Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kiedy Jaroslav Petrak zaliczał pierwsze treningi na torze żużlowym w nieistniejącej (już) Czechosłowacji, rodzice Jakuba Valkovica dorastali w nieistniejącej (jeszcze) Słowacji. Młody Milan Manev podglądał swojego utytułowanego tatę, nie mając pojęcia, że sam zostanie ostatnim bułgarskim czynnym żużlowcem, a mechanik Denisa Fazekasa, Sandor Tihany’j zaczynał święcić największe sukcesy. W sobotę wszyscy spotkali się w Rawiczu na drugiej rundzie Pucharu MACEC.

Szesnastu zawodników, którzy albo próbują otworzyć sobie drzwi do kariery, albo podtrzymać gasnącą tradycję speedwaya w swoich krajach. Faceci, którzy normalnie chodzą do pracy przez pięć dni w tygodniu, a w weekendy biorą wolne, zakładają kaski i robią show. Nie mają dużych teamów i drogich busów. Nie mają wielkich sponsorów ani wymagań. Pojadą na torze jaki będzie i na motocyklu, jaki akurat uda im się przygotować. Taki żużel retro. Lepszy, prawdziwszy, bez nadymania się i sztucznych uśmieszków. I bez kibiców, bo w Rawiczu zasiadła ich ledwie garstka. No bo kogo dziś interesują prawdziwi sportowcy i ich pasja, skoro mamy swoje polskie, żużlowe piekiełko?

A propos drzwi do kariery, każdy szuka klucza na swój sposób. Zwycięzca, Szymon Szlauderbach, w zeszłym roku już go ściskał w dłoniach, ale w zimie musiał mu wpaść gdzieś głęboko do kieszeni, bo ten sezon ma dużo słabszy. W sobotę też nie błyszczał, jeździł poprawnie, ale bez błysku, bez polotu. Zwycięstwo w takiej stawce należy do obowiązków młodziana, który za rok ma zastąpić w Lesznie Bartosza Smektałę.

Zupełnie inaczej otwiera swoje drzwiczki Mateusz Tudzież. Chłopak jeszcze w zeszłym sezonie był maskotką pucharu MACEC. To przed jego biegami rywale obstawiali z którego łuku trzeba będzie go posprzątać po upadku – do mety dojeżdżał nieczęsto. Tymczasem po roku pracy z Piotrem Żyto wyrasta zupełnie inny zawodnik. Po ojcu, całe szczęście, odziedziczył jedynie refleks na starcie i spryt na pierwszym łuku. W polu to już inny zawodnik! Jeździ mądrze, pewnie,  odważnie. W biegu dodatkowym o miejsce na podium stoczył świetny pojedynek z faworyzowanym Ondrejem Smetaną, mijając Czecha w imponującym stylu. Jeśli Rybnik awansuje do wyższej ligi a Tudzież utrzyma taki progres, to jednego ekstraligowego juniora prezes Mrozek już ma.

Ale najpiękniej do elity wchodzi, drugi w sobotę, Marko Lewiszyn. On nie zdaje się nawet próbować otwierać swoich drzwi, on wchodzi z buta, staje ubłocony na środku salonu i krzyczy, jak kiedyś w wywiadzie telewizyjnym: „teraz k…a ja!”. Jest ubłocony bo starty nie są jego silną stroną i punkty wydziera na dystansie. A robi to po kozacku, choć pochodzi z Równego. Wielka szkoda, że taki talent grzeje ławę w Daugavpils, bo w drugiej lidze byłby czołową postacią. Jeśli będą go omijać kontuzje, to na Ukrainie rośnie dzieciak, który wkrótce zamieni zwycięstwa w pucharze MACEC na triumfy w wielkim speedwayu.

Po drugiej stronie drzwi wciąż wydają się pozostawać lokalni matadorzy – Węgier Denis Fazekas i Rumun Andrei Popa. Choć to bieg z ich udziałem był najładniejszy w całych zawodach. Rumun tradycyjnie przegrał start, Węgier tradycyjnie popełniał milion błędów na dystansie i wyszła z tego fajna walka, rozstrzygnięta na korzyść odważnie szarżującego po zewnętrznej Popy. Przez te 60 sekund Sandor Tihany’j wyrwał sobie resztkę siwych włosów z pokaźnej już łysinki: „dobrze, dobrze, bardzo dobrze, źle, bardzo źle, fuuuck!” wydzierał się widząc jak rodak świetnie przejeżdża łuki, żeby wyjechać na prostą mocno wykontrowanym motocyklem i stracić całą prędkość. Nie ma rady – Rumun i Węgier, którzy u siebie mają status gwiazd, muszą wystawić nos poza własne podwórka, jeśli chcą coś znaczyć w żużlu. Sugerowany kierunek – Anglia.

Pozostali młodzi też mają nad czym myśleć. Ani Jakub Valkovic, ani Andrei Rozaliuk, ani Patrik Mikel nie pokazali nic nadzwyczajnego. Podobnie jak Patryk Wojdyło u którego gołym okiem widać duże braki w objeżdżeniu. Szkoda, bo smykałkę do żużla chłopak ma, czego nikt w jego polskim klubie zdaje się nie zauważać. Jeśli Sparta Wrocław ma taki pomysł na swojego zawodnika, wkrótce dopiszemy nazwisko Wojdyło do pokaźnej listy chłopców, którym na Dolnym Śląsku – jakby to ładnie ująć? – „nie wyszło”.

Cały urok rawickich zawodów to jednak pasjonaci z krajów, gdzie o speedwayu mało kto już dziś pamięta. Wielki szacunek dla Milana Maneva, który mimo braku jakiegokolwiek czynnego toru w Bułgarii nie daje za wygraną. W sobotę był zmęczony podróżą z końca Europy i mocno niewyspany, ale jeździł dzielnie i fajnie dla oka. Dużo bliżej miał z Czech Jarda Petrak i całe szczęście, że jeszcze mu się chce bawić w żużel, bo czy ktoś potrafi sobie wyobrazić Zlatą Prilbę w Pardubicach bez tego nazwiska pod rezerwą? Najgorzej zawody zapamięta Gabriel Comanescu z Rumunii, który w pierwszym starcie dzielnie ścigał Michała Danko, ale w kolejnym, starając się ominąć padających tuż przed nim rywali, zanotował brzydki upadek i doznał zerwania więzozrostu obojczykowo-barkowego. Teraz, gdy czytacie państwo tą relację, ten dzielny chłopak wciąż wraca do Braili swoją starą osobówką, z pokieraszowanym jedynym motocyklem, i czarnymi myślami o operacji w rumuńskim szpitalu. Wczoraj ostatni, choć dla prawdziwych kibiców, jakby pierwszy.

WIKTOR BALZAREK

Wyniki:

1. Szymon Szlauderbach (Polska) 13+3 (3,2,2,3,3)

2. Marko Lewiszyn (Ukraina) 13+2 (3,3,3,3,1)

3. Mateusz Tudzież (Polska) 13+1 (3,2,3,2,3)

4. Ondrej Smetana (Czechy) 13+0 (2,3,3,2,3)

5. Stanisław Melnyczuk (Ukraina) 11 (3,1,2,3,2)

6. Patryk Wojdyło (Polska) 11 (2,3,1,2,3)

7. Bartosz Szymura (Polska) 8 (3,3,2)

8. Jakub Valkovic (Słowacja) 7 (0,2,3,1,1)

9. Patrik Mikel (Czechy) 7 (2,2,1,0,2)

10. Andrij Kobrin (Ukraina, lic. węgierska) 7 (2,1,2,2,d)

11. Milen Manew (Bułgaria, lic. węgierska) 5 (1,1,1,1,1)

12. Andrij Rozaliuk (Ukraina) 4 (1,1,0,w,2)

13. Andrei Popa (Rumunia) 3 (0,0,2,1,0)

14. Dennis Fazekas (Węgry) 2 (0,0,1,0,1)

15. Jaroslav Petrak (Czechy) 2 (1,w,0,1,0)

16. Michal Danko (Słowacja) 1 (1,0,0,0,w)

17. Krzysztof Sadurski (Polska) 0 (0,t)

18. Gabriel Comanescu (Rumunia) 0 (0,u/-,-,-,-)