Ole Olsen
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już jutro w Warszawie rusza jubileuszowy, 25. sezon cyklu Grand Prix. Do 1994 roku emocjonowaliśmy się finałami jednodniowymi. Głównym pomysłodawcą tej zmiany był nie kto inny, tylko trzykrotny mistrz świata – Ole Olsen, który skutecznie przeforsował pomysł, aby mistrza świata wyłaniać w cyklu turniejów.

– Kiedy Grand Prix startowało w 1995 roku, najwięcej było głosów, że w ten sposób zabijamy żużel. Ja z perspektywy czasu uważam, że nie zabiliśmy tego sportu, a daliśmy szansę na rozwój. Być może dzisiaj mistrzostw w ogóle by już nie było. Osobiście mam wrażenie że od ośmiu, dziewięciu lat mamy zastój – stoimy w miejscu. Potrzeba nowych rozwiązań, aby mistrzostwa zyskiwały jeszcze bardziej na swojej popularności. Świat się dziś zmienia bardzo szybko. Jeśli chcemy mieć rozwój, musimy mień nowe pomysły i z pomocą zawodników je realizować. Oni powinni z nami współdziałać, a nie narzekać, jak niekiedy ma to miejsce. Tylko to może przynieść sukces – mówi Ole Olsen dla Speedway Star.

Duńczyk, jako jeden z niewielu, przeszedł chyba wszystkie szczeble żużlowej kariery. Był zawodnikiem, menedżerem, promotorem czy budowniczym torów. Paru innych funkcji, które sprawował, nie trzeba przytaczać. Jako osoba, która liznęła żużel z każdej strony, najlepiej wie, czego ten sport w tej chwili potrzebuje.

– Najważniejsza rzecz, na jakiej musimy się skupić, to starania, aby do tego sportu przyciągnąć jak najwięcej nowych zawodników. Innym problemem, ale niezmiernie ważnym są koszty. W tej chwili sam start do uprawiania tego sportu jest niezwykle drogi i nie każdego rodzica, a raczej mało którego stać na motocykl dla dziecka, aby mogło rozpocząć treningi. Uważam, że powinny zostać obniżone koszty uprawiania tego sportu, aby był bardziej dostępny. Krocie pieniędzy wydawane są na tunerów, a popatrzmy na motocross, gdzie zawodnik bierze motocykl, jedzie i też jest doskonałe widowisko – kontynuuje Olsen.

Były duński żużlowiec nie ukrywa, że jednym z magnesów dla kibiców mogą okazać się również nowi zawodnicy w cyklu Grand Prix.

– Potrzebujemy więcej świeżej krwi. Kiedyś, w latach 70. ubiegłego wieku, pojawili się nowi zawodnicy jak Zenon Plech czy Rosjanie i ludzi to wtedy  interesowało. Było jakby bardziej kolorowo. Sam startowałem na stadionach, gdzie było około stu tysięcy widzów. Mam nadzieję, że takim małym magnesem będzie debiutujący Leon Madsen czy ten, który dopiero zaczyna swoją karierę w Grand Prix, a potrafi widowiskowo jeździć, Artiom Łaguta – liczy Olsen.

Główny twórca cyklu Grand Prix kolejny problem upatruje w arenach, na których zawody są rozgrywane. Jego zdaniem powinno robić się wszystko, aby zawody były rozgrywane na dużych obiektach.

– Tu innego wyjścia nie ma. Jeśli chcemy pchnąć nowe życie w cykl, jak najczęściej powinniśmy startować na dużych stadionach. Przykład Cardiff czy Warszawy pokazuje, że tych kibiców można jeszcze przyciągnąć. Oczywiście wymaga to wiele zachodu i pomysłów, ale w tym kierunku powinno się jak najszybciej też działać. Pewnie, że niektórzy powiedzą „Olsenowi łatwo się mówi”. Zrobić to wszystko i tchnąć nowego ducha nie jest rzeczą prostą, ale małymi krokami trzeba próbować – kończy Olsen.