Żużel. Marcin Nowak liczy na wzrost formy po narodzinach córki. „Może będę jak Kubacki?”

Marcin Nowak. Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Miniony sezon był bez wątpienia jednym z lepszych w wykonaniu łódzkiego Orła na przestrzeni ostatnich kilku lat. Poczynając od 2018 roku drużyna nie potrafiła bowiem zameldować się w pierwszej czwórce rozgrywek pierwszoligowych i to pomimo faktu, że w jej składzie znalazło się miejsce dla kilku zawodników o uznanych nazwiskach. Tym razem jednak podopieczni nowego menedżera, Adama Skórnickiego uplasowali się na wysokim, trzecim miejscu w ligowej tabeli i gdyby nie konieczność skrócenia sezonu ze względu na pandemię koronawirusa zmierzyliby się w półfinale fazy play-off ze Startem Gniezno.

Tak dobry wynik to w dużej mierze zasługa Marcina Nowaka, dla którego był to debiutancki sezon w łódzkich barwach. Wychowanek leszczyńskiej Unii wystąpił niemal we wszystkich meczach eWinner 1. Ligi (zabrakło go jedynie w spotkaniu wyjazdowym przeciwko Apatorowi Toruń), kilkukrotnie zapisując przy swoim nazwisku dwucyfrową zdobycz punktową.

– Nie powiedziałbym, że miniony sezon był jakimś wielkim sukcesem w moim wykonaniu – mówi skromnie sam zainteresowany. – Do tych najlepszych sporo mi jeszcze brakuje, jednak cieszę się, że regularna, ciężka praca, jaką wykonuję przekłada się na dobre wyniki. Będę dalej ciężko pracował, aby było coraz lepiej – dodaje.

Przed dwoma laty ówczesny zawodnik gnieźnieńskiego Startu nie mógł być jednak w równie dobrym nastroju. Wówczas to tamtejsi działacze postanowili podziękować mu za współpracę, przedłużając w zamian umowę z bardziej doświadczonym Mirosławem Jabłońskim. Po rocznym pobycie na najniższym szczeblu rozgrywkowym Marcin Nowak powrócił jednak do rywalizacji w pierwszej lidze, tym razem już w barwach Orła. Co ciekawe, w składzie łódzkiej drużyny znalazł się również młodszy z braci Jabłońskich, jednak menedżer Skórnicki wolał stawiać na innych zawodników i w konsekwencji kontrakt wychowanka Startu Gniezno został przedwcześnie rozwiązany. Tym razem to Marcin Nowak wygrał pośrednią rywalizację o możliwość przedłużenia umowy na kolejny sezon.

– Szczerze mówiąc, do tej pory nie patrzyłem na całą sytuację przez pryzmat rywalizacji z Mirkiem. Skupiam się raczej na sobie, aby wykonać swoją pracę jak najlepiej i tak, żeby trener oraz włodarze byli zadowoleni z mojej zdobyczy punktowej – zaznacza zawodnik.

Pomimo wciąż młodego wieku (25 l.), Marcin Nowak jest już bardzo doświadczonym żużlowcem. Dość powiedzieć, że w swojej dotychczasowej karierze reprezentował barwy aż siedmiu klubów i miał okazję ścigać się na każdym szczeblu rozgrywkowym. Możliwość startów na tak wielu zróżnicowanych torach nie pozostaje bez wpływu na wzrost umiejętności jazdy na żużlu, co podkreśla sam zawodnik.

– Znajomość różnych torów faktycznie pomaga w osiąganiu dobrych wyników. Kiedy jeździłem przez dwa lata w Gnieźnie, gdzie tor jest jednak dość specyficzny, udało mi się poznać tamtejsze ścieżki, co również wpłynęło na moją postawę. Inną kwestią jest natomiast nieustanne poszukiwanie właściwych ustawień motocykla, bowiem z roku na rok pojawiają się różne nowinki w sprzęcie do jazdy na żużlu i w związku z tym trzeba wciąż szukać optymalnych rozwiązań – zdradza.

Marcin Nowak cieszy się, że pomimo kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa, który dotknął praktycznie całe środowisko żużlowe, może w sposób niezakłócony kompletować sprzęt na kolejny sezon.

– Prace nad sprzętem wciąż trwają. Czekam, aż dotrą do mnie wszystkie części, jakie zamówiłem. Udało mi się skompletować taki sprzęt, jaki chciałem, dzięki uprzejmości pana Witolda Skrzydlewskiego, który zdaje sobie sprawę, jak istotną rolę we współczesnym żużlu odgrywa właściwie wyposażony motocykl. Wyciągnął do nas pomocną dłoń i dzięki niemu możemy w sposób niezakłócony przygotowywać się do nadchodzącego sezonu.

Marcin Nowak ma jeszcze jeden powód do zadowolenia, bowiem w trakcie jesienno-zimowej przerwy od ligowego ścigania, po raz pierwszy został ojcem. O tym, że narodziny dziecka potrafią pozytywnie wpłynąć na formę sportowca przekonał się niedawno Dawid Kubacki, który tuż po tym radosnym dla niego wydarzeniu zwyciężył w konkursie zaliczanym do Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zawodnik Orła Łódź liczy na to, że w jego przypadku zasada ta również znajdzie zastosowanie.

– Mam nadzieję, że pod tym względem podążę śladami Dawida Kubackiego i w nadchodzącym sezonie będę ścigać się na wysokim poziomie. Na szczęście mam wspaniałą narzeczoną, która bierze na siebie część obowiązków związanych z wychowywaniem dziecka, dzięki czemu mogę skupić się w stu procentach na swojej pracy. Nie ukrywam jednak, że narodziny dziecka to dla mnie spora motywacja, by jak najlepiej wykonywać swoją pracę tak, aby w przyszłości córka mogła być dumna z taty – kończy zawodnik Orła Łódź.

JORDAN TOMCZYK

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Zmiany w regulaminie. Kluby eWinner 1. Ligi i 2. Ligi Żużlowej z krótszymi nazwami