Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Marek Grzyb, prezes gorzowskiej Stali, nie składa dziś żadnych deklaracji i nie obiecuje medali, ale, jak podkreśla, drużyna ma ogromną wartość i potencjał.

Panie Prezesie, kibice nieustannie dopytują, co dalej z Rafałem Karczmarzem?

To jest bardzo złożony temat. Wydaje mi się, że to pytanie trzeba zadać Rafałowi. We wtorek będę się z nim widział, nie dlatego, żeby go przekonywać do jeżdżenia na torze, tylko dlatego, żebyśmy zostali w pozytywnych relacjach. Myślę, że jeżeli Rafał zmieni swoją decyzję, to na pewno będziemy mogli o tym porozmawiać, ale ja go nie chcę naciskać. To nie może być taki moment, że ktoś wywiera na nim presję. Ze względu na to, że jest naszym zawodnikiem, powinien być z nami, nawet jako kibic. Jeżeli postanowi, że nie chce jeździć, będzie mi przykro i szkoda, bo to jest wartościowy zawodnik. Ale najważniejsze, żebyśmy byli w pozytywnych relacjach.

A jak Pan wytłumaczy jego dzisiejszą nieobecność?

To jest oczywiście jakiś sygnał, że Rafał gdzieś w głowie zmierza do zakończenia kariery. Jednak nie można jeszcze postawić kropki nad „i”, a najważniejsze to, żeby nie wywierać na nim presji.

W mediach pojawiła się informacja, że Rafał Karczmarz boi się jeździć na żużlu. Jego pasywna jazda pod koniec ubiegłego sezonu jakby to potwierdza. Pan usłyszał z ust Rafała takie słowa?

To jest, jak gdyby, skrót myślowy. Zresztą było widać na torze, że Rafał nie podejmował tej walki, a to nie jest objaw braku umiejętności, bo Rafał potrafił ścigać się z najlepszymi zawodnikami, z seniorami. Potrafi jeździć, więc z jakiegoś powodu gaz zakręca. Nie zakręca dlatego, że mu się aura nie podoba, tylko zakręca, bo nie chce podejmować walki, więc skrót myślowy może być taki, że Rafał obawia się kontuzji.

Po kilkuletniej przerwie klub wrócił do prezentacji drużyny. Myślę, że to był bardzo dobry pomysł, zresztą byliśmy tego świadkami – kibice nie zawiedli i licznie przybyli powitać Stalową Armię.

Przede wszystkim jestem dumny z tego, że kibice chcą, a my również wyciągamy dłoń do tych relacji. Myślę, że taka integracja jest bardzo wskazana, bo to tylko buduje jedność w drużynie. Zawodnicy też tego potrzebują, wszyscy tego potrzebujemy. Będziemy to zapewne kontynuować w następnych latach. Ale za rok, jak sądzę, zrobimy to troszeczkę wcześniej, bo to był taki pomysł ad hoc. Wiedzieliśmy, że zawodnicy przyjeżdżają, bo w sobotę mamy spotkanie ze sponsorami, zakończenie sezonu. Myślę, że wszyscy potrzebujemy tej relacji i tej bliskości. I uważam, że będzie ta jedność, bo drużynę mamy super. Nie chodzi o to, kto ma jaką średnią. Czasami punkty zdobywa się składem, a niekoniecznie indywidualnościami, chociaż takich też mamy bardzo dużo. W końcu widać po zawodnikach, że wrócił do nich optymizm i chęć walki. Większość z nich już dzisiaj mówi, że nie może się doczekać sezonu.

Po dwuletniej przerwie ściągnął Pan z powrotem do Gorzowa ulubieńca miejscowych fanów – Nielsa K. Iversena. Bardzo serdeczne i głośne powitanie Duńczyka tylko potwierdza ogromne zadowolenie ze strony kibiców.

To prawda. Z wielu względów w okienku transferowym mieliśmy niewiele osób, którymi mogliśmy próbować się zainteresować. Zawodnicy są związani z barwami klubowymi, niekoniecznie chcą emigrować. Pewne nazwiska braliśmy pod uwagę, konsultowaliśmy je ze sztabem szkoleniowym, a przede wszystkim z zawodnikami, z kim chcą jeździć, bo to też jest istotne. Toruń jest najlepszym przykładem – Jason Doyle, Niels K. Iversen, bracia Holderowie i co? Dzisiaj Toruń jedzie w pierwszej lidze. Nie wolno patrzeć tylko na tabele punktowe. To jest istotne, ale czasami drużyna potrafi zrobić więcej plus oczywiście kibice, którzy dopingują. I wtedy przychodzi wynik zza rogu, jak ja to mówię, niekoniecznie z matematycznej kartki i średniej punktowej.

Jakie cele zarząd Stali Gorzów stawia przed drużyną i sztabem szkoleniowym?

Byłbym bardzo dumny, gdybyśmy zdobyli mistrzostwo, ale to jest takie troszeczkę wróżenie z fusów, bo liga jest wyrównana. Wszystkie drużyny w większości są bardzo mocne. Myślę, że z tymi zawodnikami mamy ogromną szansę wejść do play-offów, ale nie chcę na nich wywierać presji. Nie rozmawiam z nimi w taki sposób, że liczę, iż zdobędą medal. Jak zdobędą, to będę im bardzo serdecznie gratulował i chciałbym oczywiście ten medal zdobyć. Czy on będzie, to życie pokaże. Nie chcę dzisiaj wróżyć z fusów i składać deklaracji, ponieważ jest trochę za wcześnie na to. Myślę, że to jest wartościowa drużyna. Przede wszystkim widzę wartość w tej drużynie. Pomimo tego, że mamy fajnych rajderów, to przede wszystkim widzę w nich potencjał zespołowy. Oni dzisiaj czują, że są jedną rodziną. Jak przychodziłem do klubu, to też miałem takie wrażenie. Dzisiaj Stal Gorzów jest taka, jak powinna wyglądać w przyszłości.

Speedway Grand Prix powróci na „Jancarza”?

Zmienia się operator, dziś wiemy, że BSI kończy tę działalność w 2021 roku. Mamy jeszcze Drużynowy Puchar Świata do zrobienia, co wynika z umowy z BSI. Nie wiem tylko, kiedy. Grand Prix natomiast jest bardzo fajną promocją miasta. Miałem w tym roku przyjemność oglądać na żywo Grand Prix Polski w Toruniu, tam już  w ogóle było szaleństwo z Bartkiem. On jest jakby handicapem tych wszystkich imprez. Mamy u siebie indywidualnego mistrza świata. Fajnie byłoby, gdyby Grand Prix wróciło do Gorzowa. To jest super, fajna impreza, która jednoczy te wszystkie kraje, które są związane ze speedwayem. Było widać podczas turniejów Grand Prix w Gorzowie, że wielu ludzi tutaj przyjeżdżało i fajnie bawiło się. Zresztą, ja również uczestniczyłem w tych imprezach.

Rozmawiała DOROTA WALDMANN