanego tego dnia Renata Gafurowa. W kolejnym wyścigu Rosjanin pojechał w ramach rezerwy taktycznej z Linusem Sundstromem, gdańszczanie w wyniku skutecznej rezerwy zbliżyli się na dystans dwóch oczek. Kolejne wyścigi to wymiana ciosów i niezwykle wyrównany stan meczu. Przed wyścigami nominowanymi sytuacja wydawała się niezwykle ciekawa. Bydgoszczanie prowadzili różnicą dwóch punktów, ale w ostatniej odsłonie pod taśmą miał stanąć niepokonany tego dnia Gafurow (nie licząc wykluczenia z 4. wyścigu). W rozgrywanej na raty 14 gonitwie triumfował Sundstrom przed Adamczakiem, Thomsenem i Ajtnerem – Gollobem. Przed ostatnią odsłoną mieliśmy remis. W nim świetnie wystartował Marcin Jędrzejewski, który objął prowadzenie, ale za jego plecami znaleźli się gdańszczanie. Stawkę zamykał Andriej Kudriaszow, który najpierw wyprzedził swojego rodaka Gafurowa, a potem był bliski pokonania Oskara Fajfera. Wynik 4:2 oznaczał zwycięstwo Polonii Bydgoszcz 46:44.

Po stronie gospodarzy znakomicie spisali się Marcin Jędrzejewski i Andriej Kudriaszow (obaj po 10 punktów). Osiem cennych oczek dołożył Damian Adamczak. Niezwykle istotna była postawa młodzieżowców Damiana Stalkowskiego i Oskara Ajtnera – Golloba (obaj po 6 oczek). Gdańszczanie przeciwstawili im przede wszystkim trójkę: Gafurow (12 punktów), Fajfer (11) i Sundstrom (10). Zawiódł Anders Thomsen, który wywalczył zaledwie 4 punkty.

Oskar Ajtner – Gollob dorzucił bardzo ważne punkty do dorobku zespołu. Fot. wybrzezegdansk.pl / Arkadiusz Buczyński

Sezon ligowy 2017 tradycyjnie zakończył się barażami, które wyjątkowo się… odbyły. Doszło w nich do pojedynku zespołów z Torunia i Gdańska. Pierwszy mecz w Toruniu zakończył się wynikiem niespodziewanym lub nawet sensacyjnym. Skazywani na pożarcie goście z Gdańska wywalczyli aż 43 punkty. Dobry wynik to przede wszystkim zasługa Troy’a Batchelor’a (13 punktów i bonus w 6 startach) i mającego wiele do udowodnienia Aniołom Kacpra Gomólskiego (12 punktów w 6 startach). Swoje dorzucili również Anders Thomsen 7 + 1 (5) oraz Mikkela Becha 6 + 1 (6). Prawdziwą rewelacją spotkania okazał się jednak młodzieżowiec przyjezdnych – Dominik Kossakowski, zdobył pięć punktów i aż trzy bonusy w 4 startach. Tym bardziej szkoda, że Dominika prawdopodobnie nie będziemy oglądali w sezonie 2020. Wśród gospodarzy prym wiedli wspomniany już wcześniej Grzegorz Walasek (12 punktów), Chris Holder (10 punktów) i Michael Jepsen Jensen (8 oczek i 3 bonusy).

Wynik meczu został ustalony po pierwszej serii startów. Tak mogli powiedzieć kibice, gdy po trzech wyścigach zobaczyli na tablicy świetlnej wynik 15:3 dla miejscowych. Skuteczne zmiany taktyczne stosowane przez trenera gości – Mirosława Kowalika spowodowały, że po siódmym biegu było już jedynie 23:19 dla gospodarzy po podwójnym triumfie pary Gomólski – Kossakowski nad Pawłem Przedpełskim i Jackiem Holderem. Do 13 wyścigu włącznie przewaga torunian wynosiła od dwóch do sześciu punktów. Przed wyścigami nominowanymi stanęło na rezultacie 41:37 dla Aniołów. Czternasty wyścig i podwójna wygrana miejscowych mógł nieco uspokoić kibiców z Torunia. W ostatniej odsłonie dnia kapitalny występ zanotowała dwójka bohaterów z grodu nad Motławą – Kacper Gomólski i Troy Batchelor, którzy podwójnie ograli Walaska i Chrisa Holdera. Przed rewanżem w Gdańsku kwestia startów w Ekstraklasie 2018 wydawała się w pełni otwarta.

Troy Batchelor i Mikkel Bech wywalczyli na Motoarenie bardzo ważne punkty. Fot. speedwayekstraliga.pl

Tydzień później stadion przy ulicy Zawodników przeżywał prawdziwy najazd fanów obu drużyn. Torunianie byli dopingowani przez bardzo liczną i głośną grupę kibiców. Tego dnia to goście byli stroną dominującą, która obroniła dla Torunia Ekstraklasę. Końcowy wynik 40:50 nie odzwierciedlał przewagi przyjezdnych. To zespół Get Well Toruń dominował przez całe spotkanie i dosłownie zmiótł z toru zespół z Gdańska. Klasą samą dla siebie był Michael Jepsen Jensen (12 pkt + 2 bonusy) oraz Grzegorz Walasek (11 pkt). Wśród miejscowych jedynie Mikkel Bech Jensen prezentował swój należyty poziom – 14 punktów w 6 startach. Na torze z całych sił walczył Kacper Gomólski, który zgromadził na swoim koncie 10 punktów i bonus w 6 startach. Popularny „Ginger” został główną postacią meczu rewanżowego, ale nie ze względu na dokonania sportowe. Przed meczem odebrał połączenia od sponsorów toruńskiego klubu, którzy proponowali korzyści majątkowe w zamian za nieco gorszy występ Gomólskiego. Zawodnik zgłosił sprawę władzom klubu i w rewanżu z całych sił walczył na torze dla swojego zespołu. Sprawa karna zakończyła się dobrowolnym poddaniem się karze przez obu oskarżonych, których skazano na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywny. Ciężko nie odnieść wrażenia, że wskazana sytuacja nie odbiła się na zespole, który tego dnia był cieniem samego siebie. Niezależnie od wątpliwości, to Anioły okazały się zdecydowanie lepsze na torze i obroniły miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Tak zwycięstwo świętowała ekipa toruńska. Fot. speedwayekstraliga.pl/ Dariusz Ryl.

Pamiętnym meczem derbowym dla ekipy z Grudziądza może być mecz z minionego sezonu, gdy Grudziądzanie w końcówce fazy zasadniczej po raz pierwszy triumfowali na toruńskiej ziemi. Był to mecz symboliczny, gdyż w latach osiemdziesiątych żużel w Grudziądzu odrodził się z ogromnym udziałem torunian, którzy utworzyli przy Hallera swoją rezerwową drużynę, która wreszcie dopięła swego i triumfowała w Toruniu. Ogromne zasługi w odniesieniu historycznego zwycięstwa mieli Rosjanin Artiom Łaguta oraz Przemysław Pawlicki, którzy tego dnia zgromadzili odpowiednio dwanaście punktów i dwa bonusy oraz trzynaście oczek. Swoje zrobili również Kenneth Bjerre oraz Antonio Lindbaeck. Po stronie gospodarzy dwoił się i troił Jason Doyle – zdobywca 14 punktów i 2 bonusów. Dziesięć punktów dołożył Chris Holder, dziewięć Niels Kristian Iversen.

Mecz od początku toczył się pod dyktando gości, którzy walczyli o awans do fazy play – off. Po sześciu wyścigach goście prowadzili różnicą aż ośmiu punktów. Adam Krużyński nie korzystał z rezerw taktycznych (nie licząc przewidywanych zmian, gdy Justina Stolpa zastępował rezerwowy Jack Holder), ale gospodarze po dwunastu wyścigach zbliżyli się na dystans zaledwie dwóch oczek. Trzynasty i czternasty wyścig to wymiana ciosów z obu stron. Najpierw podwójnie triumfowała para gości – Przemysław Pawlicki i Artiom Łaguta. Za chwilę tym samym odpowiedzieli Chris Holder i startujący, jako rezerwa taktyczna Jason Doyle. O wszystkim miał zadecydować ostatni wyścig dnia. Do przodu popędził świetnie dysponowany tego dnia Doyle, ale za nim dojechali Łaguta i Pawlicki, którzy pokonali Iversena. Końcowy wynik 44:46 pozwolił gościom na odniesienie sensacyjnego zwycięstwa. Pierwszego i na tę chwilę ostatniego, gdyż torunianie do nowego sezonu przystąpią w I lidze, po zajęciu ostatniego miejsca w ostatnim sezonie PGE Ekstraligi. Czy derbowy trend w meczach pomiędzy tymi zespołami ulegnie zmianie? Być może będziemy mieli szansę na sprawdzenie tej tezy w 2021 roku.

W Toruniu stawiła się bardzo liczna grupa kibiców z Grudziądza. Fot. speedwayekstraliga.pl / Michał Szmyd

A jakie derby Pomorza z ostatnich lat pozostały w Waszej pamięci?

PAWEŁ ZAŁUCKI