Twardy, siermiężny stosowany z premedytacją i z założenia. To jeden rodzaj. Tu nie dyskutuję, bo nie ma o czym. Świństwo szyte grubymi nićmi, przy tym nie dbające absolutnie o przyszłość zażywającego. Coś sporo tych zawałów u niedawnych gwiazd i medalistów. Przyznacie? Można też chytrzej. Epidemia astmy w kadrze biegaczy narciarskich śmierdzi ściemą na odległość. Pozostaje jednakowoż tolerowana. Dlaczego? Nie mnie rozstrzygać. Jest też jednak inny rodzaj „nieświadomego” dopingu. Łamiesz nogę na żużlu. Morfiną łagodzą ból w szpitalu. Ale morfina znajduje się przecież na liście zabronionych środków. „Zapomniałeś” zabrać zaświadczenie i… leżysz. Albo też chorujesz na cukrzycę. Od zawsze. Nie wyleczysz się do końca życia, ale certyfikat lekarski ma swój termin obowiązywania – przegapiłeś i… wisisz.

 

Każdy przypadek dopingu w sporcie wymaga indywidualnego podejścia – to fakt. Ja jednak uważam, choćby na bazie rzeczonej astmy, że wciąż są w tej materii równi i równiejsi. Przemysł dopingowy, na skalę porównywalną z „produkcją” medalistów Olimpijskich w NRD, nadal kwitnie i bardzo dobrze… zarabia. Nie ma idealnie czystych wyczynowych sportowców. Medale zdobywają zaś ci, którzy nie dali się złapać, albo których narodowe lobby w danej federacji utrzymuje parasol ochronny. Że to zbyt daleko posunięta teza, uwłaczająca „czystym” mistrzom? Być może. Kto jednak zdoła mnie przekonać, iż pozostaje z gruntu fałszywą?

Współcześnie poszło to jeszcze dalej. Wystarczy obudzić się pewnego dnia i stwierdzić, że oto od dziś nie jestem mężczyzną. Takiego impulsu doznałem. Że kuriozum? Że idiotyczne? Pozornie – tak. Czy jednak na pewno? Ostatnie Igrzyska przyniosły w tej kwestii spore dyskusje. Dodam – uzasadnione. Już nie tylko sztangiści czy kolarze szprycują się dla chwili „sławy”, bo to poprawia wydolność, siłę itd.itp. Obecnie facet wchodzi do ringu i naparza bez litości drobną kobitkę. Damski bokser? No nie. Czyni to bowiem w majestacie prawa. A biegacze zwani dla niepoznaki biegaczkami, szczególnie na średnich dystansach? Identyczna historia. Gdzie postawić granicę? Ile hormonu to jeszcze kobitka, a od kiedy „zaczyna się” facet?

Żużel. Chce zastopować pomoc miasta dla Stali! Wnioski zasypią magistrat? – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Ratajczak o wyborze Falubazu i atakach z Leszna. „Nie wahałem się” (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużlowiec nie będzie wybitnym koszykarzem, a siatkarz żużlowcem. Pewnych cech nie oszukasz genetycznie. Płeć, wydawałoby się, powinna być najłatwiejsza do określenia. Ale… . Nie jest. I tak to się kręci. Jedni finansują nowoczesne laboratoria, by te wyprzedziły i oszukały Agencje Antydopingową. Nie zważając na spustoszenie jakie mogą uczynić w młodych organizmach. Ze śmiercią włącznie. Inni z tego namiętnie i bez umiaru korzystają, bowiem gdyby nie było klienteli, to takowe drogie „pseudo naukowe” instytucje by się nie ostały. Sława ma swoją cenę, ale też przeliczalne na zarobki celebryckie minuty chwały. Dopingowicze nieustannie „bawią się” z detektywami w kotka i myszkę. Detektywi zapewne takoż mają swoje „priorytety”. Tych łapać i karać bezwzględnie, a ci to… „swoi” – lepiej nie tykać. Przypuszczam i nie byłbym tym faktem szczególnie zaskoczony, że jedni i drudzy korzystają z usług tych samych „laboratoriów”. W różnych celach naturalnie. Czasem, na szczęście „policjantów” trafi się jakiś mniej ogarnięty a już popularny, to takiemu można przyłożyć solidnie dla uzasadnienia utrzymywania własnej instytucji. Żeby nikomu nie przyszło do głowy kwestionować uczciwości i konieczności istnienia „organu kontrolującego”. No albo jakiś nieświadomy przyczyn i skutków sportowiec sam wypapla ze strachu, że na ten przykład pozwolił sobie zaaplikować wlew. Sam naturalnie go nie wykonał, jednak sumienie i etyka lekarska, to temat na odrębne wypracowanie. A metody dopingu? To jak z wirusami komputerowymi. Haker zawsze będzie pół kroku przed producentem zabezpieczeń.

Żużel. GKM wbił szpilkę Włókniarzowi! Poszło o… Doyle’a! – PoBandzie – Portal Sportowy

Dzieciaki coraz mniej garną się do ćwiczeń. Takie czasy. Spocisz się. Zmęczysz. Nówki sztuki „Adasie” za kilka setek wytrzymają ćwierć tego co powinny. Kąpiel trzeba by wziąć, to makijaż szlag trafi. Włoski, fryzurka też oberwą. No i perfumy drogie, a tu należałoby po każdym treningu… . W wirtualnej rzeczywistości łatwiej. To jednak równie niebezpieczna sfera. Zatracasz się w telefonie. Nie potrafisz bez niego zrobić kroku. Gierki, filmiki. Żyjesz w wirtualnej „rzeczywistości”. Psychika szwankuje. Początkowo naturalnie nieświadomie. Z czasem wysyłasz coraz czytelniejsze sygnały, pierwej dostrzegane przez najbliższych. Detox bywa bardzo bolesny. Każda przesada przynosi szkody. Często nieodwracalne. Sportowców mamy coraz mniej licznych, za to liczba „gejmingowców” zastraszająco rośnie… Dokąd to zmierza? Robocopy ze sztucznej produkcji dla uciechy tłumów? Oby nie…

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI