Kacper Woryna/ FOT. MATEUSZ DZIERWA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

PGG ROW Rybnik i ZOOleszcz Polonia Bydgoszcz to drużyny, które w sezonie 2020 zmierzą się z nową rzeczywistością. „Rekiny” mają wiele do udowodnienia wszystkim tym, którzy już ich skreślili, z kolei ferajna Jerzego Kanclerza chce się spokojnie utrzymać i nie może się doczekać Derbów Pomorza.

PGG ROW RYBNIK

Zacznijmy od tych, którzy wdarli się do elity. Środowisko żużlowe już nie może się doczekać kolejnych spotkań prezesa Mrozka z PGE Ekstraligą. Charyzmatyczny działacz z pewnością uraczy nas cytatami, które będą zapamiętane na dłużej. Już sobie wyobrażamy jego uśmiech, gdy jakimś cudem uda się zagrać na nosie tym, którzy spisali ROW Rybnik na straty…

No właśnie, czy mowa o cudzie? Raczej tak, choć nie jest też tak, że „Rekiny” są pozbawione atutów. Do rybnickiego obozu już dotarły wieści o trenującym Gregu Hancocku, który mimo przerwy z pewnością pamięta jak się prowadzi motocykl żużlowy. Tylko czy Amerykanin w optymalnej formie to wciąż potencjał na powiedzmy… czołową dziesiątkę ligi? W świecie Zmarzlików, Madsenów, Sajfutdinowów, Kołodziejów… ciężka sprawa.

Niektórzy porównują ROW do Motoru, któremu również nierzadko odbierano szanse na utrzymanie się w elicie. Moim zdaniem sytuacja jest jednak zgoła odmienna. Przede wszystkim drużyna Jacka Ziółkowskiego miała jeden zasadniczy plus – jedną z najlepszych par juniorskich w całej lidze. Wiktora Lamparta i Trofimowa mogli im pozazdrościć w Toruniu, Gorzowie, Zielonej Górze, a nawet Grudziądzu. No i chłopcy tę przewagę zrobili m.in. w starciu z Get Well.

I jeszcze jedno – Motor ma Mikkela Michelsena, który rośnie z miesiąca na miesiąc, z roku na rok. ROW postawił na ludzi, którzy mają wiele do udowodnienia, ale zaliczyli raczej krok w tył. Milik, Lebiediew czy Lambert – mogą wypalić, lecz ich ostatnie wyczyny na kolana nie powalają. Może Łotysz jest wyjątkiem, jego średnia w Nice 1. LŻ (2,307) wygląda dobrze.

Żeby projekt „Utrzymanie ROW-u w Ekstralidze” się powiódł, trzeba znaleźć liderów, gwarantujących regularne dwucyfrówki. Nadzieję widzimy w Kacprze Worynie i… Siergieju Łogaczowie. Ten ostatni rozwija się w dobrym tempie. Czy pójdzie w ślady mistrza Europy i podbije elitę?

Ocena: ROW opuści Ekstraligę po roku (jeśli liczyć tylko aspekty sportowe). Mimo że znajdujemy punkty zaczepienia – zdecydowanie więcej jest wątpliwości. Konkurencja zmontowała bardzo dobre składy. Wzmocnił się Grudziądz (Nicki Pedersen), nieznacznie osłabił się Falubaz (Lindbaeck za Pedersena), lepiej niż rok temu wygląda Stal Gorzów (Iversen u siebie zrobi robotę) i nawet Sparta Wrocław z potencjalną karą dla Maksyma Drabika powinna być spokojna. Tymczasem „Rekiny” muszą liczyć na splot wielu czynników w jednym sezonie. Możliwe, ale mało prawdopodobne.

ZOOLeszcz Polonia Bydgoszcz

David Bellego, który napsuł im krwi m.in. w finale 2. Ligi Żużlowej, Kai Huckenbeck i Andreas Lyager. Nazwiska, które pojawiły się grodzie nad Brdą można podsumować krótko – na tyle było ich stać.

Kibice mogli mieć nadzieję na więcej, bo w spekulacjach pojawiały się takie nazwiska jak Peter Kildemand, Norbert Kościuch czy chociażby Antonio Lindbaeck, ale potoczyło się jak się potoczyło. W Bydgoszczy nie zamierzają jednak płakać, bo wyżej wspomniany tercet może się sprawdzić na zapleczu Ekstraligi.

Bellego był już za dobry na trzeci poziom, Lyager jak sam mówi – uwielbia jeździć na torze przy Sportowej, a Huckenbeck chociażby w barażach o Nice 1. LŻ pokazał, że to może być jego świat.

Kupiony Bellego powinien się odnaleźć w drużynie. Z pewnością pomoże rodak Dimitri Berge, z którym wygrał rozgrywki FIM Long Track of Nations. Ten drugi już ogłosił, że skupia się na klasycznym żużlu, a długi tor idzie w odstawkę. To również dobre wieści dla bydgoskich kibiców.

W Bydgoszczy podziękowano Rene Bachowi i Marcinowi Jędrzejewskiemu i naszym zdaniem – dobrze się stało. Ci zawodnicy nie wyglądają na takich, którzy swój obecny poziom jakoś gwałtownie poprawią. Duńczyk miał niezbyt ciekawy finał startów w Polonii – przyjechał do Poznania z pękniętą ramą, czym rozsierdził Kanclerza. Mimo niemałych zasług z poprzedniego sezonu, za Bachem raczej tęsknić w Bydgoszczy nie będą.

Ocena: Spokojne utrzymanie i tyle. Jerzy Kanclerz dał się poznać jako człowiek spokojnie odbudowujący żużel w Bydgoszczy. Nikt tu się specjalnie nie podpala. Najpierw wzięto pod lupę sprawę ogromnych długów, a później był historyczny, spektakularny awans, po jednym z najpiękniejszych finałów w historii żużla (31:59, 61:29 z Poznaniem). Teraz w grodzie nad Brdą znów obejrzą Derby Pomorza, prawdopodobnie już z nową trybuną. Spróbują napsuć krwi faworytom, a taki Lokomotiv Daugavpils powinni odprawić z kwitkiem.

KONRAD MARZEC