Mateusz Tudzież. FOT. MATEUSZ DZIERWA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mateusz Tudzież ma za sobą debiutancki sezon w Nice 1. Lidze Żużlowej. W sezonie 2020, 19-latek przejdzie kolejny, tym razem ekstraligowy sprawdzian. Czeka go bardzo trudne zadanie, bo wspólnie z Przemysławem Gierą będzie musiał walczyć z bardziej doświadczonymi juniorami PGE Ekstraligi. W wywiadzie z młodzieżowcem Rekinów rozmawiamy o ulubionych torach, możliwości jazdy z Gregiem Hancockiem, a także o relacjach z bardzo znanym wujkiem.

Jak oceniasz swój poprzedni sezon? Zadebiutowałeś w Nice 1. Lidze Żużlowej, ale pewnie oczekiwania pod kątem wyników były wyższe…

Oczywiście, że miałem wyższe oczekiwania co do wyników, ale nie mogę powiedzieć, że jestem z tego sezonu niezadowolony. To był mój debiut, a więc wiadomo, że było trochę presji. Ciągle widziałem wypełniony stadion, a to działa na młodych zawodników. Liga jest czymś zupełnie innym niż starty w zawodach młodzieżowych. Myślę, że z mojej strony ten rok nie wyglądał źle.

Teraz czeka Ciebie kolejny przeskok, bo zadebiutujesz w PGE Ekstralidze. Zmieniłeś wobec tego swój plan przygotowań w porównaniu do poprzednich lat?

Zmiany w przygotowaniach są, ale bardziej pod kątem sprzętowym. Wiadomo, że to jest PGE Ekstraliga i ten sprzęt musi tu być perfekcyjnie przygotowany. Klub zabezpieczy mnie w dwie dobre maszyny, które mają mi służyć i mam nadzieję, że będę na nich osiągał dobre wyniki. Staram się też nie zawracać sobie głowy tym, że to PGE Ekstraliga. Mam tego świadomość, ale pod względem kondycyjnym przygotowuję się podobnie. Ważne żebym do rozgrywek przystąpił w dobrej formie.

Na niektórych torach PGE Ekstraligi miałeś już okazję się ścigać. Który z nich wspominasz najlepiej?

Zdecydowanie tor w Zielonej Górze. Tam dobrze jeździłem w tym roku. Pod koniec sezonu pojechałem tam się trochę rozjeździć na Memoriał Rycerzy Speedwaya, a z tego rozjeżdżenia wyszło trzecie miejsce w całym turnieju.

To pewnie żałujesz, że terminarz ułożył się tak, że zaczynacie u siebie z Falubazem, a nie jedziecie na wyjazd do Zielonej Góry…

Nie, to też nie do końca tak jest. Ja się bardzo cieszę z tego, że zaczniemy sezon u siebie. Będą nasi kibice, którzy na pewno będą nas dopingować. Zresztą z każdym torem będzie trzeba się zmierzyć. Jakbyśmy wylosowali na początek wyjazd do Unii Leszno, to trzeba by było się na tamtym torze postarać dobrze wypaść.

Zewsząd pojawiają się głosy, że Rybnik może mieć problem z postawą juniorów. Was to deprymuje czy raczej motywuje do osiągania dobrych wyników?

Wiem, że takie są opinie, ale powiem szczerze, że dla mnie to nawet dobrze. Przystąpię do ligi z czystym kontem. To będzie trochę inna rola, bo w pierwszej lidze byliśmy młodzieżowcami faworyta. Teraz na nas, juniorach, nie będzie takiej presji. To może nam tylko pomóc.

Do Rybnika trafił również Greg Hancock. Cieszysz się z możliwości prawdopodobnych startów z czterokrotnym mistrzem świata?

Zdecydowanie tak, to niesamowita sprawa. Można spokojnie powiedzieć, że to najbardziej doświadczony zawodnik na świecie. Greg jeździł zarówno w starych, jak i nowych czasach dla żużla. Każda jego rada jest na wagę złota, a my będziemy je mieli za darmo.

Zmiany zaszły także w sztabie szkoleniowym. Jakie pierwsze wrażenie zrobił na Tobie Piotr Świderski?

Bardzo dobre. To nowy trener, ale ważne jest to, że on bardzo dobrze zna ten nowoczesny żużel. Nie mieliśmy za dużo okazji żeby się poznać, ale myślę, że to będzie dobra współpraca. Cieszy mnie również to, że oprócz trenera bardzo wspiera mnie mój tata. On daje mi wiele cennych rad, które procentują.

Mateusz Tudzież z tatą i trenerem Piotrem Żyto. FOT. FACEBOOK PIOTRA ŻYTO

Twój tata również był żużlowcem. To on zainspirował Cię do pierwszego wejścia na motocykl?

Trochę tak było, ale motory zawsze mnie kręciły. Jak miałem tylko trochę czasu wolnego, to jako dziecko jeździłem na motorynce. To taka pasja, która zawsze ze mną była. Było trochę problemów z przekonaniem mamy do tego żebym zaczął jeździć na żużlu, ale na szczęście w końcu się zgodziła.

W jaki sposób udało Ci się ją przekonać?

Próbowałem chyba wszystkiego. Tata powiedział, że podpisze mi zgodę na treningi, ale dodał, że zgoda musi być też od mamy. Mama bardzo długo nie chciała się zgodzić i myślałem, że będę musiał dać sobie z tym spokój. W końcu powiedziałem, że jak skończę 18 lat to i tak się zapiszę i jakoś wyraziła zgodę.

Znalazłem też informacje, że Twoim wujkiem jest były bramkarz reprezentacji Polski i Liverpoolu – Jerzy Dudek. To prawda?

Tak, dokładnie.

Jakieś podpowiedzi ze strony mentalnego podejścia sportu były?

Zbyt dużo kontaktu z wujkiem nie mam, bo on właściwie ciągle podróżuje i jest w trasie. Po jakichś moich sukcesach jednak odzywa się, napisze jakąś wiadomość i wspiera.

Czyli raczej na rybnickim stadionie się nie pojawia?

Nie. Zresztą teraz mieszka w Krakowie, więc też na te mecze miałby kawałek. Wiem jednak, że śledzi moje wyniki i ogląda czasem przez Internet.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w kolejnym roku.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA