Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kilka dni temu fani futbolu na całym świecie wspominali tragiczne wydarzenia z 6 lutego 1958 roku. Właśnie wtedy katastrofie lotniczej zginęło ośmiu zawodników drużyny. Mało który kibic żużla jednak wie, że ponad 50 lat temu miał miejsce inny wypadek, który żałobą okrył z kolei angielski żużel. Mowa o wypadku drogowym pod Lokeren. Zginęło w nim pięć osób z zespołu West Ham Hammers. 

Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło 14 lipca 1970 roku pod belgijskim Lokeren. Zawodnicy West Ham Hammers odbywali trzydniowe tournee po Holandii. Uczestniczyli tam w dwóch test meczach. Jeden odbył się w Tilburgu, drugi na Stadionie Olimpijskim w Amsterdamie. Po tym ostatnim około północy zawodnicy ruszyli w blisko trzystukilometrową trasę powrotną na prom. Niestety, podczas drogi, w pobliżu Lokeren przewożący ich minibus uderzył najpierw w jedną ciężarówkę, odbity od niej w drugą, a na końcu w znajdujący się obok drogi dom. W wyniku zdarzenia zginął wówczas kierownik zespołu – Phil Bishop oraz czterej zawodnicy zespołu – Martyn Piddock, Peter Bradshaw, Gary Everett oraz Malcolm Carmichel. Zginął również kierowca busa – Henrikus Rommoes. Ciężkie obrażenia w wypadku odnieśli Colin Pratt, Stan Stevens oraz Gary Hay. Pratt doznał złamania szyi oraz ciężkich obrażeń wewnętrznych, które zakończyły bezpowrotnie jego karierę. Gary Hay przyznaje z kolei, że życie zawdzięcza przypadkowi 

– Kierowca zasnął i doszło do zdarzenia. Wyleciałem z vana i wylądowałem na autostradzie. Dla mnie wypadek zakończył się koniecznością założenia trzydziestu szwów. Zawdzięczam swoje życie przypadkowi. Godzinę przed katastrofą zamieniłem się miejscami z Peterem Bradshaw, który chciał się przespać i zajął moje miejsce na końcu busa. Ja jego na przodzie. W momencie upadku bus się przełamał i ja z niego wyleciałem. Przed wypadkiem razem z Garym Everettem widzieliśmy, że kierowca jest zmęczony i proponowaliśmy, aby się zamienił. Ten jednak nie chciał. Gdybyśmy postawili na swoim, do wypadku być może by nie doszło – wspomina jeden z uczestników, Garry Hay. 

Żużel w tamtych latach miał zupełnie inną popularność na Wyspach Brytyjskich aniżeli obecnie. Tragedia błyskawicznie wdarła się na nagłówki londyńskich „popołudniówek” oraz do wiadomości telewizyjnych. 

-Pamiętam ten dzień doskonale. Szedłem ulicą, a sprzedawca gazet biegł i zachęcał do kupna gazety, krzycząc o żużlowej tragedii. To było londyńskie wydanie popołudniowe gazety. Reklamował je krzycząc – zabito lokalnych asów speedwaya. Kupiłem oczywiście gazetę i przeczytałem te okropne wiadomości. Pamiętam, że wielu fanów żużla udało się do klubu, aby w nim otrzymać potwierdzenie tych złych wiadomości. Po ich potwierdzeniu wszyscy płakali – wspomina kibic zespołu, Robert Rogers. 

Pomimo tej tragedii tydzień później – 21 lipca West Ham rozegrało mecz z Wolverhampton. Wszyscy zawodnicy wystąpili z czarnymi opaskami na skórach, aby upamiętnić zmarłych kolegów. W kolejnym sezonie drużyna próbowała zapomnieć o tragedii, niestety piętno katastrofy i ludzkie dramaty rodzin tych, którzy w niej zginęli sprawiły, że w 1972 roku zespół zakończył swoją egzystencję na mapie żużlowych klubów. 

20 września 1970 roku rozegrano turniej Lokeren Memorial Trophy ku pamięci ofiar wypadku, który zakończył się wygraną Ivana Maugera. Program tych zawodów był niemal w całości poświęcony ofiarom wypadku.

Zdaniem belgijskiej policji winę za wypadek ponosił kierowca busa, który prawdopodobnie zasnął nad kierownicą, Po wypadku okazało się również, że bus nie był ubezpieczony. Po długich latach batalii sądowych rodziny zmarłych oraz poszkodowani dostali dopiero należne odszkodowania.