Martin Vaculik. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Słowacki lider RM Solar Falubazu Zielona Góra – Martin Vaculik – nie dokończył niedzielnego spotkania z Motorem Lublin. Zawodnik w dwunastym biegu brał udział w wypadku, po którym na tor nie wrócił. Żużlowiec miał problemy z oddychaniem, co mogłoby wskazywać na uraz żeber. Dokładne badania, które Vaculik przeszedł w poniedziałek, wykluczyły jednak złamania.

– Jestem po szczegółowych badaniach i mam dobre informacje. Na szczęście prześwietlenie nie wykazało żadnych złamań. Jestem jednak mocno poobijany i odczuwam duży ból nawet przy normalnym funkcjonowaniu. Mój upadek wyglądał niegroźnie. Ja sam w momencie kontaktu z zawodnikami z Lublina byłem przekonany, że będzie to zwykły uślizg i szybko się podniosę. Jednak uderzenie o twardy tor było bardzo mocne. Miałem duże problemy ze złapaniem oddechu. Po dłuższej chwili mogłem wstać, ale kontynuowanie zawodów było już mocno ryzykowne – mówi Martin Vaculik dla klubowych mediów Falubazu.

Przed Słowakiem teraz tylko kilka dni odpoczynku, bo na najbliższy weekend zaplanowane są kolejne turnieje Grand Prix i półfinały PGE Ekstraligi. – Najbliższe dni spędzę na rehabilitacji i masażach. W najbliższy weekend czekają mnie kolejne bardzo ważne zawody. W piątek i sobotę mamy Grand Prix w Pradze, no a w niedzielę jedziemy półfinał. Marzę o awansie do finału, bo było by to dla nas świetne zakończenie sezonu – dodaje.

Falubaz musiał sobie w Lublinie radzić w końcówce bez Vaculika, ale osiągnąć korzystny rezultat. Duża w tym zasługa Patryka Dudka, który wygrał dwa z trzech ostatnich biegów. – Gratuluję chłopakom. Cała drużyna stanęła na wysokości zadania i pomimo problemów mamy awans do play-offów. Ja w Lublinie ponownie miałem problemy z dopasowaniem się do twardej nawierzchni. Jak spojrzę w moje tegoroczne wyniki, to właśnie na twardych torach wygląda to najsłabiej. Coś muszę z tym zrobić, bo nie może to tak wyglądać. W Lublinie w pierwszych dwóch biegach nie wyglądało to najlepiej. W trzecim starcie, kiedy miałem nadzieję, że znaleźliśmy odpowiednie przełożenie, świetnie ze startu wyszedł Grisza Łaguta i dla mnie w pierwszym łuku zabrakło już miejsca. Żałuję, że więcej nie pojawiłem się już na torze, ale ryzyko było zbyt duże – przyznaje Vaculik.