Fot. Artur Makowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W świeżo wyremontowanym warsztacie Mikkela Becha unosi się specyficzny, gryzący zapach opon i dziwnych substancji. Między tymi wszystkimi sprzętami trzeba znaleźć miejsce, by usiąść. Kamil i Aureliusz siadają na kanapie. We dwójkę się zmieszczą. Moja obecność między nimi mogłaby być niekomfortowa. Wywiadu z dwoma rozmówcami nigdy nie robiłam. Kamil szuka miejsca, w którym będzie mi wygodnie i niczego nie będę mogła zepsuć… Znajduje się mały stolik z Ikei i stawia go pod wjeżdżającym w wiraż Mikkelem Bechem. Można rozmawiać na tematy rzadko poruszane przez telewizje.

Kamil Jóźwiak i Aureliusz Bieliński tworzą team duńskiego żużlowca – Mikkela Becha. To drugi sezon Kamila przepracowany z tym zawodnikiem, zaś dla Aureliusza debiutancki w roli mechanika. Wcześniej sam walczył o ligowe punkty na torze, a teraz będzie pomagał doświadczonemu koledze – Kamilowi. Zapraszamy na pierwszą część rozmowy z cichymi bohaterami.

Kinga Sylwestrzak: Chłopak, który nie ma talentu do ścigania, a kocha żużel, łatwo odnajduje się w roli mechanika?
Kamil Jóźwiak: Myślę, że tak. Próbowałem w szkółce żużlowej, ale nie wyszło. Jeśli chciałem zostać przy żużlu, musiałem znaleźć alternatywę i okazało się, że taką jest zawód mechanika żużlowego.

Pochwal się, z kim miałeś okazję współpracować.
Kamil: Z Hansem Andersenem, Kacprem Gomólskim i z takim asem jak siedzący obok Aureliusz Bieliński (rzuca szyderczy uśmiech siedzącemu obok Aureliuszowi).

Szybko zdecydowałeś się na ponowną współpracę z Kamilem?
Aureliusz Bieliński: Dobrze się znamy, pracowaliśmy już razem, więc to była łatwa decyzja.
(Niespodziewanie wchodzi inny mechanik z informacją o tym, że wstawił w drugim warsztacie pralkę.)
Aureliusz: A propos pralki, to nasza znajomość zaczęła się od niej. Pierwsza wiadomość na Facebooku brzmiała: „wyjąłem ci pranie i rozwiesiłem na grzejniku”. Było to 5 lat temu.
Kamil: Tak było.

Dlaczego nie kontynuowałeś kariery?
Aureliusz: Głównie z powodów finansowych. Zostałem spłukany po sezonie w Rzeszowie. Do tej pory czekam na swoje pieniądze, a minęło już pół roku. Mógłbym pchać się dalej, bo mam kontrakt warszawski w Bydgoszczy. Samemu to jednak ciężki kawałek chleba. Musiałbym dużo zainwestować, a nikt sam z siebie mi nie da.

Jest szansa na odzyskanie tych pieniędzy?
Aureliusz: Cień szansy jest, bo dług należy do spółki. Jeśli ktoś zdecyduje się przejąć klub z Rzeszowa, będzie musiał wszystko uregulować. Może też być tak, że ogłoszą bankructwo i dług znika. Wtedy szukaj wiatru w polu, ale podobno nadzieja umiera ostatnia.

Aureliusz Bieliński, Kamil Jóźwiak, Dominik Kossakowski.
Fot. Artur Makowski

Zawodnik potrafi efektywnie pracować przy swoim motocyklu?
Kamil: Zazwyczaj nic nie potrafi, bo nie jest tego uczony. Teraz młody zawodnik dostaje od razu mechanika i o nic nie musi się martwić. Wsiada i jedzie.

Dlaczego?
Kamil: Trochę się ich rozpieszcza. Kiedyś uczono wszystkiego od podstaw. Najpierw musiałeś pozamiatać podłogę, złożyć motocykl, a dopiero później wyjechać na trening. Kiedyś było piętnastu chłopaków w szkółce, mieli wspólne 3 motocykle i musieli o nie dbać. Teraz nie muszą nic poza jazdą.

Kamil powiedział, że zawodnicy nie za wiele potrafią zrobić przy motocyklach. Ty musiałeś przejść odpowiednie przeszkolenie?
Aureliusz: Musiałem umieć pracować ze sprzętem, na którym się ścigałem. Zaczynałem w momencie, w którym klub miał duże kłopoty finansowe i nie zwracano na nas uwagi. Gdybym nie złożył motocykla, zaniedbał części to nikt by za mnie tego nie zrobił. Nie raz mi coś odpadło lub przebiło mi się koło. Każdy patrzył jak na wariata, bo myślał, że mamy wszystko podstawione pod nos.

Która perspektywa jest lepsza: z toru, czy parku maszyn?
Aureliusz: Gdybym mógł, wolałbym jeździć. Patrzę na Mikkela, wypycham go z parkingu, ale jedyne co mogę zrobić to stać i patrzeć. Sam bym pojeździł. Zawodnik po tylu latach uzależnia się od adrenaliny, prędkości. Bardzo brakuje mi jazdy.

Łezka zakręciła się w oku?
Aureliusz: Aż tak to nie. Mam swój sprzęt, udało mi się wyjechać nawet na tor, więc nie rozpaczam. Dobre i to. 
Kamil: On wypchnął Mikkela, a ja mu później łzy wycierałem.

Od Kamila można się sporo nauczyć?
Aureliusz: Ma doświadczenie. Widziałem to, kiedy pracował jako mój mechanik,  znałem jego sposób pracy. Można podpatrywać i się uczyć.

Aureliusz Bieliński, Kamil Jóźwiak
Fot. Artur Makowski

Koniec części pierwszej.