Marta Półtorak wspiera finansowo Wilki Krosno oraz kilku lokalnych sportowców. Fot: Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

To pierwsza kobieta, która bardzo realnie kształtowała środowisko żużlowe. Była wiele lat prezesem, a jej firma głównym sponsorem Stali Rzeszów. Dzisiaj Marta Półtorak wspiera finansowo Wilki Krosno oraz kilku innych sportowców. Bezpośrednio czynnego udziału w kreowaniu żużla już nie bierze. Dlaczego i czy zamierza jeszcze kiedykolwiek wrócić?

Pani firma, Marma Polskie Folie, jest jednym ze sponsorów klubu Wilki Krosno. Czym przekonał Panią prezes Grzegorz Leśniak do swojego projektu?

Osoby, które przedstawiły ten projekt, podeszły do tego bardzo profesjonalnie i dojrzale. Jeżeli ktoś działa z pasją i chce wprowadzić jakieś nowe standardy z poszanowaniem ekipy, która wcześniej ten klub prowadziła, to ma moje poparcie. Ten sport jest mi bliski i nie miałam wątpliwości, że należy w jakiś sposób pomóc.

Ciągnie Panią do żużla?

Ktoś kiedyś powiedział, że żużel jest chorobą, z której bardzo ciężko się wyleczyć. Jeżeli ten sport się pokocha, to zawsze będzie ciągnęło.

Odkąd przestała Pani wspierać żużel w Rzeszowie, dzieje się tam już tylko źle. Swoje problemy miała także Unia Tarnów i wspomniany klub z Krosna. Dlaczego tak ciężko o dobry wynik na Podkarpaciu?

Dobre pytanie. Sport żużlowy jest bardzo drogim sportem i jest to olbrzymie przedsięwzięcie. Trzeba naprawdę mnóstwa dobrej woli i wielu ludzi, żeby zorganizować klub z dobrym budżetem. W Tarnowie żużel stał na dobrym poziomie, gdy zaangażowane w pomoc były Azoty i urząd miasta. Jednak taki stan nie może trwać wiecznie. Popatrzmy na Toruń. Mają zacnego sponsora, są dobrze poukładani organizacyjnie, a jednak grozi im spadek. Uważam, że taki sponsor to skarb i trzeba robić wszystko, żeby został w tym sporcie. Natomiast wynik sportowy to druga sprawa. Na jego wpływ składa się wiele czynników i czasem zbiegów okoliczności.

Zawodnicy w Pani klubie zarabiali naprawdę godziwe pieniądze. Z czego wynikał brak sukcesów?

Podchodziłam do sportu z takimi samymi standardami jak podchodzę w biznesie i życiu osobistym. Czyli, jeżeli się z kimś umawiam na pewne warunki, to je wypełniam. Z perspektywy czasu, jak na to patrzę, to swojego zachowania absolutnie bym nie zmieniła, ale ono mi nie pomogło, a wręcz przeszkodziło. Dlatego, że moi koledzy prezesi co innego mówili przy stole podczas naszych obrad, a następnie zupełnie inaczej się zachowywali. Obiecywali zawodnikom pieniądze, których ostatecznie nie wypłacali. Zawodnicy mieli wypłacane tylko część pieniędzy, a resztę mieli dostać w przypadku podpisania kontraktu na następny rok. Oczywiście ja wobec takich sytuacji nie miałam siły przebicia. U mnie było wszystko zawsze płacone na czas, ale o takich zachowaniach nie mogło być mowy.

Uczciwość nie jest cnotą w środowisku żużlowym?

W tym sporcie obowiązują trochę inne standardy. Chociażby kwestia przyznawania licencji. Gdybym mogła cofnąć czas, to postąpiłabym dokładnie tam samo, ale dzisiaj wiem, że uczciwe postępowanie nie jest atutem. W Rzeszowie za mojej kadencji finanse zawsze były prawidłowo prowadzone i licencję dostawaliśmy niemal natychmiast. Audyty w Rzeszowie zawsze wypadały wyśmienicie. W środowisku żużlowym obowiązują nie do końca akceptowane przeze mnie zasady.

Czy bezpośrednim powodem Pani odejścia z żużla był brak porozumienia z centralą żużlową? Czy z działaczami innych klubów?

Te obie kwestie są ze sobą powiązane. Gdyby żużlowa centrala traktowała wszystkich w sposób bardzo konsekwentny, to ten żużel wyglądałby inaczej. Co oznacza licencja warunkowa? Jeśli komuś brakuje teraz kilku milionów, to zapłaci je za 3 lata? Dla mnie ryba psuje się od głowy. Przypominam sobie nasz telewizyjny mecz z Tarnowem. Była tam czterogodzinna przerwa, a przepis mówi jasno o takich sytuacjach. Klub z Tarnowa dostał karę chyba koło 3 tys. złotych. Natomiast my mieliśmy taką sytuację, że na 3 godziny przed meczem zepsuł nam się traktor i niestety nie mogliśmy już nic z tym torem zrobić. Ale nie było opóźnienia meczu! Dostałam 30 tys. złotych kary.

Zmęczyła się Pani tym wszystkim?

Tak, to bardzo dobre określenie. Doszłam do wniosku, że to nie moje miejsce. Nie było sensu kopać się za własne pieniądze. Skoro nie potrafiłam się odnaleźć, to postanowiłam odejść. Być może inni ludzie zrobią żużel lepiej, bo ja siebie nie zmienię.

Ile Pani wydała na żużel?

Nie ukrywam, że są to olbrzymie środki, ale nie chcę zdradzać, jaka to konkretnie kwota. Trochę to środowisko też rozpieściliśmy. Firma Marma Polskie Folie jest kojarzona z wypłacalnością i zamożnością. Natomiast nakładanie kar na kluby dlatego, że są w stanie je zapłacić to kolejny absurd.

Żużel traktowała Pani jako hobby czy biznes?

Z pewnością była to pasja, ale też inwestycja dla mojej firmy. Można powiedzieć, że połączyłam serce z rozumem. Korzyści jakie płynęły z mojego sponsoringu odczuwało miasto, kibice i zawodnicy. Był wtedy odpowiedni czas na to wszystko, ale doszłam do wniosku, że chyba nie potrafię w tym sporcie funkcjonować.

Chyba… Oznacza, że wróci Pani do żużla?

Chyba dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Bardzo chętnie pomagam jak widzę, że ktoś ma chęci i ciekawy pomysł. Pomagamy też zawodnikom z innych dziedzin. Między innymi Rafał Wilk otrzymuje od nas pomoc. Lubię pomagać ludziom sportu.

Chciałaby Pani mieć wpływ na kształt żużla w przypadku powrotu?

Ja się do tego nie nadaję. Jestem osobą prostolinijną i dlatego nigdy też nie będę funkcjonowała w polityce. Na tę chwilę ten sport nie jest w stanie zaakceptować moich metod.

Smutna ta nasza rozmowa.

Mnie też jest smutno, ponieważ stworzyliśmy coś, co miało kreować czysty sport i rywalizację. Nie poszło to w odpowiednim kierunku. Ideały, które przyświecały ekstralidze, były wypowiadane przy stole, a rzeczywistość okazała się zgoła odmienna.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Dziękuję.

Rozmawiał ŁUKASZ BRUNACKI