Sebastian Niedźwiedź, Norbert Krakowiak, Mateusz Tonder FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Norbert Krakowiak to zawodnik, którego spokojnie można zaliczyć do grona najlepszych juniorów 1. kolejki PGE Ekstraligi. Młodzieżowiec Falubazu Zielona Góra zdobył 8 punktów w starciu z PGG ROW-em Rybnik i otrzymał szansę startu w biegu nominowanym. W wywiadzie opowiedział nam o przedziwnym wyścigu młodzieżowym, recepcie na sukces w inauguracyjnym spotkaniu oraz o świetnej współpracy z Patrykiem Dudkiem.

Jak wrażenia po tym pierwszym meczu PGE Ekstraligi w nowej rzeczywistości? Zorientowałeś się, że jedziesz już w spotkaniu o punkty, a nie jesteś na kolejnym treningu?

Na pewno było to inne doświadczenie. Bez kibiców było ciężko, ale tyle czekaliśmy na te pierwsze zawody, że trudno było nie spostrzec, że jedziemy już pierwszy mecz ligowy. Z drugiej strony trzeba przyznać, że taka sytuacja mogła nam też pomóc. Mieliśmy bardzo dużo stresu przed zawodami po takiej przerwie. Obecność kibiców i ta atmosfera mogłyby te zdenerwowanie jeszcze zwiększyć.

Od niedzieli na żużlowych portalach i w mediach społecznościowych trwają zachwyty nad Twoim występem. Receptą na sukces w tym spotkaniu było to, że po prostu lubisz rybnicki tor, na którym w poprzednim roku z powodzeniem ścigałeś się w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów?

To prawda, że rok temu w Rybniku trochę pojeździłem. Myślę, że mi to pomogło, bo miałem z tamtych zawodów sporo notatek. Dużo też dał mi ten bieg młodzieżowy. Jechaliśmy w nim chyba trzy albo cztery razy. Przez te wszystkie starty mogłem odpowiednio zapoznać się z torem i podjąć decyzję o zmianie motocykla. Ogólnie wiele aspektów mogło na tym dobrym wyniku zaważyć. Czuję też, że bardzo dobrze przepracowałem ten okres zimowy. 

Wspomniałeś o tym słynnym już biegu juniorskim. To było frustrujące, że co chwilę, nie z Waszej winy, musieliście wyjeżdżać do kolejnego biegu?

Muszę przyznać, że w aż tak dziwnym wyścigu chyba nigdy nie uczestniczyłem. Sam fakt, że musieliśmy jechać tyle razy z rzędu nie był jakiś denerwujący, bo tak się w żużlu zdarza. Trzeba było się skoncentrować i wyjeżdżać po prostu do kolejnej powtórki. Gorsze było to, że mechanicy mieli bardzo mało czasu na te przygotowania motocykli. Myślało się wtedy o tym, czy aby na pewno wszystko będzie w porządku.

Po tym, jak wyglądał ten bieg młodzieżowy pojawiło się sporo głosów wskazujących na to, że Kacprowi Kłosokowi zrobiono krzywdę wystawiając go do tego spotkania. Czułeś się z nim na torze bezpiecznie?

To nie moja rola oceniać, czy juniorzy z Rybnika jeżdżą bezpiecznie czy nie. Dostali jednak bardzo trudne zadanie. Pamiętam swój debiut w bardzo młodym wieku w drużynie z Torunia. Też byłem wtedy bardzo zestresowany. Gdy pojawia się duży stres, to dochodzi reakcja lękowa i inaczej wygląda napięcie mięśniowe. Czasem przez to mogą zdarzać się  takie sytuacje.

Gdy wróciłeś do PGE Ekstraligi w poprzednim sezonie, to ten stres u Ciebie także było widać. Kilka upadków na początku sezonu się przydarzyło…

Tak, to prawda. Na tym jednak polega nauka żużla. Bez upadków nie ma późniejszych sukcesów. Teraz jest już z tym u mnie lepiej. Czuję się w kolejnych meczach coraz pewniej.

Spisywałeś się w tym niedzielnym meczu tak dobrze, że dostałeś szansę jazdy w biegach nominowanych. Jak taką wiadomość odebrali Antonio Lindbaeck i Martin Vaculik?

Nie wiem, jak zareagowali na to Antonio i Martin. Trener Piotr Żyto do mnie podszedł i powiedział, że jadę tak, że pojadę jeszcze w biegu nominowanym. Wiadomo, że to dopiero pierwszy mecz, ale się z tego ucieszyłem. Może nie podszedłem do tego biegu jakoś specjalnie, bo to bieg, jak każdy inny, ale to pojawienie się w tej stawce w biegu czternastym, to był fajny bonus z tego udanego meczu.

Ten czternasty wyścig jednak już tak świetnie nie poszedł. To była kwestia tego niezbyt przyjemnego czwartego pola?

Na pewno w tej sytuacji nie można pominąć tego czwartego pola. Już jak podjeżdżałem pod taśmę, żeby sobie to pole przygotować, wiedziałem, że trudno będzie z niego  dobrze wyjechać. Było tam twardo i widać było, że to pole jest już wyjeżdżone. Nie poszło mi w tym biegu za dobrze, ale takie wyścigi też się zdarzają. 

Miałeś okazję zapoznać się już z nową tabelą biegową. Po biegu czwartym nie pomyślałeś, że może lepiej jakbyś cały czas jeździł w parze z Patrykiem Dudkiem? Podobnie dobrze pojechaliście razem chociażby w zeszłorocznym meczu półfinałowym z Betard Spartą Wrocław.

Tak, wtedy wygraliśmy podwójnie z Maciejem Janowskim. Z Patrykiem jeździ mi się bardzo dobrze. On mocno pracuje dla drużyny i widzi kolegów z pary. Ta tabela jednak aż takiego wpływu na nas nie ma. Wiadomo, że staramy się sobie pomagać, ale to jest jednak sport głównie indywidualny. To, z kim pojedziemy aż tak często wielkiego znaczenia nie ma. 

Już w niedzielę czeka Was kolejne spotkanie z Eltrox Włókniarzem Częstochowa. Z jednej strony będzie Wam łatwiej, bo pojedziecie u siebie, gdzie trenowaliście przez ostatnie tygodnie. Z drugiej będziecie się ścigać z ekipą znacznie mocniejszą. Jak Ty podchodzisz do tego spotkania?

Nasze spotkanie oraz mecz w Gorzowie pokazały, że z tym atutem własnego toru to nie będzie tak, że gospodarze będą wygrywać wszystkie mecze. Ten kto jest najlepszy, ten będzie zdobywał punkty. Ja mogę zapewnić, że my będziemy gotowi na 100%.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA