FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zawodnikiem, który pojedzie z dziką kartą podczas drugiej rundy TAURON SEC w Toruniu jest Adrian Miedziński. Polak nie może zaliczyć tego sezonu do udanych, ale ma nadzieję na dobry występ przed własną publicznością. Z „Miedziakiem” rozmawiamy o sobotnich zawodach na Motoarenie, a także o jego postawie w sezonie 2019.

W jaki sposób zareagowałeś na przyznanie Ci dzikiej karty?

Na pewno bardzo się ucieszyłem. Dziękuję firmie One Sport za takie wyróżnienie i panu prezydentowi Michałowi Zaleskiemu, który osobiście wręczał mi nominację na te zawody. Czeka mnie konfrontacja z naprawdę dobrymi zawodnikami. Turniej odbędzie się w Toruniu, więc tym bardziej się cieszę.

Co dla Ciebie znaczy możliwość pojechania w tym miejscu? Jesteś przecież wychowankiem toruńskiego klubu, ale od dwóch lat bronisz barw zespołu z Częstochowy.

Znaczy to dla mnie tyle, że po prostu pojadę w domu. Tutaj mam wielu kibiców, którzy cały czas mnie wspierają. Fajnie jest wystartować przed własną publicznością. Myślę, że to jest taki dodatkowy dreszczyk, który na pewno dodaje motywacji.

Jak podchodzisz do swoich występów na toruńskim torze, od czasu, kiedy nie jesteś zawodnikiem miejscowego klubu?

Serce zawsze bije trochę mocniej, ale staram się koncentrować na zawodach i podejść do nich w profesjonalny sposób. Zawsze chcę wykonać swoją pracę najlepiej jak potrafię. Dobrze czuję się na tym torze. Na pewno można sprawić, żeby był jeszcze lepszy do walki i jazdy w kontakcie, ale to nie jest moja rola.

No właśnie. Motoarena to bardzo efektowny stadion, ale nie zawsze oglądamy na nim dobre ściganie. Dlaczego tak się dzieje?

Ten tor jest świetny do ścigania, tylko trzeba go dobrze przygotować. Mam nadzieję, że uda się to zrobić na toruńską rundę TAURON SEC, ale od razu mówię, że nie będę miał możliwości, żeby zobaczyć go wcześniej i stwierdzić czy tak rzeczywiście się stało. Dopiero w sobotę pojawię się na stadionie, bo w piątek mam mecz ligowy i będę w Częstochowie. Zamierzam podejść do tych zawodów z marszu. Nie planuję żadnych specjalnych przygotowań.

Myślisz, że będziesz w stanie wykorzystać swoją wiedzę na temat toruńskiego toru, czy przez ostatnie miesiące zmienił się on na tyle mocno, że nie ma sensu zaprzątać sobie głowy wcześniejszymi zapiskami dotyczącymi ustawień motocykla?

Mnóstwo zawodników jeździło na torze w Toruniu już tyle razy, że ogólnie on nie jest torem nieznanym. Tutaj nie ma jakiegoś wielkiego atutu. Natomiast jeżeli mówimy o starych zapiskach, to powiem, że w moim przypadku takich po prostu nie ma, bo te silniki i kwestie sprzętowe tak bardzo się zmieniają, że tu nie działa już to, co działało kiedyś. Cały czas trzeba szukać i często robić pewne rzeczy inaczej, niż robiło się do tej pory.

Adrian Miedziński przyzna, że na Motoarenie czuje się jak u siebie w domu

Jaki masz plan na sobotnie zawody w Toruniu?

Każdy chce wygrywać. To jest logiczne, ale wiadomo, że nie mam w sobie jakiegoś wielkiego ciśnienia, bo nie rywalizuję o tytuł mistrza Europy. Nie zamierzam jednak ukrywać, że fajnie byłoby wygrać i złapać jeszcze większą motywację na końcówkę sezonu. Wszystkie zwycięstwa na pewno uskrzydlają, więc będę próbował je osiągnąć, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy.

To nie będzie Twoja pierwsza styczność z cyklem TAURON SEC, ponieważ w 2014 roku byłeś stałym uczestnikiem zmagań o tytuł mistrza Europy. Uzbierałeś wtedy 21 punktów i zająłeś 11. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jak wspominasz tę przygodę?

Staram się nie wracać do tego wspomnieniami. W 2017 roku znowu byłem stałym uczestnikiem cyklu, ale przez kontuzję nie wystąpiłem w żadnym turnieju finałowym. Pojawiłem się tylko na treningu przed zawodami w Hallstavik, ale nie byłem w stanie wystartować w zawodach. Przewrotnie powiem tylko, że tak to się niestety układało, że kompletnie się nie układało.

Chyba coś w tym jest, bo w tym roku również miałeś szansę, żeby awansować do cyklu TAURON SEC, ale znowu się nie udało.

Tak niestety wyszło. Oczywiście chciałem awansować, bo eliminacje rozpoczęły się dla mnie bardzo dobrze. Wygrałem w Gorican i awansowałem do turnieju SEC Challenge. Tor w Nagyhalasz był mi jednak kompletnie nieznany, a nawierzchnia okazała się rzadko spotykana. Jeżeli nie jeździ się częściej na takich bardzo twardych torach, to trudniej jest dopasować sprzęt i przez to można łatwo przegrać. Nie zamierzam się jednak tym tłumaczyć, bo mogłem to wszystko trochę inaczej poukładać. Te zawody po prostu nie ułożyły się dla mnie tak, jakbym tego chciał.

Chciałbyś jeszcze kiedyś być stałym uczestnikiem cyklu TAURON SEC?

Na pewno tak. Każde zawody są lepsze niż trening. To nawet nie podlega dyskusji. W bezpośredniej konfrontacji znacznie łatwiej się sprawdzić i trzymać formę. Poza tym ja lubię rywalizować i ścigać się o jakieś konkretne cele. To mnie napędza, ale oczywiście kwestia awansu do cyklu TAURON SEC to melodia przyszłości. Będziemy o tym myśleć w kolejnym sezonie. Na razie nie wybiegam tam daleko do przodu i próbuję uporać się z problemami, które dotykają mnie w tym sezonie.

No właśnie, to chyba nie jest sezon Twoich marzeń.

W tym roku cały czas jestem na takim etapie, że niektóre występy układają się dla mnie lepiej, a inne gorzej. Nie ma sensu tego ukrywać, że to po prostu nie jest mój sezon. Przeplatam bardzo dobre występy tymi o wiele słabszymi i wiem, że to nie tak powinno wyglądać.

Jak się odnajdujesz w tej sytuacji?

Na pewno nie mogę być z siebie zadowolony. Moja forma to jedna wielka huśtawka i to jest w tym wszystkim najgorsze. Potrafię zakręcić się w okolicach kompletu w Szwecji, przy okazji wygrać jakieś eliminacje, a w polskiej lidze cały czas mi się nie układa.

Z czego to wynika?

Na pewno nie mogę mówić o jednej konkretnej przyczynie. Tych przyczyn jest kilka, a niektóre z nich nawarstwiały się przez dłuższy czas. Mam nadzieję, że może chociaż końcówka sezonu będzie dla mnie trochę lepsza. Człowiek może być zadowolony dopiero wtedy, kiedy forma jest stabilna. Nie musi być rewelacyjna, ale najważniejsze, żeby była dobra i równa.

Co robisz, żeby poprawić swoją sytuację?

Mamy pewne pomysły i staramy się je wdrażać. Cały czas próbujemy coś poprawić. To nie jest tak, że człowiek siedzi i nic nie robi. Prawda jest jednak taka, że jeżeli wpadnie się w dołek, to trudno jest się z niego wydostać. Zawsze łatwiej jest spadać, niż wchodzić na szczyt. Wydaje mi się, że wiem, jakie błędy popełniłem, ale niestety nie cofnę czasu. Po raz kolejny przekonałem się, że ekstraliga nie wybacza błędów.

Czy pomimo trudnej sytuacji jesteś w stanie doszukać się jakiś pozytywów?

Pod względem sportowym na pewno nie wszystko układa się tak, jakbym tego oczekiwał, ale najważniejsze, że przynajmniej dopisuje mi zdrowie. Dobrze wiemy, że w przeszłości bywało z tym różnie. Cały czas wierzę, że tematy sportowe prędzej czy później jakoś się poukładają. Jazdy na motocyklu nie da się zapomnieć, tylko po prostu czasami pewne rzeczy nie funkcjonują tak, jak powinny. Trzeba znaleźć właściwą ścieżkę i z powrotem na nią wkroczyć.

Myślisz, że sobotnie zawody na Motoarenie mogą Ci jakoś pomóc?

Wydaje mi się, że tak. Na pewno nie jadę tam z nastawieniem, żeby tylko odjechać te zawody. Chciałbym po prostu wygrać, tak samo jak każdy zawodnik, który pojawi się na starcie. Obiecuję, że postaram się walczyć i spróbuję dostarczyć wielu emocji. Serdecznie zapraszam wszystkich kibiców i mam nadzieję, że w sobotę zobaczymy się na stadionie.