Grigorij Łaguta przed Krzysztofem Buczkowskim i Przemysławem Pawlickim - fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jeszcze po dwunastym biegu konfrontacji MRGARDEN GKM-u Grudziądz i Speed Car Motoru Lublin mogliśmy spodziewać się sporych emocji w końcówce. Menedżer Jacek Ziółkowski miał spore pole do roszad taktycznych, ale ostatecznie na odważne ruchy się nie zdecydował. Jak się okazuje – gościom niespecjalnie zależało na odrobieniu strat, a zdecydowanie wyżej cenili zdrowie zawodników.

W kilku tegorocznych meczach PGE Ekstraligi eksperci i kibice mieli pretensje do Ziółkowskiego, że ten nie reaguje właściwie w trakcie spotkania. W piątek można go było jednak rozgrzeszyć, gdyż wszystko było jasne.

– Oczywiście radość była już przed meczem po wyniku z Gorzowa. Nastąpiło jakieś tam rozluźnienie, choć pierwszą połowę naszego spotkania pojechaliśmy bardzo dobrze. W końcówce trzeba było szanować kości zawodników, bo przecież mieliśmy już pewne utrzymanie bez baraży – podkreśla prezes Jakub Kępa w rozmowie z pobandzie.com.pl.

W ostatniej gonitwie dnia miał startować Mikkel Michelsen, ale zmienił go junior – Wiktor Trofimow. Sztab szkoleniowy Motoru musiał mieć z tyłu głowy fakt, iż Duńczyk startuje dzień później w Grand Prix Challenge w Gorican. – W swoim ostatnim starcie noga mu się podwinęła pod hak i czuł delikatny ból. Podjęliśmy decyzję, że puścimy młodzieżowca. Braliśmy też pod uwagę sobotnie zawody – jedne z najważniejszych dla niego w tym roku. Mocno trzymamy za niego kciuki – zaznacza nasz rozmówca.

Ostatecznie Speed Car Motor Lublin przegrał w Grudziądzu czternastoma punktami, ale nikogo to specjalnie nie martwiło. Szóste miejsce to wielki sukces wszystkich związanych z Koziołkami. Prezes wbił szpileczkę ekspertom, ale również postanowił im podziękować. – Niektórzy powinni czasami się zastanowić i może się nie wypowiadać, ale z drugiej strony to na pewno nas zmotywowało do lepszej jazdy – mówi Jakub Kępa.