Zdjęcie: Facebook Bartosza Smektały
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W naszym zestawieniu postanowiliśmy ocenić siłę formacji juniorskich poszczególnych zespołów najlepszej ligi świata. – Dobrzy młodzieżowcy w klubie to dziś jakieś 50 proc. sukcesu. Jeśli nie więcej – ocenia w rozmowie z naszym portalem wybitny trener juniorów Bogusław Nowak.

W naszym bilansie poddaliśmy analizie głównie po trzech najlepszych młodzieżowców z każdej ekipy ekstraligowej. Co nam wyszło?

NAJMOCNIEJSI W LESZNIE

To oczywiste, że zespół, który posiada w swoim składzie najlepszego i czwartego juniora na świecie, nie może mieć sobie równych. Bartosz Smektała i Dominik Kubera to uznane marki. Ale, co ciekawe, w Lesznie – ponieważ szkolą tam na potęgę – nie muszą drżeć o przyszłość. Na naszych łamach zresztą, zabawiając się we wróżbitę, przewidywaliśmy, że w nadchodzącym sezonie „wystrzeli” kolejny tamtejszy junior. I czy to będzie Szymon Szlauderbach, czy ktokolwiek inny, to już tak naprawdę nie ma znaczenia. Możliwości rozwoju młodych spod ręki Romana Jankowskiego są spore.

Kolejne zespoły na tle Fogo Unii wypadają dość blado.  Wiadomo, że aktualny srebrny medalista IMŚJ Maksym Drabik mocno winduje akcje Betardu Sparty. Dwóch pozostałych juniorów – Przemysława Liszkę oraz Patryka Wojdyło – na pewno stać choćby na pojedyncze przebłyski. Intrygująco jest z kolei pod Jasną Górą, gdzie postanowiono sprowadzić dwóch utalentowanych żółtodziobów: Jakuba Miśkowiaka oraz Bartłomieja Kowalskiego. Podstawowy młodzieżowiec forBET Włókniarza – Michał Gruchalski – zwłaszcza pod koniec minionego sezonu pokazał, że warto na niego stawiać. Czy podobnie będzie z jego młodszymi kolegami? Potencjał jest. Ale i wspomnienie żużlowca o nazwisku Karol Malecha niebezpiecznie w ich kontekście nam się pojawia. Ostrowianin po przejściu z macierzystego klubu do Częstochowy w 2001 roku niespodziewanie zatrzymał się w żużlowym rozwoju, a także prognozowano mu wielką karierę…

Za niespotykany talent uchodzi Wiktor Lampart, który w parze z niezłym zawadiaką („do przodu! Zap…ać!” – pamiętacie?) Wiktorem Trofimowem może narobić wiele szumu w PGE Ekstralidze. Choć jednocześnie trzeba przypomnieć, że między ekstra- a pierwszą ligą jest przepaść. Moment przejścia rzadko bywa bezproblemowy.

FALUBAZ BEZ ZŁOTA PRZEZ JUNIORÓW?

Większym doświadczeniem jazd w najlepszej lidze świata od pary Speed Car Motoru mogą pochwalić się juniorzy Cash Broker Stali Gorzów, czyli Rafał Karczmarz i Alan Szczotka. – Mateusz ma potencjał. Doświadczenie przyjdzie. Teraz wszystko w jego rękach. Czekamy na kolejnego dobrego młodzieżowca. Myślę, że będzie dobrze – tak o wicemistrzu świata w kategorii 250cc Mateuszu Bartkowiaku mówi Bogusław Nowak. Ciekawe, czy Gorzów już w 2019 roku objawi światu nowego Bartosza Zmarzlika?

Odmienione oblicze juniorskie zaprezentują dwa kluby z Kujawsko-Pomorskiego, czyli Get Well Toruń oraz MrGarden GKM Grudziądz. I, na pierwszy rzut oka, mają całkiem zbliżone potencjały, jeśli chodzi o formację juniorską. Igor Kopeć-Sobczyński a Patryk Rolnicki; Kamil Wieczorek a Maksymilian Bogdanowicz. Trzej ostatni walczą o swoją przyszłość w seniorskim gronie, które już za rok przywita ich w swoich szeregach.

– Czy mamy „dream-team”? To zależy, kto ma jakie pojęcie „dream-teamu”. Gdy popatrzymy, jakie drużyny zdobywały mistrzostwo Polski w ostatnich latach, to mniej więcej wiadomo, jaki trzeba mieć zespół do sięgnięcia po tytuł – zauważa trener Falubazu Zielona Góra Adam Skórnicki. W ostatnich pięciu sezonach trzy tytuły padły łupem Unii Leszno, dwa Stali Gorzów. A wiadomo, jakimi juniorami dysponowały w tym czasie obie drużyny. Moc zielonogórskiego tria: Mateusz Tonder, Norbert Krakowiak, Damian Pawliczak może okazać się niewystarczająca do sięgnięcia po złoto.

JACEK HAFKA