fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Andrzej Lebiediew to jeden z tych zawodników, którzy przyjechali do Polski z przeświadczeniem, że nie spotkają się ze swoimi rodzinami przez cały sezon PGE Ekstraligi. Luzowanie kolejnych obostrzeń sprawiło jednak, iż obcokrajowcy już niebawem będą mogli wracać do domów i po wykonaniu, na swój koszt, kolejnego testu na COVID-19, brać udział w zmaganiach o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Łotysz przyznaje, że rozłąka z rodziną to dla niego niezbyt komfortowa sytuacja, ale stara się do niej dostosować i skupić na sportowych obowiązkach.

– Pierwszy raz jestem w takim położeniu, więc jest to dla mnie trochę inna sytuacja. Nigdy nie robiłem tak, jak Australijczycy czy Rosjanie, którzy przyjeżdżają tutaj na cały sezon. Ja zawsze wolałem przemęczyć się w busie i wrócić na kilka dni do mojej rodziny – tłumaczy nam Lebiediew.

– Zdzwaniamy się z rodziną kilka razy dziennie, bo bardzo nam tego kontaktu brakuje. Jest duża tęsknota. Nie chcę, żeby żona się obraziła, ale najbardziej to tęsknię za moją córą, z którą mamy świetną relację – zdradza mistrz Europy z 2017 roku – dodaje.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Сегодня нашей девочке 2 годика ,а только не давно была такой крохой помещаясь у меня на одной руке. Пускай ей по жизни всегда сопутствует удача,любовь,здоровье,счастье,позитивные и верные друзья,море улыбок ,а мы с мамой во всем и везде будем тебе помогать ❤️❤️❤️❤️🙏 @valeryialebed спасибо тебе за чудо ,я вас очень при очень сильно люблю😍😍😍 Happy birthday my little princess Monika💥❤️❤️❤️

Post udostępniony przez Andžejs Lebedevs (@andzejlebedev1)

26-latek ułożył sobie plan na spędzanie wolnych chwil w nowym miejscu. Podobnie jak inni zawodnicy PGG ROW-u, Łotysz mieszka w hotelu położonym obok stadionu Rekinów. Żużlowiec ma więc sporo czasu na integrację z innymi żużlowcami, a także prezesem, Krzysztofem Mrozkiem.

– Jest to trudne, ale nie ma co narzekać. Cieszę się, że po prostu mogę jeździć i wykonywać swój zawód. Mój dzień wygląda tak, że najczęściej rano pokonuję trasę biegową, którą już sobie tutaj wyznaczyłem. Jeżdżę też w trasy rowerowe z Siergiejem Łogaczowem i prezesem Krzysztofem Mrozkiem. Wokół Rybnika jest trochę fajnych terenów, więc po nich jeździmy. Oprócz tego siedzę w hotelu, gadam trochę z chłopakami i tworzymy sobie taką fajną atmosferę – wyjaśnia mistrz Europy z 2017 roku.

 Lebiediew, poza zdalnym kontaktem z rodziną, musi również w nietypowy sposób zarządzać swoją restauracją. Z tego co słyszymy od zawodnika, knajpa „Yogi Bear” ma się jednak dobrze i po ponownym otwarciu przyciąga wielu gości.

– Ten czas był ciężki, ale przede wszystkim dla moich pracowników, bo ja nie miałem jak im płacić. W czasie zamknięcia restauracji zrobiliśmy więc remont. Restauracja ma teraz nowy styl i musze powiedzieć, że cieszy się powodzeniem. Karmimy około 250 osób dziennie, co jak na moje miasto jest naprawdę dobrym wynikiem. Ludzie są spragnieni tej możliwości wychodzenia do knajp, więc teraz chętnie to robią – kończy żużlowiec beniaminka PGE Ekstraligi.

BARTOSZ RABENDA