Wygrywając tegoroczną batalię o tytuł indywidualnego mistrza Australii, Fricke – także młodzieżowy czempion swojego kraju – dołączył do wąskiego grona utytułowanych rodaków. Czy pójdzie w ich ślady i stanie się pierwszoplanową postacią także w naszej lidze?
PODOBIEŃSTWA OBU ŻUŻLOWCÓW
Leigh Adams, Ryan Sullivan, Chris Holder, Max Fricke – tak od czterech dni wygląda poczet żużlowych królów Australii, a więc triumfatorów indywidualnych mistrzostw w kategorii seniorów oraz juniorów. – Nie da się tego opisać słowami. Cieszę się ze zwycięstwa i z tego, że dzięki niemu znalazłem się w tak dobrym towarzystwie. Być mistrzem Australii to zaszczyt. W przeszłości wielokrotnie wygrywały ten turniej wielkie nazwiska. To moment prawdziwej dumy, gdy moje znalazło się obok nich – powiedział Fricke.
Jak już wspomnieliśmy, w szacownym gronie swoje miejsce ma m.in. Leigh Adams. Legenda Unii Leszno. Od 2007 roku honorowy obywatel tego miasta. Co wspólnego z nim ma niespełna 23-letni zawodnik Betard Sparty Wrocław? Pierwszą myślą, która stała za porównaniem obu, wcale nie były tytuły mistrzowskie, a zbliżony styl jazdy. Oparty bardziej na rozumie, niż sercu. Adams słynął bowiem z przemyślanych akcji. Nie wciskał się tam, gdzie widział, że brakuje miejsca. Jeździł fair, z czego niekiedy czyniono zarzut, mówiąc, że jest zbyt „grzeczny”, żeby zostać mistrzem świata. Do sięgnięcia po tytuł trzeba ponoć znacznie większej bezwzględności, by nie rzec: chamstwa. Owszem, w 1992 roku wywalczył mistrzostwo globu juniorów. W seniorskiej rywalizacji o IMŚ stać go było na znacznie więcej niż zdobyte srebro (2007), czy brąz (2005).
Fricke, w swoim cierpliwym szukaniu szans na wyprzedzenie przeciwnika, znacznie bardziej przypomina właśnie Adamsa, niż choćby Darcy’ego Warda, którego cechowała, ocierająca się o szaleństwo, brawura. Max – podobnie jak eks-żużlowiec Unii Leszno – ma na swoim koncie złoto IMŚJ (2016). Wcześniej zaś, w styczniu 2013 roku, odebrał Adamsowi miano najmłodszego młodzieżowego mistrza Australii juniorów w historii.
Jest jeszcze coś, co ich łączy. Adams jest symbolem Leszna, choć karierę w Polsce zaczynał w Lublinie. Fricke może zostać wieloletnią podporą Wrocławia, ale przecież pierwszy kontrakt podpisał w Toruniu, z którego zbyt lekką ręką został później wypożyczony do Rybnika. Obaj pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywek naszego kraju zaliczyli mając po 20 lat.
GŁÓWNE RÓŻNICE MIĘDZY NIMI
Z racji metryki, początki Adamsa w Polsce musiały być odmienne od tych Fricke’a. Leigh trafił do naszego kraju w 1991 roku, a więc tuż po upadku komunizmu, gdy kraj przeżywał niemałe problemy gospodarcze, które odbijały się na wszystkich dziedzinach życia, w tym oczywiście na sporcie żużlowym. Max z kolei należy do innego pokolenia. Przyjechał do już stabilnego kraju, sprzęgniętego instytucjonalnie z już nie tak mitycznym Zachodem. Kraju uchodzącego pod wieloma aspektami za prymusa, jeśli chodzi o speedway.
Adams już od pierwszego sezonu w naszych rozgrywkach wszedł na niewyobrażalnie wysoki poziom (średnia 2,07 pkt/bieg w 1991 roku), z którego nie zszedł aż do końca, do sezonu 2010. Owszem, początkowo miał nieco ułatwione zadanie. Dlaczego? Bo w polskiej lidze na początku lat 90. nie startowało aż tylu obcokrajowców, co np. w 2015 roku, kiedy przygodę z naszymi torami zaczynał Fricke.
FRICKE, JAK ADAMS W LESZNIE, LIDEREM?
Średnie biegopunktowe bohatera żużlowego Leszna na przestrzeni 20 lat po prostu powalają. Dość powiedzieć, że Adams nigdy nie zszedł poniżej dwóch punktów na bieg, a jego statystyki np. w takim 2000, 2004, czy 2007 roku były kosmiczne. To odpowiednio: 2,53; 2,53 oraz 2,64. Młodemu Fricke’owi do podobnych wyczynów wciąż daleko.
Leigh skończył przebogatą karierę po sezonie 2010, gdy Max miał 14 lat i dopiero zaczynał brać żużel na poważnie. Pogląd, że Fricke może już wkrótce stać się następcą Adamsa, zostanie w pewnej mierze zweryfikowany już po nadchodzącym sezonie w PGE Ekstralidze.
Max ma zrehabilitować się za w sumie mało udany ostatni sezon dla Sparty i być jednym z jej liderów. Wrocławscy kibice marzą zapewne, by wszedł na poziom legendarnego zawodnika Unii Leszno. Niech jednak, na początek, przynajmniej zbliży się do jego osiągów. Umiejętności mu nie brakuje. A niedawny australijski sukces pokazuje, że jest w stanie to zrobić. Warunkiem jest także m.in. to, by omijały go kontuzje. W ostatnim czasie zbyt często leżał na torze (pamiętacie makabrycznie wyglądający wypadek podczas Grand Prix w Toruniu w 2017 roku?), co Adamsowi podczas długiej kariery niemal się nie zdarzało.
JACEK HAFKA
Żużel. Wróciła Ekstraliga U24. Dwie wygrane gospodarzy i dwie wygrane gości
Żużel. Torunianie wybierają się na trudny dla siebie teren. „Koziołki” ponownie wysoko wygrają? (SKŁADY)
Żużel. Srebro IMŚ, złoto IMP, czy złoto DMP. Dekada od kapitalnego sezonu Krzysztofa Kasprzaka
Żużel. 9 lat czekali na taki mecz! Motoarena oszalała!
Żużel. Zawalił mecz GKM-owi. Poprosił o dodatkowy trening!
Żużel. Zmiany w GKM-ie. Sparta z żelaznym zestawieniem (SKŁADY)