Niewykorzystana szansa Woryny i brak konsekwencji Mrozka. Podsumowanie sezonu ROW-u Rybnik

Kacper Woryna. Foto: Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kurz po tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi opadł już na dobre, a więc przyszła pora, by podsumować dokonania zespołów i zawodników startujących w „najlepszej” (do pewnego momentu „jedynej”) żużlowej lidze świata. Na pierwszy ogień trafia beniaminek, któremu nie udało się nawiązać do świetnej jazdy klubów z Częstochowy i Lublina z poprzednich lat – PGG ROW Rybnik.

Najlepszy zawodnik: Robert Lambert

Niewiele było klubów – prawdopodobnie trzy – w których jeden zawodnik aż tak wyraźnie deklasowałby swoich kolegów ze składu. O ile jednak w przypadku Artioma Łaguty i Bartosza Zmarzlika mowa o, odpowiednio, drugim i trzecim żużlowcach PGE Ekstraligi, tak Robert Lambert to dopiero dwudziesta druga strzelba rozgrywek, ze średnią na poziomie 1,837 pkt/bieg. Zważywszy na to, że w wielu wyścigach partnerowali mu jedni z najsłabszych juniorów oraz seniorów ligi, o wykręcenie zadowalającej średniej było nieco łatwiej.

Nie ma co jednak deprecjonować wyników 22-latka. Brytyjczyk po bardzo słabym debiutanckim sezonie przed rokiem, pokazał niedowiarkom, że drzemie w nim bardzo duży potencjał. Poza tym, wykraczając poza same średnie, warto przypomnieć kilka jego imponujących występów – 14 punktów na inaugurację z RM Solar Falubazem (0,3,3,3,3,2), 13+1 dwa tygodnie później w jedynym zwycięskim dla rybniczan meczu z Moje Bermudy Stalą (3,3,3,1*,0,3) czy 15 oczek w piątej kolejce przeciwko Fogo Unii (3,2,3,2,2,3). Z tych wyników można wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze, Lambert zdecydowanie lepiej radził sobie w pierwszej fazie sezonu, a po spełnieniu się na polu indywidualnym (złoto w SEC-u i wywalczenie przepustki do Grand Prix) wyraźnie spuścił z tonu. W drugiej połowie rundy zasadniczej Brytyjczyk tylko dwukrotnie kończył zawody z dwucyfrówką – w Gorzów i w Lesznie zdobywając po dziesięć punktów.

Dla żużlowca z Norwich, w przeciwieństwie do większości z jego tegorocznych partnerów, przygoda z PGE Ekstraligą nie zakończy się po roku startów w Rybniku. Właściwie wszystko wskazuje na to, że w kolejnym sezonie będzie miał okazję ugruntować swoją pozycję w klubie z większymi aspiracjami, przywdziewając kevlar klubu z Torunia. Czy w ekipie z ambicjami większymi niż niekompromitowanie się w kolejnych meczach Lambert również szybko zostanie pupilem publiczności?

Robert Lambert. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz

Największe rozczarowanie: Kacper Woryna

O rozczarowaniach w Rybniku można by stworzyć oddzielny artykuł. Milik? Nie skorzystał z szansy odrodzenia się po dwóch słabych sezonach we Wrocławiu, notując jeszcze gorszy na Górnym Śląsku. Miedziński? Najsłabszy spośród gości, którym dane było pojechać w więcej niż jednym spotkaniu. Lebiediew? Fatalna kontuzja w drugim meczu wykluczyła go właściwie z ich pozostałej części rozgrywek. Teoretycznie Kacper Woryna na ich tle wygląda więcej niż dobrze, ale jeśli weźmiemy pod uwagę oczekiwania i rolę w zespole, dostrzeżemy prawdziwą skalę niepowodzenia wnuka legendy polskiego żużla, Antoniego Woryny.

24-latek po dwóch bardzo udanych sezonach spędzonych na zapleczu PGE Ekstraligi kreowany był nawet nie tyle na lidera rybniczan, co wręcz na potencjalnego konkurenta dla Zmarzlika i Janowskiego w walce o miano najlepszego polskiego żużlowca (o czym poniżej). Jak się okazało, zderzenie z najwyższą klasą rozgrywkową było dla kapitana PGG ROW-u bardzo bolesne. Dopiero 35. średnia na pięćdziesięciu trzech sklasyfikowanych zawodników mówi sama za siebie.

Tweet Zbigniewa Bońka sprzed dwóch i pół roku. Przed Woryną daleka droga, by ta przepowiednia mogła się sprawdzić.

Woryna – tak jak i Lambert – miał niepowtarzalną wręcz szansę wybicia się na tle słabych partnerów, jednakże w przeciwieństwie do indywidualnego mistrza Europy z niej nie skorzystał. Tylko trzy razy udało mu się zakończyć zawody z dwucyfrową zdobyczą punktową (domowe mecze z RM Solar Falubazem, pierwszy z Eltrox Włókniarzem i Betard Spartą), równie często kończąc mecze z zaledwie trzema oczkami (wyjazdy do Lublina, Wrocławia i Leszna). Mało tego. 24-latek zawstydzająco często dojeżdżał do mety na końcu stawki. W siedemdziesięciu czterech wyścigach zanotował aż osiemnaście zer – spośród seniorów wyłącznie Vaclav Milik, Szymon Woźniak, Jaimon Lidsey i Michael Jepsen Jensen zanotowali gorszy sezon pod tym względem, przy czym trzeba pamiętać, że trzej ostatni sezon zakończyli go cztery mecze po kapitanie PGG ROW-u.

Ciężko sobie wyobrazić, by Woryna po takim sezonie utrzymał miejsce w PGE Ekstralidze gdyby nie fakt, że legitymuje się polską licencją żużlową. Dzięki obywatelstwu i, było nie było, dużemu talentowi znajdzie się dla niego miejsce prawdopodobnie w Częstochowie. Przyszła pora, by w końcu dołączyć do chociażby krajowej czołówki.

Kluczowy moment: wygrana z Moje Bermudy Stalą

W całej rybnickiej mizerii ciężko znaleźć pozytywne momenty. Trzynaście porażek, zaledwie dwukrotnie przekroczona granica czterdziestu punktów i jedno zwycięstwo. Ale za to – jak na możliwości PGG ROW-u – jakie! Sam wynik 46:44 z laną przez wszystkich u progu sezonu Moje Bermudy Stalą nie oddaje ani liczby interesujących wyścigów, ani dramaturgii tamtego spotkania. Drugiego tak wyrównanego meczu w ostatnich latach na próżno szukać – żadnej z drużyn nie udało się wówczas odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Na uwagę zasługuje również fakt, że PGG ROW wygrał mecz… wygrywając indywidualnie pięć wyścigów. Poprzednio sztuki tej dokonała Unia Leszno w 2014 roku, również pokonując gorzowską Stal 46:44 w pierwszym meczu finałowym Drużynowych Mistrzostw Polski.

Niespodziewanie, główną rolę w zwycięstwie podopiecznych Lecha Kędziory odegrał… junior z Gorzowa Wielkopolskiego. Po wykluczeniu Kacpra Woryny spowodowanym przewróceniem Szymona Woźniaka, przeciwko indywidualnemu mistrzowi Polski z 2017 roku i Wiktorowi Jasińskiemu stanął Kamil Nowacki – autor dwóch zer w pierwszych dwóch startach. Dalej zobaczyliśmy pokaz znakomitej jazdy defensywnej. – Ten bieg zmęczył mnie tak jak cały sezon (śmiech). Nie dość, że musiałem się skupić, żeby dobrze jechać, to Szymon też był odpowiednio spasowany. Był szybki, gonił mnie. W pewnym momencie prawie pode mnie wszedł, ale w ostatniej chwili to zauważyłem i założyłem się na niego. Po tej akcji stwierdziłem, że już na pewno wygram tę walkę – opowiadał 20-latek wypożyczony przez PGG ROW zaledwie kilka dni wcześniej.

Dwunasty wyścig meczu PGG ROW – Moje Bermudy Stal. Nowacki w kasku niebieskim.

Autor cytatu sezonu: Krzysztof Mrozek

Okazuje się, że mamy w Polsce pierwszego dożywotniego prezesa klubu żużlowego. Przyczyna?

Kibice są od kibicowania, a ja jestem od zarządzania. Zostaję na stanowisku prezesa aż do momentu, kiedy odwoła mnie rada nadzorcza, która jest nade mną i jest to jedyny organ, który to może zrobić. Powiem to, co zawsze powtarzam: zostaję do momentu aż klub zdobędzie mistrzostwo Polski.

Krzysztof Mrozek, 3 września

Warto też wskazać na pewną niekonsekwencję w wypowiedziach sternika rybnickiego klubu. Zaledwie dwa i pół miesiąca wcześniej nie mówił on o pracy dla PGG ROW-u aż do zdobycia tytułu najlepszej drużyny w kraju. Ba! Mrozek oddawał się do dyspozycji kibiców!

Wiecie czego ja nie rozumiem? Popatrzmy na zachowanie moich kochanych kibiców. Jak wy się zachowujecie? Po sezonie odchodzi Dan Bewley. Kto jest winien? Mrozek. Wszyscy jadą na mnie, że Mrozek się nie dogadał, że Mrozek taki, sraki, owaki. Ja Wam powiedziałem na spotkaniu, że mamy lepszą ósemkę. Dlaczego teraz żaden z Was nie umie powiedzieć: „Prezes, miałeś rację”. (…) Oczywiście, ja mogę się tu dzisiaj poddać i powiedzieć, że podaję się do dymisji. Chcecie tego? Ja to zrobię zaraz! Tylko przedstawcie fakty i plan.

Krzysztof Mrozek, 24 czerwca

Panie prezesie, to w końcu kiedy mówił Pan prawdę?

Prezes PGG ROW-u Rybnik w triumfalnej pozie po wygranej z Moje Bermudy Stalą Gorzów Wielkopolski.

JAKUB WYSOCKI