Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Właściciel internetowego kantoru Cashbroker – Marek Grzyb wszedł w skład zarządu Stali Gorzów. Zdaniem osób związanych z żużlem, jego obecność ma ponownie przynieść sukces ekonomiczny i sportowy gorzowskiego klubu. O tym, jak nowy członek Rady Nadzorczej postrzega obecnie Stal Gorzów oraz o planach na przyszłość w rozmowie poniżej.

Skąd u Pana w ogóle zainteresowanie żużlem?

To złożona sprawa. Wywodzę się z Częstochowy. Mój tato był kibicem tego sportu i ten sport we mnie też naturalnie dorastał. Przyszedł taki moment trzy lata temu, kiedy jako firma Casbroker byliśmy zaangażowani w Lecha Poznań, że zgłosiła się do nas Stal Gorzów z propozycją rozmów. Były one wówczas na tyle owocne, że podjęliśmy współpracę z klubem. Zaczęliśmy się z miesiąca na miesiąc angażować coraz bardziej i tym samym miłość do żużla oraz zaangażowanie finansowe ze strony mojej firmy wzrastało.

Jak to się stało, że wyszliście jako firma Cashbroker z nazwy klubu?

Nie ma w tym żadnej tajemnicy ani podtekstu. Klub dostał różne oferty. Propozycja Trulywork była dla klubu najlepszym rozwiązaniem i tak się stało, jak się stało. My pozostaliśmy jako sponsor premium i osobiście uważam, że stworzenie miejsca dla innego sponsora nie było absolutnie niczym złym i ma to swoje logiczne uzasadnienie.

Długo się Pan zastanawiał nad wejściem do zarządu klubu ?

Propozycja została mi złożona przez działaczy. Ja lubię wyzwania, czuję się związany z gorzowską Stalą i po krótkiej dyskusji w gronie rodzinnym ją przyjąłem. Jedynym pytaniem czy wątpliwością było to, czy podołam czasowo, ale myślę, iż da się życie zawodowe i prywatne pogodzić z działalnością w Stali.

Marek Grzyb z małżonką

Mówi się, że będzie Pan drugim Władysławem Komarnickim, tzn. osobą, która, jak kiedyś senator, podejmie się ratowania klubu…

Bardzo dobry żart (śmiech – dop. red.). Na pewno Władysław Komarnicki jest jeden i tak zostanie. Z senatorem mam obecnie bardzo dobre relacje i bardzo go szanuję.

Przepraszam, że przerwę, rozumiem relacje między Panem a Władysławem Komarnickim są lepsze obecnie od tych na linii Irenuesz Zmora – Władysław Komarnicki…

Tak bym tego nie chciał nazwać. Jestem odbierany przez wielu jako osoba wnosząca wiele pozytywnych rzeczy i o pogodnym usposobieniu. Ireneusza Zmorę bardzo lubię, szanuję i cieszę się, że wspólnie będziemy pracowali nad dalszym rozwojem Stali. W to, jakie są stosunki pomiędzy osobami trzecimi, nie wnikam.

A ja słyszałem, że to Pan ma w przyszłości zastąpić Ireneusza Zmorę. Wiele osób już dziś widzi Pana na stanowisku prezesa klubu…

Bardzo trudne pytanie. Ja przyszedłem do Stali po to, aby wspólnie pomagać i działać, by było w klubie lepiej. Jak pan jednak doskonale wie, nie można nigdy tego przewidzieć, co wydarzy się w naszym życiu za trzy czy za pięć lat. Póki co, skupmy się na tym, co tu i teraz. Wszystkie osoby w Stali bardzo szanuję, powtórzę to raz jeszcze. Żadnego afrontu nie chciałbym robić. Ireneusza Zmorę bardzo szanuję i to też między innymi  dzięki niemu Cashbroker jako firma zaistniał w gorzowskim klubie. Nie twórzmy żadnych domysłów.  Mam nadzieję, że moja obecność w zarządzie wniesie wiele dobrego do klubu. To, co może poprawić wynik sportowy czy wizerunkowy klubu będę chętnie robił. Tyle w tym temacie.

Właściciel firmy Casbroker z synami

Ma Pan jakieś dalekosiężne plany odnośnie Stali?

Coś tam w głowie sobie układam, ale, jak mówię, jestem tylko członkiem zarządu i swoimi pomysłami na pewno z kolegami będę się dzielił. Wynik sportowy obecnie nie jest najlepszy, musimy wyciągnąć wnioski i działać tak, aby przyszłość była lepsza. Myślę, mówiąc teraz całkiem szczerze, że klub nie liczy tylko na moje wsparcie biznesowe, ale też doświadczenie jak skutecznie biznes się prowadzi. Nie jest żadną tajemnicą, że mam sporo fajnych kontaktów w biznesie i wiem, jak się firmę profesjonalnie prowadzi. To może być kluczowy element. Musimy zlikwidować zadyszkę, jaka nas spotkała po latach sukcesów. Musimy wrócić do zdobywania medali.

Narzekali ostatnio kibice na relacje z zarządem, narzekali na relacje z klubem. Co niektórzy sponsorzy narzekali, że warunki umów nie zostały spełnione. To dwa kluczowe ogniwa w „robieniu” żużla…

Powiem tak. W każdej firmie są rzeczy, które można poprawić. Najlepiej się ocenia z boku, będąc tak zwanym kibicem w życiu. Ja nie należę do osób, które chętnie negatywnie wypowiadają się o innych. Krytyka nie może być wykorzystywana jako broń przeciwko innej osobie. Jeśli zada mi pan pytanie, czy zamierzam poprawić pewne elementy, aby działały sprawniej – odpowiem, że tak i mam na to swój biznesowy punkt widzenia. Jako sponsor też widziałem pewne mankamenty, ale wszystko jest do poprawy. Ten nie robi w życiu błędów, kto nic nie robi. To nie jest kwestia Stali Gorzów. Wszystkie firmy popełniają błędy, a poszerzenie Rady Nadzorczej tylko może poprawić sytuację i pewne mankamenty naprawić w funkcjonowaniu klubu jako firmy. Każda dodatkowa osoba do działania to wartość dodatnia. Dajmy sobie trochę czasu. Stal Gorzów to nie zabawka. To poważne przedsięwzięcie i ciężką pracą powrócimy do najlepszych okresów funkcjonowania. Potencjał mamy i udowodniliśmy że sportowo, marketingowo czy wizerunkowo możemy być najlepsi w Polsce. Tu nie trzeba żadnego dużego przemeblowania, a zastanowienia się, co i dlaczego przestało funkcjonować prawidłowo i to naprawić.

Głośno mówi Pan o powrocie Grand Prix do Gorzowa. Rozumiem, że to Marek Grzyb siądzie do rozmów z BSI jako wytrawny biznesmen…

To nie jest taka łatwa sprawa. Byłem w Gorzowie dwukrotnie na Grand Prix. Bardzo fajnie to wypadło i to ważny element w promocji tego sportu w tym rejonie Polski. Z mojej strony jest pełna aprobata dla Grand Prix w Gorzowie i jeśli będzie taka możliwość, jestem jak najbardziej na tak. Czy ja będę negocjował… Takie decyzje podejmuje chyba zarząd. Jeśli będzie taka potrzeba, to będę na ten temat z BSI rozmawiał.

Marek Grzyb nie ukrywa, że już zaczyna myśleć o składzie Stali w kolejnym sezonie

Zatem w pojedynku Gorzów – Toruń 2:0. Iversen odejdzie do Gorzowa i zabierze ze sobą Grand Prix…

Ha, ha (śmiech dop. red.). To jest tak, że bardzo łatwo pewne rzeczy obiecać, ale nie wszystko może wyjść. Wykonam bardzo wiele zabiegów, aby Grand Prix wróciło, ale nie ode mnie wszystko zależy. To proszę mieć na uwadze. Mówię – postaram się, ale nie obiecuję. Chcę być odbierany poważnie przez kibiców, innych sponsorów czy dziennikarzy. Jeśli chodzi o Iversena i kwestie sportowe – Niels to zasłużony zawodnik, ja zdaję sobie sprawę, że ma u nas wielu fanów. Czy jest w kręgu moich zainteresowań? Powiem, że jest – choćby za to, jakim jest człowiekiem i zawodnikiem. Jednak transferowa układanka dopiero się zacznie. Tym, którzy twierdzą, że Niels jest już wypalony, opowiem o Runie Holcie. Też się tak mówiło, po czym po opuszczeniu Częstochowy zaliczył w Toruniu bardzo dobry sezon. Chętnie dałbym mu szansą powrotu do tego klubu. Proszę nie zapominać, że nie tylko Iversen jest w kręgu moich zainteresowań.

To kto następny przywdzieje plastron Stali Gorzów?

Jest jeszcze co najmniej dwóch zawodników, o których myślimy. Jednak wiadomo – cała karuzela transferowa dopiero ruszy. Nieco panu podpowiem. O Doyle’a pytają się obecnie wszystkie kluby. Jeden z moich kolegów z częstochowskiego klubu spytał mnie ostatnio, czy chciałbym kogoś spod Jasnej Góry. Z uśmiechem na twarzy odpowiedziałem – Lindgrena. Nie wiem, co na to Michał Świącik, ale mam nadzieję, że przełknął to przy wieczornej herbacie. Prawda jest taka, i bądźmy szczerzy, że już wiele klubów jakoś tam działa pod kątem przyszłego sezonu.

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuje również, pozdrawiam wszystkich kibiców żużla.

Rozmawiał: ŁUKASZ MALAKA