Adrian Miedziński żegna Częstochowę.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Adrian Miedziński wraca do Torunia po dwóch latach spędzonych w forBET Włókniarzu Częstochowa. – Mamy nadzieję, że ta „karna robota” potrwa tylko przez rok – mówi.

34-letni wychowanek toruńskiego klubu nie ukrywa, że miał swój udział w tworzeniu nowego szkieletu zespołu. – Mamy bardzo dobrych zawodników, a ja przekazałem klubowi swoje pomysły – tłumaczy.

Miedziński to nie jedyne głośne nazwisko, które wraca do macierzy. Menedżerem torunian będzie przecież Tomas Bajerski, który – póki co – ma pewną misję do dokończenia. Mianowicie walczy z PSŻ-em Poznań o awans do Nice 1. Ligi Żużlowej. Poznaniacy roztrwonili wcześniej przewagę zbudowaną po pierwszym meczu finałowego starcia z Zooleszcz Polonię Bydgoszcz, natomiast w minioną niedzielę przegrali pierwszy mecz barażowy z Orłem Łódź 40:50. W rewanżu, u siebie, nie są bez szans. Choć łatwo nie będzie.

– W osobie Tomasza Bajerskiego pokładam duże nadzieje – podkreśla Miedziński. Niektórzy przypominają mu niedawne internetowe utarczki z właścicielem klubu, Przemysławem Termińskim, lecz zawodnik bagatelizuje temat. – Nie miałem żadnych problemów z panem Termińskim. Jest normalnym człowiekiem, który się potrafi pośmiać i pogadać – zapewnia.

Przemysław i Ilona Termińscy oraz Adrian Miedziński.

W sobotę Miedziak wystartuje z dziką kartą w toruńskiej Grand Prix Polski. W 2013 roku, występując na takich samych zasadach, wygrał taki turniej na Motoarenie – 15 (3,2,1,2,2,2,3), wyprzedzając w finale Grega Hancocka – 18 (3,3,3,3,1,3,2), Jarosława Hampela – 17 (3,1,3,3,3,3,1) i Nielsa Kristiana Iversena – 11 (3,2,1,3,2,2,0).