fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon za nami, sezon przed nami. Teraz z kolei pora na okres „widziałem busa”. Będzie gorąco, ale tylko w wybranych, nielicznych obszarach. Zasadniczo pewnie nic się nie zmieni, bo i po co? Mamy przecież najlepszą (jedyną?) żużlową ligę świata, a przedłużenia pandemii nikt nie bierze na poważnie. Pociśniemy więc sobie o ten czy inny transfer, pospieramy z uporem godnym lepszej sprawy o wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy i tyle. A co w kwestiach podstawowych? Owszem, wrócą tylko dopiero wówczas, gdy boleśnie dotkną konkretnego zawodnika, klub albo całą dyscyplinę.

Na początek polski kevlar w składzie. Zmiany? Zero. Nadal nieprzydatny w meczu fotomodel będzie się prezentował. Najlepiej za jakieś drobne, bo w zawodach i tak nie wystąpi, o ile nie dojdzie do nieprzewidywalnej katastrofy. Zatem przepis o promocji swojaków wciąż pozostaje beznadziejnie martwy. Dobre intencje, cały bagaż ideologii a życie swoje. Co z tego, że wymaga się od klubów kontraktowania dwóch rajderów znad Wisły skoro w skrajnym przypadku żaden nie ma obowiązku wystartowania choćby w jednym wyścigu. To się nie zmieniło i zapewne nie zmieni. Jest ktoś na horyzoncie kto miałby krótkowzroczny interes w dokonaniu radykalnych zmian? Raczej nie. Będzie więc nadal w zestawieniu figurant bądź dwóch z paszportami i możliwością udawania jazdy na trzecim szczeblu, o ile dostąpią łaski wypożyczenia, a wcześniej znajdzie się chętny by ich zatrudnić. Trochę jak z tą nieszczęsną drugą ligą. Miała być poligonem dla młodzieży, a jest…

Podobnie żadnych ruchów w sprawie licencji nadzorowanych i bieżącej kontroli nad już przyznanymi. Chłopaki z Nowej Huty mogą pomarzyć o zaległej kasie, a sądy powszechne w tej materii pospołu z komornikami nie grzeszą skutecznością, bo to i majątku klubowego nie uświadczysz i ustawa o stowarzyszeniach nie nakłada obowiązku odprowadzania składek na fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych. Zatem? Zatem niech się chłopaki bujają i sami sobie radzą, a pretensje do lustra? Chyba nie. Ktoś takiej Wandzie licencję przyznał na piękne oczy prezesa i byłoby zwyczajnie uczciwie, gdyby teraz poczuł się do współodpowiedzialności, najlepiej mierzonej w biletach NBP. Inaczej żużlowcy zostaną na lodzie, a że ta odmiana zbytnio się w Polsce nie przyjęła, to i szanse na cokolwiek mizerne. Może więc pora na prawny precedens? Zachęcam bystrych mecenasów do pochylenia się nad zagadnieniem, bo to i splendor i pieniążki zacne. Nie tylko bowiem o Wandę tu idzie. Takich wyrolowanych znalazłoby się znacznie więcej.

Wciąż także żadnych zmian ani pomysłów  w kwestii powstania systemu promocji. Promocji szeroko rozumianej. Wprost pod kątem marketingowym, ale też jako reklama dyscypliny. Nie ma Lotos Cup jak w skokach, nie ma klas sportowych gdzie z całej Polski gromadzonoby co zdolniejszych małolatów i szkolono, finansując centralnie przedsięwzięcie. Nie ma także innych koncepcji wyprowadzenia żużla z dołka i zapewnienia kadr na lata. A propos. Czekam niecierpliwie jakież to zapisy znajdą się w ostatecznym kształcie regulacji o zawodniku U24. Pamiętacie aferę Rywina i słynne „lub czasopisma”? Oby tu nie skończyło się podobnie. Identycznie jak np. z dwoma Polakami w zestawieniu, czy tegoroczną instytucją gościa. A jeśli o pomocy i promocji mowa, to może by tak podrapać się w głowy i zastanowić nad formą reaktywowania speedwaya w miejscach gdzie był, osiągał sukcesy, a teraz miejscowym pasjonatom brakuje wsparcia z zewnątrz. Tak wprost organizacyjnego i finansowego, ale też choćby w formie lobbingu pośród miejscowych notabli. W Pile, Krakowie, czy Świętochłowicach pewnie by takiej pomocy nie odrzucili. Ośrodków coraz mniej, zawodników coraz mniej, coraz bardziej kisimy się we własnym, gęstym sosie. Gęstym, bo coraz go mniej. Drugą dywizję ratują jeszcze przybysze z Łotwy i Niemiec, ale przepaść sportowa i finansowa między ligami robi się coraz wyraźniejsza, o czym najlepiej świadczy brak zainteresowanych promocją do Ekstraligi niektórych pierwszoligowców. 

Co do wynagrodzeń zawodników zaś, aż prosi się o zmianę systemu, postulowaną także na tych łamach. Niech to funkcjonuje jak w każdej dyscyplinie. Podpisujesz kontrakt na kwotę, bo na taką wartość wyceniono twoją przydatność. Masz pensję i coś extra za wyniki. Nie musisz zamartwiać się wizją kontuzji i braku kasy na ubezpieczenie. Nie boli utrzymanie teamu i sprzętu przy gwałtownym obniżeniu formy. Boli klub, ale tak to działa w całym sportowym świecie. Żeby gwiazdy mogły błyszczeć niezbędne jest tło. Ludzie na punkt, czasem dwa w biegu i ci, którzy pędzlują na końcu stawki. No bo jak bez nich? Ścigać się po trzech, czy przyznawać oczko za samo ukończenie wyścigu, żeby nawet drobne na waciki, ale jednak wpadły? O nich więc także należy zadbać, by nie wylewać dziecka z kąpielą. Naturalnie w zestawieniu z liderami kwoty muszą być adekwatne, ale też pozwalające skromnie przeżyć, by nie kusiło powieszenie kevlaru na kołku.

Na arenie światowej identycznie jak w kraju. Nie mam pretensji, że rodzime One Sport poległo w FIM, bo i w starciu z Discovery, tym od Eurosportu nie miało szans. Ale już kompletny brak naszych, dodam znaczących naszych przedstawicieli we władzach federacji, kończy się jak w tym sezonie. Polacy do finansowania tak, do organizacji tak i do…wydymania, tak. Żeby zaś komukolwiek przyszło do głowy liczyć się ze zdaniem jedynej lokomotywy utrzymującej ten cyrk, trzeba to na nim wymusić. Nie chcą, nie dopuszczają, nie zezwalają? To w duszy z nimi. Sami to sobie ogarnijmy w skrajnym przypadku. Tylko pytanie. Czy byłoby kim? Skoro żadna marynarka nie jest w stanie zaistnieć na arenie międzynarodowej w „starym” układzie i odpowiada wszystkim rola szlachciury, czyli cara i Boga na zagrodzie, to kto miałby przeprowadzić rewolucję? Będzie zatem jak było. Zapłacimy żeby nas wyrolowano, a post factum podniesiemy narodowe larum, jakie to niesprawiedliwe dziejowo. Pamiętajcie. Żeby ktoś komuś coś, to najpierw musi być wykorzystujący i ten, który wykorzystywać się pozwala. A dlaczego? Bo tak mu wygodnie, bo nieudolny, bo nawet języków nie zna? Możliwe. No i na własnym podwórku równy wojewodzie. Po co to zmieniać?

Skoro zatem jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Bo nikomu nie chce się działać. Nie ma pomysłów i potencjalnych realizatorów. Krytykanci zwykle są najmądrzejsi dopiero kiedy mleko już się rozleje i wówczas nie szczędzą prześmiewczych i szyderczych recenzji działań, a raczej braku poczynań centrali. Tu jednak potrzeba umiejętności przewidywania, że użyję modnego słowa – antycypacji. Do takich zaś wyzwań chętni raczej się nie garną. 

Wciąż więc obowiązywać będzie zasada umieszczona na oknach kolejowych wagonów – nie wychylać się. Oszukano, ograbiono w majestacie nadzorowanej, bądź nie licencji? Radź sobie. Nie masz gdzie trenować, brakuje na sprzęt i podstawową logistykę, a masz papiery na jazdę i byłby z ciebie pożytek – radź sobie. Polegniesz, zrezygnujesz – kogo to obchodzi, twoja sprawa. Nie dadzą wystąpić, nie zarobisz grosza, mimo obowiązkowego wyjścia do prezentacji – czyje to niby zmartwienie? I pamiętaj, żeby zbyt głośno nie dziamgolić jęzorem po mediach, bo ci z regulaminu karę przywalą. Aż zahuczy. Żebyś miał świadomość. Co wolno wojewodzie, to nie tobie… Można i tak – tylko czy koniecznie trzeba? Tumiwisizm dotąd nigdy w historii się nie sprawdził. Działał. Czasami nawet skutecznie, ale bardzo krótko. I o tym szczególnie warto pamiętać.

PS. Felieton powstał przed ogłoszeniem nowych zasad regulaminowych.

One Thought on Sierakowski: Nowe wraca, czyli o zmianach, do których nie doszło
    Staleczka
    28 Oct 2020
     11:20am

    „Ale już kompletny brak naszych, dodam znaczących naszych przedstawicieli we władzach federacji, kończy się jak w tym sezonie. Polacy do finansowania tak, do organizacji tak i do…wydymania, tak.”

    Trafnie to ująłeś. Tylko nie wiem dlaczego się dziwisz ,że się nie stawiają FIM-owcom.
    A po co ??? By nie dostać „odpowiednich podziękowań ” od światowych decydentów ?
    Są takie „wykorzystywane Panie”, które po „wykorzystaniu” nie narzekają pod warunkiem ,że im się „dowód wdzięczności” zgadza.

Skomentuj

One Thought on Sierakowski: Nowe wraca, czyli o zmianach, do których nie doszło
    Staleczka
    28 Oct 2020
     11:20am

    „Ale już kompletny brak naszych, dodam znaczących naszych przedstawicieli we władzach federacji, kończy się jak w tym sezonie. Polacy do finansowania tak, do organizacji tak i do…wydymania, tak.”

    Trafnie to ująłeś. Tylko nie wiem dlaczego się dziwisz ,że się nie stawiają FIM-owcom.
    A po co ??? By nie dostać „odpowiednich podziękowań ” od światowych decydentów ?
    Są takie „wykorzystywane Panie”, które po „wykorzystaniu” nie narzekają pod warunkiem ,że im się „dowód wdzięczności” zgadza.

Skomentuj