Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Z Nielsem Kristianem Iversenem rozmawiamy m.in. o zdobywaniu szczytów okrężnymi drogami, planach na najbliższy sezon, rywalizacji z… Ole Olsenem i inwestycjach w przyszłość. Na co dzień skryty Duńczyk dla nas opuścił gardę…

Gratuluję powrotu do cyklu Grand Prix jako stały uczestnik cyklu. Na podium challenge’u stanąłeś obok Janusza Kołodzieja i Antonio Lindbaecka, dzięki czemu… średnia wieku uczestników cyklu przekroczyła 30 lat. Ale to raczej nic złego, w żużlu to przecież świetny czas na odnoszenie sukcesów. Nie czujesz się chyba staro?

Nie, uważam, że mój obecny wiek (20 czerwca Iversen skończy 37 lat – red.) nie jest zły jak na stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Oczywiście, nie jestem już w sile wieku, jak Tai Woffinden, a żeby osiągnąć sukces, potrzebowałem więcej czasu. Zresztą nie tylko ja, jest wielu zawodników podobnych do mnie. Takich, którzy muszą poświęcić więcej, żeby dostać się na szczyt. Spójrzmy na Jasona Doyle’a, który wdrapał się tam koło trzydziestki. Albo na Fredrika Lindgrena, który dopiero w zeszłym roku zdobył swój pierwszy medal IMŚ.

Poza tym nie musisz się czuć staro również z tego powodu, że dopiero jesienią zeszłego roku wziąłeś ślub…

Parą byliśmy już dużo wcześniej, a zaręczeni od sześciu lat. Ciężko jest jednak żużlowcowi pogodzić rolę mężczyzny, ojca i sportowca. Nasza córka, Nicole, urodziła się już pięć lat temu, a jak dobrze wiesz, przedstawiciele mojej profesji rzadko bywają w domu. Tak naprawdę czas przeleciał mi przez palce, nie zwróciłem nawet uwagi, kiedy.

Laura Iversen Instagram

Czym zajmuje się małżonka, Laura?

Domem i naszą córką, to są jej główne obowiązki, kiedy ja jeżdżę. Na pewno jest jej wtedy samej ciężko. Żużel pochłania całe moje życie, a ona musi w tym czasie przeorganizować swoje. Poza tym pomaga mi w organizacji podróży, bukowaniu hoteli etc. Natomiast przed narodzinami córki pracowała zawodowo.

Nie często podróżuje z Tobą na zawody?

Rzadko może się pojawiać na zawodach, jeśli już, to najczęściej na rundach Grand Prix lub imprezach w Anglii, bo tam mieszkamy. Jakiś czas temu planowaliśmy przeprowadzkę na stałe do Danii, ale wtedy właśnie pojawiła się Nicole. To nie był dobry moment.

Jak się zaczęła Twoja przygoda ze speedwayem?

Miałem jedenaście, dwanaście lat, kiedy zacząłem się interesować tym sportem. Początki nie były bardzo kosztowne, pierwszy motorek kupili mi rodzice za równowartość 1 500 zł. Kiedy stawałem się coraz starszy i coraz szybszy, a rodzice nie mogli mi już pomóc, wziąłem kredyt w banku, by móc dalej inwestować. Wszystko przeszło na moje barki.

fot. KS Toruń

A wcześniej nie było innych dyscyplin?

Byłem raczej usportowionym typem, który imał się każdego ruchu. Grałem w piłkę nożną, ale i zajmowałem się gimnastyką sportową i skokami na trampolinie. Zresztą to drugie zajęcie pomogło stać się mojemu ciału bardziej sprężystym, co ma teraz znaczenie przy upadkach. Żaden sport nie pochłonął mnie jednak na dłużej, dopiero speedway.

A teraz pochłania Cię walka o tytuł IMŚ? Jestem przekonana, że nie zamierzasz pozostać z jednym brązowym krążkiem Grand Prix w CV.

Oczywiście, że jedno, o czym myślę, to być numerem jeden. Dlatego wciąż to robię. Speedway jest jednak, niestety, taką działką, że na sukces musi się złożyć wiele rzeczy, nie tylko zawodniczych, ale i sprzętowych. Do tej pory wygrałem pięć turniejów GP (każde zwycięstwo miało miejsce na terenie innego kraju: we Włoszech, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii i Polsce – red.) i uważam, że przede mną duża szansa na kolejne takie wygrane. Zwłaszcza że przez ostatnie lata pracuję bardzo ciężko. Miałem po drodze wiele kontuzji, ale ostatnio wszystko się układa, sprzętowo i umysłowo.

Jak wobec tego szykujesz się do najbliższego sezonu?

Preferuję kolarstwo górskie. Poza tym bieganie i generalnie bycie w ruchu. Stale dbam o formę. Sama wiesz, jak wyglądają teraz wszyscy chłopcy – są wyrzeźbieni, na dietach i ciężko pracują. Podejrzewam, że to, co ja robię, nie różni się specjalnie od tego, co robią oni.

Kadra Danii na Fuerteventurze. Trzeci z prawej Niels K. Iversen.

A sprzęt? Wiodącym zimowym tematem jest sposobienie się do emerytury Jana Anderssona, ale to chyba nie Twoje zmartwienie?

Większość moich silników pochodzi od Petera Johnsa, choć jestem też w kontakcie z Hansem Zierkiem. Na początku zeszłego roku miałem spore problemy z silnikami i wtedy właśnie przesiadłem się na Petera, który pomógł mi znaleźć właściwe ustawienia.

No właśnie, ta oczekiwana zwyżka formy zbiegła się w czasie z operacją barku, ale, jak rozumiem, przede wszystkim była następstwem wprowadzonych zmian w parku maszynowym?

Tak, bo operacja pozwoliła mi nabrać pewności siebie, ale przed zabiegiem stan mojego zdrowia nie był taki zły. Głównie pomogły decyzje dotyczące sprzętu. Zresztą symptomy poprawy zaczęły być już widoczne przed położeniem się na stole.

fot. Mateusz Dzierwa

Czy w żużlu jest miejsce na przyjaźń między zawodnikami?

Ja się przyjaźnię z duńskimi zawodnikami, ale speedway to taka dziedzina życia, w której musisz patrzeć na tor, a nie przyjaciół.

A gdy nie patrzysz na tor, to na co? Pytam o hobby.

Zdecydowanie sport. Z uwagi na obowiązki zawodnicze nie za wszystkimi wydarzeniami jednak nadążam. Lubię oglądać darta, motorsport i śledzić igrzyska olimpijskie. Podczas transmisji z tej imprezy narodziła się właśnie moja fascynacja kolarstwem górskim. Tak właśnie spędzam większość wolnego czasu – na jeździe po górach, co często jest wyzwaniem.

Masz już plany na życie po życiu, czyli po zakończeniu kariery?

Nie, bo nie myślę o jej zakończeniu. Nie wygrałem jeszcze wszystkiego, co bym chciał wygrać. Choć, oczywiście, staram się inwestować. Mam kilka domów, apartamentów. Nie jest to natomiast najlepszy czas na akcje i lokaty. W życiu musisz być sprytny, bo nigdy nie wiesz, co się wydarzy w przyszłości. A kiedy masz rodzinę, musisz myśleć o przyszłości tym bardziej.

A plany dotyczącego nadchodzącego sezonu?

Chcę zdobyć ósmy z rzędu tytuł indywidualnego mistrza Danii i wyprzedzić tym samym Ole Olsena (na dziś obaj mają po siedem tytuł, Olsen zdobywał je w latach 1967-73 – red.). A poza tym wszystkie swoje siły rzucam na Grand Prix i polską ekstraligę. Planuje wygrywać rundy IMŚ i zajść jak najwyżej, Nie wiem, dokąd dotrę, ale z pewnością zamierzam się utrzymać w ósemce. Początek sezonu pokaże, na co mnie stać.

Rozmawiała KAMILA KOERBER