Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W Szwecji nie brak ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie żużla. Jedną z takich osób jest Magnus Frodig z Vimmerby – właściciel muzeum motoryzacji MX World Collection. Dlaczego założył muzeum? Skąd w nim cały boks Tony’ego Rickardssona? Ile kosztowało zgromadzenie wyjątkowych eksponatów? Szwed opowiada o kulisach swojej wyjątkowej działalności.

Magnus, skąd pomysł, aby zrobić motocyklowe muzeum?
Wszystko zaczęło się dwanaście lat temu. Wtedy spotkałem swoją partnerkę – Marię. Pewnego razu w szopie jej ojca odnalazłem motor Husqvarny z 1967 roku, na którym jej ojciec brał udział w wyścigach enduro. Postanowiłem ten motocykl wziąć w swoje ręce, odnowić i… tak to się wszystko zaczęło. Ostatecznie w swojej kolekcji miałem około 110 różnych motocykli. Partnerka nie była zadowolona, że trzymam je wszystkie w garażu i tak zrodziła się myśl o zrobieniu swoistego muzeum i pokazaniu kolekcji ludziom. Tak właśnie powstało MX World Collection. 

Co dokładnie możemy zobaczyć w muzeum? Z tego co mi wiadomo, to nie tylko eksponaty żużlowe czy motocykle crossowe…
Na początku zamierzeniem było wyłącznie pokazanie motocykli z motocrossu czy enduro. Nie interesowałem się żużlem. Pewnego dnia w 2014 roku przybył do mnie pewien uśmiechnięty dżentelmen i chciał zobaczyć moje zbiory. Oprowadziłem go po muzeum. To była super wizyta. Rozmawialiśmy sobie o crossie, enduro i tak dalej. Facet przekonywał mnie, że warto pokazać motocykle żużlowe, bo żużel to świetny, widowiskowy sport. Po spotkaniu pojechałem na zawody Grand Prix w Malilli i przyznam ci, że zaraziłem się tym sportem. Przedtem na żużlu byłem tylko raz, jako dziecko. Jak zobaczyłem w Mallili zawodników walczących przy prędkości stu kilometrów na godzinę, nie posiadając przy tym hamulców, zakochałem się w tym sporcie. Na koniec najlepsze – wiesz kim był ten gość, który mnie odwiedził, opowiadał z pasją i rozkochał mnie w żużlu? To Greg Hancock.

W takim razie co ciekawego czeka w muzeum na fanów speedwaya?
Po spotkaniu z Gregiem faktycznie wziąłem się za kolekcjonowanie gadżetów żużlowych. Mam między innymi takie rzeczy jak motocykl, na którym Greg zdobył mistrzostwo świata w 2014 roku. Jest wiele pucharów, plastronów. Mam również cały kompletny boks Tony’ego Rickardssona z czasów jego żużlowej kariery. Mam motocykl Andersa Michanka czy maszyny, które należały do Ivana Maugera. Ze świeżych „zdobyczy” na uwagę zasługuje ostatni motocykl Andreasa Jonsssona. Jest blisko czterdzieści motocykli żużlowych, niezliczona ilość plastronów, pucharów czy kevlarów. Trudno opowiedzieć, to trzeba zobaczyć na żywo. 

Jak wchodzisz w posiadanie eksponatów? Jakieś specjalne układy z zawodnikami czy po prostu kasa na stół i kupujesz to, co chcesz?
Wiesz, to jest złożona sprawa. Oczywiście sporo kupuję. Jednak zauważyłem ostatnio taką tendencję, że sami zawodnicy są zadowoleni, jeśli mogą coś do muzeum przekazać. Wiedzą, że to nie zginie, będzie zadbane, eksponowane i będą to oglądali fani speedwaya. 

Ile do tej pory kosztowało Cię zgromadzenie żużlowych pamiątek?
Nie lubię na ten temat rozmawiać (śmiech). Jak to się mówi: „pieniądze lubią ciszę”. Chcę wszystkie poniesione wydatki zachować dla siebie. Na pewno nie są to małe kwoty. 

To podejdę z innej strony. Za co zapłaciłeś najwięcej, jeśli chodzi o żużel?
Uparty jesteś (śmiech). Wychodzę z założenia, że kasa to nie wszystko. Są dla mnie rzeczy może nie specjalnie wartościowe, ale duchowo bardzo cenne. Do takich należą kevlar Patryka Dudka, w którym wystąpił w Grand Prix Australii czy gogle Taia Woffindena, które przekazał do kolekcji po zdobyciu tytułu mistrza świata w Toruniu w 2015 roku. To są rzeczy o ogromnej wartości w moim sercu. Co do kasy, to bez wątpienia najwięcej kosztowało mnie jedenaście motocykli Tony’ego Rickardssona. Najważniejszymi rzeczami są jednak dla mnie motocykl, kask i kevlar Darcy’ego Warda z wypadku, po którym został sparaliżowany. 

To największa żużlowa wystawa na świecie?
Nie wiem. Podejrzewam, że jest ktoś, kto ma większą. Ja nie robię tego, aby była największa, tylko z miłości do tego sportu. Są tacy, którzy twierdzą, że moja jest najlepsza i największa. Nie mnie to oceniać.

Co ma największą wartość w Twoim muzeum?
Ciężko powiedzieć. Każdy odwiedzający ma swoje eksponaty, przy których spędza najwięcej czasu. Dla jednych będzie to ostatni motor Jonssona, dla innych jap (motocykl – dop. ŁM) Holendra Lesbertsa, na którym ustanowił rekord toru w Holandii, niepobity do dziś.

A jak to się stało, że posiadasz kompletny boks Rickardssona czy rzeczy z wypadku Darcy’ego Warda?
Z Rickardssonem było tak, że miałem zaszczyt poznać jego byłego sponsora, który był w posiadaniu boksu. Po jakimś czasie, wiedząc o mojej pasji, zadzwonił i powiedział, abym zabrał boks i postawił u siebie, bo wtedy będą mieli okazję zobaczyć to wszyscy kibice żużla. Z Darcym z kolei to było tak, że znam ludzi z Monster Energy. Oni skontaktowali mnie z tatą Warda i pomagając w rehabilitacji zawodnika po prostu to wszystko odkupiłem. Połączyłem przyjemne z pożytecznym.

Z tego co mi wiadomo, wystawę odwiedzają również żużlowcy w czasie swoich podróży po Szwecji.
Zgadza się. Jesteśmy blisko Malilli i często gośćmi są żużlowcy. Nie ukrywam, wszystkim się te zbiory podobają i są pełni podziwu. Dla mnie to też fajna sprawa, bo jeśli już są, to łapię z nimi kontakt na przyszłość.

Czym zajmujesz się zawodowo, że stać Cię wciąż na kupowanie eksponatów?
Obecnie prowadzenie muzeum to moja jedyna praca. Nie ukrywam, że wcześniej sprzedaliśmy dużą rodzinną firmę w Szwecji, której byłem współwłaścicielem. 

O ile się nie mylę, z reklamą MX World startował Greg Hancock.
Tak. Ta współpraca raczej wynika z naszej przyjaźni i wzajemnej pomocy. Greg bardzo mi pomógł reklamując u siebie MX World. Oprócz Hancocka współpracuję czy współpracowałem z takimi zawodnikami jak Dudek, Gomólski, Ljung czy Thorsell.

Ile osób odwiedza Twoje muzeum rocznie?
Może Cię zaskoczę, ale średnio to jest około dwudziestu tysięcy. Najwięcej zwiedzających mamy oczywiście w miesiącach letnich. Oprócz muzeum mamy tu restaurację, w której organizujemy imprezy, przyjęcia firmowe czy urodzinowe. Są również eventy z zawodnikami. Do tej pory organizowaliśmy dwanaście imprez dla mistrzów świata w różnych sportach motocyklowych. 

Zdarzały się jakieś wątki humorystyczne podczas zdobywania żużlowych eksponatów?
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jak mam kogoś o coś poprosić, nawet aby odkupić szampana z podium czy gogle, to nie wiem jak podejść, bo się po prostu po ludzku wstydzę. Na marginesie mam jakieś piętnaście szampanów z podium turniejów Grand Prix, na których byłem. 

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.