fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nasz świat zniknął w jednej sekundzie. Koniec. Ciemność. Kwarantanna. Powtórki nie będzie. Polegliśmy. Koronawirus zdominował naszą codzienność. Tylko, co dalej? Jak ma wyglądać nowa normalność? Zaczynamy podróż w nieznane. Pełną tajemnic. Niepewności. Niespodzianek. Rozczarowań i radości.

Zwróciliście uwagę, że coraz częściej w przestrzeni medialnej pojawia się sformułowanie – nowa normalność. Z jednej strony brzmi to strasznie, a z drugiej daje nadzieję na wyjście z ukrycia i godne życie, choć w maseczce i rękawiczkach. Nowa normalność może oznaczać, że nasze życie sprzed epidemii już nie wróci. Stało się jedynie wspomnieniem. Czasem miłym, innym razem ledwie znośnym. Wiedzieliśmy jednak, na czym ten nasz żywot polegał i wyżłobiliśmy sobie niszę, w której funkcjonowaliśmy. Być może teraz przyjdzie nam na nowo układać swoje sprawy zawodowe, prywatne i sportowe. Eksperci powtarzają, że świat się zmieni. Ciekawi mnie, jak bardzo. Z własnego punktu widzenia zastanawiam się, czy coś zyskam, czy tylko stracę.

Cieszę się, że wraca ekstraliga. W końcu jest data startu rozgrywek i jest na czym opierać swoją wiarę w lepsze jutro. Ale, żeby była jasność, nie pieję z zachwytu. Dla mnie sport bez wizyty na trybunach jest niczym oblizywanie lizaka przez papierek. Będę więc testował ten produkt zastępczy. Ślęczał na fotelu przed telewizorem z odrobiną nadziei, że żużlowy spektakl jak zawsze pochłonie mnie bez reszty. Dlatego popieram Marka Grzyba w jego walce o obecność kibiców na trybunach. Ktoś musi wiercić dziurę w brzuchu i przypominać, że kibic jest najważniejszy. Bez fanów polski żużel nie istnieje. Skoro ludzie mogą tłoczyć się w Biedronce i być może za niedługo ruszą na zakupy do galerii handlowych, to wierzę, że dwa lub trzy tysiące fanów z czasem obejrzy żużel na żywo. Nie mam jednak wewnętrznej zgody, żeby bilety trafiały do licytacji. Przyjmijmy hipotetycznie, że jest zgoda na wpuszczenie na obiekt 999 osób. Super. Jednak nie wyobrażam sobie, że wejściówki trafią jedynie do wybranych bogaczy i ludzi uprzywilejowanych. Żużel jest sportem dla mas i takim powinien pozostać. Ewentualnie niech losują szczęśliwców.

Czyli nowa normalność oznacza, że żużel pojedzie bez publiki. Na krótko i w okresie przejściowym jestem w stanie się z tym pogodzić. Ale na dłuższą metę nie zaryzykuję, że dalej, całym sobą będę tkwił w tej rozrywce. Może znajdę sobie nowe hobby? Takie na miarę nowej normalności.

Ekstraliga zbiera się do startu, za to pierwszoligowcy i drugoligowcy wciąż szukają rozwiązań idealnych. Czyli takich, których w obecnej sytuacji nie ma. Realizując strategię, że bez fanów nie ma sensu, musimy w skrajnym przypadku przyjąć, że nasze niższe ligi żużlowe nie pojadą ani w tym roku, ani w kolejnym. Musimy przecież brać pod uwagę, że epidemia nie zakończy się za kilka tygodni lub miesięcy i będzie nas straszyć również przyszłej wiosny. I co, wtedy pierwsza i druga liga znowu pozostaną w parkingu? Zdaję sobie sprawę, że przedstawiam fatalną wersję zdarzeń, ale i z nią trzeba się liczyć i dokładnie przeanalizować. Gdy zaczynała się epidemia, nie wyobrażałem sobie żużla bez publiczności. Koronawirus przestawił nas jednak na inne tory. Musimy ryzykować.

W pierwszej lidze zdania są podzielone. Jechać, czy nie jechać, oto jest pytanie. Już wiadomo, że trwa poszukiwanie pieniędzy. Był pomysł, żeby brakujący grosz dorzuciła telewizja, ale te nadzieje okazały się płonne. Może zatem warto poszukać finansowego wsparcia w Polskim Związku Motorowym? To nie jest biedna instytucja i być może jako jedna z nielicznych przygotowała się na kryzys. Oczekiwałbym, że związkowi działacze ruszą z pomocą, notesem pełnym pomysłów i szybko usadowią się na pierwszej linii frontu w walce z epidemią. Tymczasem związek milczy. Bierze sprawę na przeczekanie, jakby nie chciał dzielić się swoim bogactwem. Przychodzi kryzys, a Polski Związek Motorowy nie ma ani pomysłu na żużel, ani ochoty na podzielenie się majątkiem. Po co więc taka instytucja istnieje i na ile w dalszej perspektywie jest nam potrzebna? Może to zbędny balast i relikt przeszłości? Od tej dyskusji nie uciekniemy. Albo związek czeka gruntowna reforma, albo na do widzenia zwinie swój sztandar. W czasie zarazy cięcia są nieuniknione. Co nieco na ten temat wiedzą żużlowcy.

Skoro nie wszyscy pierwszoligowcy są gotowi do startu, to pojawia się temat połączenia pierwszej i drugiej ligi już od tego roku. Pojadą chętni i gotowi do ryzyka. Inni pójdą na roczną kwarantannę. Tym samym wrócilibyśmy do modelu dwóch lig. Nową normalność należałoby jednak poddać szybkiej weryfikacji, zreformować rozkład drużyn w poszczególnych ligach i poszerzyć ekstraligę do dziesięciu drużyn. W dobie epidemii i głębokiego kryzysu polskiego żużla nie stać na pierwszoligową wegetację Apatora Toruń i choćby Wybrzeża Gdańsk. Trzeba być elastycznym i czasami warto postawić krok wstecz, żeby w dobrym momencie wyskoczyć z impetem i dać dwa susy do przodu. Od sezonu 2021 ekstraliga powinna liczyć dziesięć drużyn.

DAWID LEWANDOWSKI

3 komentarze on Lewandowski: Nowa normalność, czyli żużel bez publiczności
    TechnoViking Americano
    29 Apr 2020
     9:15am

    fajne teksty autora, ale za duzo niepotrzebnego pesymizmu, a tego teraz potrzebujemy najmniej. Swiat wróci, może trochę inny, ale bez przesady. Nie da sie na stałe przewrocic go do góry nogami

    Łukasz UT
    29 Apr 2020
     3:11pm

    Póki się ludzie nie obudzą nic z tego nie będzie i zrozumieją że koronoswirus nie ma to ściema.

    Big Lebowski
    29 Apr 2020
     5:10pm

    Z przyjemnością przeczytany artykuł. PZM przypomina mi swoją działalnością, inną instytucję o mafijnym charakterze. Watykan, który od wieków gromadzi bogactwa, kosztem podwładnych. To znaczy wiernych, zrzeszonych pod swoją egidą. Podobnie PZM, zbiera haracze od klubów. To są ogromne pieniądze. Zbieranie i oszczędzanie funduszy nie byłoby niczym nagannym, gdyby w chwilach zagrożenia można było liczyć na pomoc. Bo chyba na tym to powinno polegać. Ten układ niestety działa tylko w jedną stronę. Szkoda, bo sytuacja bardzo wyjątkowa, a chęci pomocy od centrali nie widać. Jeśli teraz nie można liczyć na ratunek ze strony patronującego związku, to kiedy? Kolejny przykład ludzkiej pazerności ponad wszystko. A na końcu tego łańcucha pokarmowego są sportowcy, którzy jak pokazuje przykład Emila, mają powoli tego bałaganu dosyć. Pzdr!

Skomentuj

3 komentarze on Lewandowski: Nowa normalność, czyli żużel bez publiczności
    TechnoViking Americano
    29 Apr 2020
     9:15am

    fajne teksty autora, ale za duzo niepotrzebnego pesymizmu, a tego teraz potrzebujemy najmniej. Swiat wróci, może trochę inny, ale bez przesady. Nie da sie na stałe przewrocic go do góry nogami

    Łukasz UT
    29 Apr 2020
     3:11pm

    Póki się ludzie nie obudzą nic z tego nie będzie i zrozumieją że koronoswirus nie ma to ściema.

    Big Lebowski
    29 Apr 2020
     5:10pm

    Z przyjemnością przeczytany artykuł. PZM przypomina mi swoją działalnością, inną instytucję o mafijnym charakterze. Watykan, który od wieków gromadzi bogactwa, kosztem podwładnych. To znaczy wiernych, zrzeszonych pod swoją egidą. Podobnie PZM, zbiera haracze od klubów. To są ogromne pieniądze. Zbieranie i oszczędzanie funduszy nie byłoby niczym nagannym, gdyby w chwilach zagrożenia można było liczyć na pomoc. Bo chyba na tym to powinno polegać. Ten układ niestety działa tylko w jedną stronę. Szkoda, bo sytuacja bardzo wyjątkowa, a chęci pomocy od centrali nie widać. Jeśli teraz nie można liczyć na ratunek ze strony patronującego związku, to kiedy? Kolejny przykład ludzkiej pazerności ponad wszystko. A na końcu tego łańcucha pokarmowego są sportowcy, którzy jak pokazuje przykład Emila, mają powoli tego bałaganu dosyć. Pzdr!

Skomentuj