Fredrik Lindgren był najlepszym rajderem czwartkowego meczu | fot. Arkadiusz Siwek / PGE Ekstraliga
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Za nami ciekawe starcie PGG ROW-u Rybnik z Eltrox Włókniarzem Częstochowa, które przyniosło nieoczekiwanych bohaterów. Wcześniej stawialibyśmy raczej na Leona Madsena, Roberta Lamberta lub Pawła Przedpełskiego, a tymczasem liderami swoich zespołów byli Kacper Woryna oraz Fredrik Lindgren. Po zawodach więcej powodów do zadowolenia miał ten drugi.

Eksperci, którzy spodziewali się łatwego zwycięstwa Włókniarza w Rybniku byli w błędzie. Beniaminek postawił się Lwom i dopiero w czternastym biegu czwartkowych zawodów stracił szanse na punkty. Faworyt zawdzięcza wyjazdowy triumf przede wszystkim znakomitej postawie Runego Holty (12+1) oraz Fredrika Lindgrena (13). U Szweda dobrze zadziałał sprzęt od Flemminga Graversena.

– W żużlu nie ma łatwych spotkań. Po próbie toru przekonywałem chłopaków, że musimy się mocno zmobilizować, aby odnieść zwycięstwo, nawet jeśli ekipa z Rybnika ma swoje problemy. Mieliśmy na tym torze fajne ściganie. Dobrze, że drużynie się udało – podsumowuje Lindgren w rozmowie z reporterką Eleven Sports.

Najgroźniejszym Rekinem tego dnia nie był (o dziwo!) Robert Lambert, a Kacper Woryna (14 punktów w 7 startach). Polak pokazał taką formę, jakiej oczekiwali Lech Kędziora i prezes Mrozek od samego początku sezonu. Czyżby odrodzenie potencjalnego lidera ROW-u?

– Jechałem na tych samych silnikach, co na początku sezonu. Cały czas szukałem odpowiednich ustawień. Można powiedzieć, że światełko w tunelu zaświeciło w poniedziałek w Bydgoszczy (podczas turnieju o Złoty Kask – dop. red.). Z meczu na mecz jest coraz lepiej, znalazłem gdzieś punkt odniesienia. Oczywiście widać było, że gdzieś tam błędy popełniałem, natomiast miałem przyjemność z jazdy, prędkość i dzięki temu o błędy jest o wiele trudniej – analizował Woryna po meczu na antenie Eleven Sports.

Za Woryną intensywny tydzień, gdyż oprócz ligi rywalizował również w cyklu Tauron SEC 2020. Jak sam przyznaje – jego organizm jest na to przygotowany. Kolejny test już dziś. Tym razem ROW jedzie na trudny teren do Zielonej Góry.

KONRAD MARZEC