Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Doktor Marian Misiak w tym roku skończył 89 lat. Mimo zaawansowanego wieku pod jego czujnym okiem wciąż trenują żużlowcy, dbając o swoją psychikę oraz motorykę. O tym jak Marian Misiak z koszykówki trafił do żużla, ilu medalistów ma na swoim koncie oraz co jest ważne dla żużlowca, w poniższej rozmowie.

Przyznam, że nie spodziewałem się usłyszeć tak aktywnego głosu po drugiej stronie telefonu… 

Wie pan, swoje lata już mam, to prawda, ale czuję się naprawdę jeszcze doskonale. Jak pan zresztą słusznie zauważył. Powiem panu więcej -powinienem być nieco zmęczony, bo właśnie zakończyłem wspólny trening poranny z Tobiaszem Musielakiem. 

Swoją przygodę ze sportem rozpoczął Pan jednak od trenowania koszykarzy…

Tak. Do 1970 roku zajmowałem się trenowaniem żeńskiej i męskiej koszykówki w Lesznie. Wyjdę na megalomana, ale niejako pokłosiem naszej pracy trenerskiej był fakt, że w latach 60. i 70. ubiegłego wieku w reprezentacji Polski było sześciu wychowanków z Leszna. Ja ich wychowałem od pierwszego kontaktu z piłką do występów z orłem na koszulce. Dwóch moich podopiecznych wystąpiło na igrzyskach, w 1968 roku w Meksyku oraz cztery lata później w Monachium. Mam tu na myśli Henryka Cegielskiego oraz Jacka Dolewskiego. 

Na początku lat 70. ubiegłego wieku trafił Pan jednak do sportu żużlowego i pozostał w nim do dziś….

Ja miałem w życiu dziwne historie, choć – jak to mówią – coś dzieje się po coś. Byłem za komuny represjonowany. Nie dostałem się na studia tam gdzie chciałem i skierowano mnie do pracy w kopalni. Proszę sobie to wyobrazić. Później pisałem trzy prace magisterskie. Pierwszą mi przerwano, bo mnie wzięto do wojska. Przy drugiej zarzucono mi z kolei, że inwigiluję Wojsko Polskie i o mało nie skończyłem przed prokuratorem. W końcu jeden z moich koszykarzy umówił mnie z rektorem na uczelni, gdzie studiował i powiedział, że tam napiszę magisterkę. Zgłosiłem się do tego rektora Drozdowskiego i dostałem temat pracy magisterskiej do napisania. Tak się złożyło, że był on o koszykówce. Ja wróciłem po paru dniach praktycznie z gotową pracą, dla trenera koszykówki było to kompletnie bezproblemowe zadanie. Później przygotowywałem różne opracowania aż w końcu po trzech latach, w roku 1973, za namowami napisałem pracę doktorską o żużlu. Moja praca doktorska miała tytuł „Budowa ciała, sprawność fizyczna i specjalna zawodników uprawiających sport żużlowy” i była chyba pierwszą pracą doktorską o tej tematyce. To wszystko działo się na poznańskim AWF-ie. To nie był łatwy temat do napisania, bo byłem prekursorem tematyki żużlowej w doktoratach.

Marian Misiak z Krzysztofem Kasprzakiem

Był Pan również trenerem kadry narodowej odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne zawodników

Tak. Z koszykówki „przebranżowiłem” się na żużel i zacząłem trenować żużlowców. Na pierwszym zgrupowaniu kadry miałem 28 podopiecznych, takie wówczas były liczne kadry. Pamiętam, pierwsze zgrupowanie zawodników miałem w Jaszowcu. Pracowałem wówczas z takimi zawodnikami jak Henryk Żyto, Henryk Glucklich czy Antoni Woryna. Współpracowałem również mocno choćby z Edwardem Jancarzem. Jancarz to był wspaniały człowiek. On się w pewnym momencie nie czuł na siłach i poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu fizycznym. Później choćby współpracowałem z trenerem kadry Marianem Spychałą czy Malinowskim. 

Oprócz kadry pracował Pan również w Unii Leszno.

Tak, w latach 1970-1979 pracowałem w Lesznie i przygotowywałem zawodników pod kątem fizycznym. Jak przychodziłem do Unii, to była ona w drugiej lidze. To między innymi dzięki mojej osobie znalazł się w Lesznie Pogorzelski. W ogóle miałem szczęście, bo za moich czasów jeździł choćby Okoniewski senior czy Roman Jankowski. W 1979 roku odszedłem z Unii Leszno. Zaczęto pode mną kopać „dołki” i zostawiłem koniec końców sekretarce kartkę z napisem „odchodzę”. Za komuny nie miałem łatwego życia.

Z tego, co wiem był Pan osobą mocno represjonowaną przez ówczesne władze. Miał Pan w życiu również epizod długoletniego prezesa Polskiego Związku Politycznie Represjonowanych Żołnierzy Górników w Lesznie.

To prawda. Pochodzę z bardzo patriotyczno-narodowej rodziny. Zawsze miałem określone poglądy, a wiele osób z mojej rodziny oddało życie za Polskę. Ja zawsze chciałem być reprezentantem Polski i startować z orłem na koszulce, skończyło się na trenerze kadry i dresie z orłem na piersi, z czego też jestem bardzo, ale to bardzo dumny.

No tak. Pan przecież też w młodości trenował choćby koszykówkę…

Trenowałem, oj trenowałem. Niestety, jak to w sporcie bywa, do momentu szczytowego rozwoju talentu nie dotrwałem. 

W żużlu Pana praca przynosiła wymierne efekty podopiecznym…

Nie chcę skłamać, ale mam bodajże szesnastu podopiecznych, którzy wywalczyli złoty medal. Do dziś pracuję z Krzysiem Kasprzakiem, Bartkiem Smektałą, a za sobą mam współpracę choćby z Robertem Miśkowiakiem.

Proszę mi jako laikowi wytłumaczyć jakie przełożenie ma trening  fizyczny zawodnika w żużlu na wynik sportowy? Nie wystarczy jako tako być chudym i mieć najlepszy i najszybszy  silnik w „towarzystwie?

Pan doskonale wie, że motocykl nie wystarczy do sukcesu, ale kibicom wytłumaczę. Żużel to jeden z nielicznych na świecie sportów o ogromnym natężeniu psychologicznym. Wielką rolę odgrywają odruchy odpowiadające danym zachowaniom fizycznym i technicznym zawodnika. To właśnie powinno kształtować się najmocniej na treningach z zawodnikami. Z ubolewaniem powiem panu, że trenerzy żużlowi stanęli z tym elementem kompletnie w miejscu. Kluby zatrudniają do szkolenia zawodników ludzi, fachowców w dyscyplinach boksu i tym podobnych, a żużel to przecież inna dyscyplina. Nie odbieram tym ludziom absolutnie kwalifikacji i nie deprecjonuję ich zasług, ale te osoby nie zawsze kładą nacisk na właściwe elementy. W sporcie może pan trenować elementy potrzebne, niepotrzebne i szkodliwe dla zawodnika. Niestety, znam takie szkodliwe elementy, które są przekazywane zawodnikom. W żużlu głupotą skrajną jest kładzenie szczególnego nacisku na siłę i wytrzymałość. Zawodnik startuje w szoku 60-sekundowym. Tu najważniejsze jest wyszkolenie odpowiedniej jego reakcji, zachowań i myślenia, a nie to czy on będzie mega mocny fizycznie czy nie. Zawodnik jedzie 60 sekund w stanie szoku i musi odpowiednio myśleć i mieć wyszkolone odpowiednie zachowania ruchowe. 

Pan z zawodnikami trenuje ponoć w specyficzny sposób?

Mam oczywiście swoje metody. Są one ubogie technicznie, ale bogate w sensie psychomotorycznym dla zawodnika. Sztuką bowiem jest odpowiednie trenowanie zawodnika i przygotowanie go do walki na torze, a nie czy ma pan odpowiednio drogi sprzęt w swoim gabinecie.

Jak ważna jest koncentracja w tym sporcie?

Powiem panu – koncentracja w żużlu jest cholernie ważna. Bez tego nie ma co marzyć o jakichkolwiek sukcesach. Start w żużlu, który jest bardzo ważny dla zawodników, ma swoje trzy składowe – właśnie wspomniana przez pana koncentracja, czas reakcji i szybkość ruchu. Powiem więcej, czas reakcji jest z zasady uzależniony genetycznie. Te trzy elementy wpływają na refleks zawodnika. 

Co jest najważniejsze dla zawodnika w jego przygotowaniu fizycznym?

Bez wątpienia jest to psychomotoryka. Zawodnik musi trenować cały czas nad szybkością swojej reakcji, oceną sytuacji i możliwością błyskawicznej reakcji na to, co się dzieje na torze. Zawodnik podczas 60 sekund musi reagować kilkadziesiąt razy i jeden błąd może go kosztować przecież zdrowie. Na tych elementach zawodnicy powinni skupiać się najbardziej. Proszę pamiętać, że aby zawodnik zareagował, musi w jego głowie odbyć się właściwa ocena sytuacji. To trwa w głowie ułamki sekund. My tu sobie rozmawiamy, ale naprawdę kibice z trybun widzą tylko jadących zawodników i nie mają żadnej świadomości jak wielkie wyzwanie dla psychiki zawodnika stanowi przejechanie tych czterech okrążeń i to najlepiej jeszcze przed rywalami. 

Który z Pana podopiecznych był najlepszym uczniem pod kątem refleksu i startu?

Chyba wszystkich dobrze wytrenowałem (śmiech -dop. red.). Całkiem poważnie to Krzysiu Kasprzak i Robert Miśkowiak. Obaj zostali mistrzami świata w juniorach. Największy talent z jakim pracowałem to jest Jakub Miśkowiak. Jego przypadek potwierdza tezę, że czas reakcji jest uzależniony genetycznie. Jakub Miśkowiak ma to w genach po Robercie. Podobnie Krzysiek Kasprzak i jego niestartujący już brat Robert, którzy w genach odziedziczyli refleks po Zenku Kasprzaku, który ten element miał bardzo dobry. 

Jest taka teoria, że i najlepszy silnik nie pomoże ani najlepsze przygotowanie fizyczne, jeśli zawodnik nie ma tak zwanej „wolnej” głowy. Prawda czy fałsz?

To jest sprawa, która decyduje o wszystkim w tym sporcie. To bardzo duży problem dyscypliny. Przyczyną stanu rzeczy jest za drogi sprzęt, płacenie za dużych pieniędzy i różne historie poboczne, które są tym spowodowane. Wie pan czemu zawsze obcokrajowcy od lat 90. zdobywali pod komplety punktów? Między innymi dlatego, że mieli czystą głowę. Oni nie mieli zmartwień. Z góry dostawali pieniądze przed sezonem i nie mieli za bardzo czym się martwić. To nie jest tak, że polscy zawodnicy dostają od razu i problemów finansowych nie mają. Znam ten sport od podszewki i wiem, co mówię. Zawodnik, który przystępuje do zawodów powinien tylko być skupiony na tym, co będzie tu i teraz, a nie na tym czy wszystko gra finansowo i czy życie prywatne się układa. Mało kto w to wierzy, ale to są bardzo ważne tematy dla żużlowców. 

Komu Pan kibicuje prywatnie?

Nikomu. Jestem kompletnie „wyprany” z kibicowania. Ja do każdego zawodnika podchodzę tak samo i nie mam swoich ulubieńców. W niedzielę jedzie Gorzów z Unią Leszno. W Gorzowie Krzysiu Kasprzak, w Lesznie Bartek Smektała. I jak tu kibicować którejś ze stron? Ja jestem w ogóle w tym roku w drakońskiej sytuacji. Kasprzak chce pretendować do powrotu do Grand Prix. Tobiasz Musielak jest z kolei, powiedzmy, na zakręcie swojej kariery, a Bartek Smektała przechodzi z wieku juniora do seniora. To jest bardzo trudny moment. Tym bardziej dla Bartka, który w juniorach zdobywał medale, a tu nagle będzie musiał rywalizować z najlepszymi na świecie jak równy z równym. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich kibiców.

4 komentarze on Marian Misiak: Koncentracja jest cholernie ważna (wywiad)
    Krzysztof tchórzynski
    10 Jun 2020
     11:34am

    Super . Rzeczowy wywiad o tematach o których mało kto pisze a są ciekawe i ważne.

    Dr Marian Misiak nie żyje | PoBandzie
    6 Oct 2020
     11:38am

    […] Marian Misiak: Koncentracja jest cholernie ważna (wywiad) […]

Skomentuj

4 komentarze on Marian Misiak: Koncentracja jest cholernie ważna (wywiad)
    Krzysztof tchórzynski
    10 Jun 2020
     11:34am

    Super . Rzeczowy wywiad o tematach o których mało kto pisze a są ciekawe i ważne.

    Dr Marian Misiak nie żyje | PoBandzie
    6 Oct 2020
     11:38am

    […] Marian Misiak: Koncentracja jest cholernie ważna (wywiad) […]

Skomentuj