fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mikkel Michelsen był w poprzednim sezonie drugim najskuteczniejszym zawodnikiem Speed Car Motoru Lublin. Duńczyk dobrze zniósł przeskok z Nice 1. Ligi Żużlowej do PGE Ekstraligi i okazał się jednym z głównych architektów utrzymania Koziołków w najwyższej klasie rozgrywkowej. W wywiadzie ze stroną klubową 25-latek podsumował sezon, a także kolejny raz pochwalił lubelskich kibiców.

Zespół ze stadionu przy Alejach Zygmuntowskich pewnie utrzymał się w PGE Ekstralidze. Podopieczni Jacka Ziółkowskiego zajęli szóste miejsce na koniec rozgrywek i nie musieli mierzyć się w barażu z Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Michelsen przyznał, że ekipie z Lublina udało się zrealizować cel na sezon 2019.

– Pod względem drużynowym był on dla nas podzielony na wzloty i upadki. Choć na pewno przed rozpoczęciem rozgrywek wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Mieliśmy jeden główny cel, którym było pozostanie na kolejny rok w PGE Ekstralidze. Moim zdaniem fakt, że zdołaliśmy to uczynić jest dużym osiągnięciem dla klubu, zwłaszcza, po powrocie do elity po wielu latach. W kolejnym sezonie najprawdopodobniej będziemy mierzyć jeszcze wyżej i zobaczymy, jak to wszystko się potoczy – powiedział żużlowiec w rozmowie z motorlublin.com.pl.

Utrzymanie Speed Car Motoru było zaskoczeniem dla wielu osób związanych z czarnym sportem. Koziołki sprawiły w minionych rozgrywkach wiele problemów bardziej faworyzowanym ekipom i pokazały, że beniaminek wcale nie musi przystępować do sezonu ze straconej pozycji.

– Nasz problem w tym sezonie polegał na tym, że nie każdy zawodnik jeździł w każdym spotkaniu na miarę pełni swoich możliwości. Pojawiały się kłopoty z regularnym punktowaniem i były one spowodowane różnymi czynnikami. Jednak, gdy wszystko funkcjonowało tak jak trzeba, to mogliśmy rywalizować z najlepszymi zespołami PGE Ekstraligi. Nawet jadąc w Lesznie potrafiliśmy mocno naciskać na drużynę mistrzów Polski na ich torze, czego niemal nikt poza nami w tym sezonie nie dokonał. Podobnie było we Wrocławiu. Dlatego należy uznać ten sezon za udany. Oczywiście, byliśmy przed rozgrywkami niedoceniani przez pewne osoby, ale udowodniliśmy im, że są w błędzie – tłumaczył zawodnik lubelskiej ekipy.

W trakcie sezonu wiele mówiło się o kibicach drużyny z Lublina. Niemal wszyscy zawodnicy, którzy mieli okazję startować na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich, podkreślali, że sympatycy Speed Car Motoru tworzą niesamowitą atmosferę. Z tą opinią zgodził się Michelsen.

– W trakcie swojej kariery jeździłem dla różnych klubów w Polsce, a także na największych stadionach świata. Powtórzę jednak po raz kolejny, że nigdy nigdzie nie doświadczyłem takiej atmosfery jak w Lublinie. To coś niesamowitego. Nigdy nie spotkałem kibiców z taką pasją do żużla, jak ci z Lublina. Miałem przed tym sezonem określone cele i plany, ale zupełnie nie spodziewałem się, że nasi fani będą aż tak wspaniali. Dzięki tej miłości i wsparciu, bardzo szybko zadomowiłem się w Lublinie. Jestem ogromnie szczęśliwy i wdzięczny za to wszystko – opowiadał 25-latek.

Duńczyk nie możne narzekać również na wyniki indywidualne. Michelsen, po dodatkowym wyścigu z Grigorijem Łagutą, został indywidualnym mistrzem Europy. Żużlowiec z Nykobing Falster wystartował również w dwóch turniejach cyklu Grand Prix i uzbierał w nich 15 punktów.

– Moim głównym celem było zakwalifikowanie się do Grand Prix na kolejny sezon. Najprawdopodobniej mam za sobą najlepszy sezon w mojej karierze, bo jeździłem bardzo dobrze w ligach w Polsce oraz Szwecji. Praktycznie przez cały rok nie popełniałem większych błędów, ale kiedy przyszedł czas na GP Challenge, miałem po prostu zły dzień. Nie jeździłem wtedy dobrze, mieliśmy problemy sprzętowe, ale cóż, taki jest czasami żużel. Mistrzostwo Europy na zakończenie sezonu było bardzo miłym akcentem. To osiągnięcie przez bardzo długi czas wydawało mi się nieco nierealne i do końca w to nie wierzyłem, ale to były wyjątkowe chwile – wspominał żużlowiec, który w sezonie 2019 wykręcił średnią 2,013 punktu na bieg.

BARTOSZ RABENDA