Nick Morris (z lewej) z Martinem Vaculikiem. Fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pierwsze decyzje dotyczące najistotniejszych zawodów żużlowych na świecie zostały podjęte. Wiemy już, że w zaplanowanym terminie nie odbędą się turniej Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie oraz Speedway of Nations. W świetle rozprzestrzeniającego się koronawirusa, możemy spodziewać się przełożenia kolejnych zawodów. Władze światowego żużla zgodnie podkreślają, że w tej sytuacji nie mają zbyt wiele do powiedzenia.

– To wszystko nie wygląda dobrze dla całego sportu na świecie. Jednak oprócz tego umiera wiele ludzi i czasem niektóre sprawy są ważniejsze niż sport. Wszyscy mamy rodziców, dziadków i innych krewnych, którzy są zagrożeni – mówi Phil Morris na łamach Speedway Star. – To zły czas i wszyscy musimy trzymać się razem jako społeczeństwo. Sport schodzi trochę na dalszy plan. Pierwszeństwo mają teraz inne rzeczy i my to szanujemy – dodaje.

Były zawodnik przyznaje, że w podobnej sytuacji są także przedstawiciele innych dyscyplin. Przypomnijmy, że przełożone zostały już dwie najważniejsze imprezy sportowe tego roku, czyli Igrzyska Olimpijskie oraz Mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

– Jesteśmy tak naprawdę na łasce koronawirusa i decyzji rządowych. Musimy szanować decyzje rządu – tak samo jak przedstawiciele każdego innego sportu. Świat zmienia się z każdą godziną. Kto w Wielkiej Brytanii by pomyślał, że dzisiaj będziemy w takiej sytuacji? – mówi Brytyjczyk

BARTOSZ RABENDA