Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zespół MSC Wolfe Wittstock w tym roku debiutował w rozgrywkach ligi polskiej. Pomimo ostatniego miejsca w tabelu, Niemcy są startu w polskiej lidze zadowoleni.  Sezon Wilków podsumowaliśmy w rozmowie z trenerem zespołu – Marcinem Sekulą.

Pierwszy i ostatni mecz sezonu na własnym torze wygraliście. Po wygranej nad Poznaniem kolejne dwa punkty zostały na niemieckiej ziemi. Trzy wygrane w sezonie chyba cieszą?

Oczywiście, że tak. Wygrane spotkania cieszą najbardziej. Sezon zakończyliśmy dwoma punktami zdobytymi w meczu z Poznaniem i to jest dla nas najważniejsze. Osobiście cieszę się też, że dobrze na antenie Motowizji wytypowałem wynik tego spotkania z Poznaniem (śmiech). 

Jak oceniasz ten pierwszy sezon Wolfe Wittstock w polskiej lidze?

Wynik sportowy, ten widziany z poziomu tabeli, każdy zna. Zajęliśmy ostatnie miejsce, ale trzy razy pokonaliśmy rywali. Ja jednak sezon dobrze oceniam, jeśli chodzi o aspekt rozwojowy drużyny. Frank Mauer jasno mówił przed sezonem – zgłaszamy się, aby się uczyć, nabierać doświadczenia i powoli rozwijać. Uczyli się wszyscy. Zarówno zawodnicy, jak i klub. Nie ukrywajmy, że dla drużyny to też było coś nowego, po latach startów w Bundeslidze jeździć w strukturach polskiej ligi. Organizacyjnie było z meczu na mecz coraz lepiej. Na początku tak naprawdę „leżeliśmy”, a ostatnio słowa pochwały za starania płyną od GKSŻ. To świadczy, że też wyciągamy wnioski z niedociągnięć i chcemy być coraz lepsi. Nasi zawodnicy mieli z kolei okazję do regularnego ścigania w polskiej lidze, która na pewno poziomem przewyższa ligę niemiecką.

Myślisz, że za rok Wittstock wystartuje ponownie w polskich rozgrywkach?

Tak. Jestem o tym przekonany. My przeżyliśmy wszyscy fajną, nową przygodę z polską ligą. Prezesowi Mauerowi po ostatnim meczu ligowym w tym roku jedna część twarzy się śmiała, druga płakała. Cieszył się, że wygraliśmy. Smucił, że to już koniec sezonu. Było po prostu bardzo fajne przeżycie dla nas wszystkich. Jednak patrząc na to, że w Niemczech w tym roku brak było jakichkolwiek imprez, to możemy się tylko cieszyć, że dane nam było być częścią polskiej ligi żużlowej. Myślę, że szykuje się wieloletni pobyt Wittstock w polskiej lidze. Nie będzie to roczna czy dwuletnia przygoda.

Wnioskuje zatem, że Frankowi Mauerowi spodobało się w polskiej lidze…

Bardzo. To jest zupełnie coś innego niż niemiecka liga. Profesjonalizm jest większy i poziom sportowy. Poza tym są aspekty pozasportowe. Frank jest pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego. Był bardzo zszokowany, jak podczas naszego pobytu w Krośnie, kiedy pojechaliśmy na mecz w roli kibiców w oczekiwaniu na starcie w Rzeszowie, zostaliśmy ciepło tam przyjęci przez kibiców i działaczy. Takie rzeczy pokazały Frankowi, że żużel łączy, a dzieli tylko na torze. W momencie kiedy spiker podczas meczu Krosno – Opole wspomniał, że jesteśmy jako drużyna na stadionie i oglądamy mecz, kibice klaskali i nas pozdrawiali, nasz prezes był po prostu w „szoku”. On czegoś takiego jeszcze na żużlu w Niemczech nie przeżył, a doświadczył w dalekim Krośnie. Ja jeszcze raz w imieniu klubu i własnym dziękuje panu Leśniakowi za tak miłe przyjęcie. 

Marcin Sekula. Foto: Weronika Waresiak, Unia Leszno

Jak ocenisz sportowo zespół? Paru zawodników pokazało się w Polsce z dobrej strony. Kogo jesteś w stanie wyróżnić?

Wszyscy zawodnicy dawali z siebie wszystko i za to im serdecznie dziękuję. Na pewno wynikowo wybił się Lukas Fienhage, który ładnie punktował szczególnie na naszym torze i został mistrzem świata na długim torze. Mieliśmy też u siebie Bena Ernsta, który ma dopiero siedemnaście lat i ja wiem, że on dla wielu klubów w Polsce jest łakomym kąskiem. Ben ma kontrakt w Łodzi, do nas był wypożyczony i mamy nadzieję, że w przyszłym roku też będzie u nas się rozwijał. Podsumowując – każdy z zawodników miał swoje lepsze momenty i każdy miał gorsze. To jest w zupełności normalne. Nikogo nie będę specjalnie wyróżniał czy ganił, bo wszyscy tworzymy zespół.

Nie obawiacie się, że tacy zawodnicy jak właśnie Fienhage czy Wassermann opuszczą zespół i przeniosą się do innych klubów? Fienhage ma ponoć intratną propozycję z Gdańska…

Nie wiem, co zrobi Fienhage. Zawodnicy dostali już propozycję od prezesa, luźno sobie rozmawiali, co kto zamierza i wkrótce się okaże. Ja myślę, że dla zawodników ważne będzie to, aby mieć okazję do startów i regularnie otrzymywać wynagrodzenie, a tak w Wittstock jest. Na pewno dzięki temu, że liga była pokazywana w Motowizji wielu działaczy, trenerów mogło sobie regularnie pooglądać, co każdy z naszych zawodników prezentuje na torze.

No właśnie. Transmisje z meczów 2. Ligi to był dobry pomysł działaczy?

Oczywiście, że tak. W jakiś sposób ta liga była dodatkowo promowana. Dzięki Motowizji były transmisje na żywo z zawodów i naprawdę wielki szacunek i dla PZM i dla telewizji za taki ruch. Na pewno wpływało to też pozytywnie na zawodników. Oni wiedząc, że jest transmisja też się starali i też choćby poprzez udzielanie wywiadów mogli poczuć, że są dowartościowywani za swoją pracę. Mam takie wrażenie, że na pewno dzięki telewizji i najsłabszej polskiej lidze było pomimo krótkiego sezonu zdecydowanie głośniej medialnie aniżeli kiedykolwiek. To dobry kierunek rozwoju.

A jak ty oceniasz swój powrót w roli trenera? Powrót do prowadzenia drużyny Ci się spodobał? Jaką ocenę sobie wystawiasz ? 

Ciężko siebie oceniać. Myślę jednak, że źle nie było. Tyle, co mogłem, starałem się pomóc. Wróciłem do żużla i to cieszy. Na pewno błędy popełniłem, ale ten ich nie robi, kto nic robi. Najważniejsze jest dla mnie to, że mogłem po prostu chłopakom i klubowi pomóc. 

Zawodnicy mówią, że ty po prostu czujesz „drużynę” i jesteś dla nich dobrym doradcą. Traktują Cię bardziej jako kolegę, nie trenera…

O to w tym chodzi. Ja nie czuję jakimś wielkim trenerem, mentorem i tak dalej. Znamy się wszyscy wiele lat i po prostu bardziej mamy stosunki koleżeńskie, a nie trener – zawodnik. Chyba też w tym o to chodzi aby był fajny „feeling” w zespole.

Najgorzej chyba ten powrót trenerski nie wypadł, skoro mówi się, że Marcin Sekula ma dostać propozycję poprowadzenia Kolejarza Opole w 2021 roku.

Odpowiedź jest krótka – pomidor. 

Oprócz trenerki nie odwieszasz jeszcze kevlaru na kołku. Wystartowałeś w sobotę w turnieju o Puchar Morza Bałtyckiego, a w przyszłym roku zamierzasz zacząć ścigać się na długim torze.

Kocham żużel i doskonale o tym wiesz. Tak, wystartowałem w sobotę, bo chciałem po sześciu latach przerwy pościgać się w oficjalnych zawodach. Wynik nie był najważniejszy. Najważniejsze było to, aby pracując, mając rodzinę i parę zajęć obok, zrobić ten pierwszy krok i wrócić na tor. Teraz przede mną kolejny. Oprócz pracy trenerskiej, w przyszłym roku chcę na poważnie zaczęć ścigać się na długim torze. Tego chciałbym jeszcze spróbować i mam nadzieję, że to marzenie przy pomocy najbliższych oraz sponsorów zrealizuję.

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuje również.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA