W ferworze walki o mistrzostwo świata łatwo przeoczyć mniej spektakularne zjawiska. Na przykład całkiem ciekawe historie rodem z drugiej ligi. O Sindy Weber co nieco już było. Dodam tylko, że występ nastolatki wzbudził w Pile większe zainteresowanie niż – dajmy na to – obecność Grega Hancocka na meczu gwiazd cztery lata temu.
Tylu podpisów co w niedzielę młoda Niemka jeszcze nigdy nie złożyła. Wianuszek zachwyconych fanów towarzyszył jej od chwili, kiedy okazało się, że więcej na tor nie wyjedzie. I kiedy jej oczy zalała fala krokodylich łez. Choć myślę, że równie istotne dla Sindy byłyby słowa, których nie usłyszała.
– Wiesz, ta nasza zawodniczka to bardzo ładna dziewczyna! Mówią o Niemkach, że są brzydkie, ale ona jest wyjątkiem – powiedział do mnie kibic starszej daty, kiedy w pogodnych nastrojach, spacerowym krokiem opuszczaliśmy obiekt. I to chyba dla kobiety najwspanialszy komplement. Dużo cenniejszy niż jakiś tam punkt zdobyty na torze, prawda? A czy żużel to sport dla pań? Tego wątku poruszać nie zamierzam. Natomiast dołączam się do tych, którzy gratulują dziewczynie odwagi i samozaparcia.
I znowu warto wywrócić kalendarz do góry nogami. Sięgam po kartkę z datą 18 kwietnia 2004 roku. Też Piła i też niezwykła prapremiera. Otóż właśnie wtedy, w słoneczną niedzielę tuż po Wielkanocy, kiedy budził się do życia PKŻ Polonia, niechlubny spadkobierca najlepszego klubu w Polsce, zorganizowano przy Bydgoskiej pierwszy w dziejach naszej ligi mecz z drużyną zagraniczną. Do Piły przyjechał SKA Lwów. To nic, że poległ z kretesem. Goście, wśród których prym wiódł nieodżałowany Igor Marko, nie kryli wzruszenia. Dobrze pamiętam żółto-niebieskie chorągiewki, które z dumą powiewały na trybunie głównej. Po roku lwowian w lidze już nie było, ale na krótszą lub dłuższą chwilę wskakiwali do niej inni zagraniczniacy. A Łotysze z Daugavpils (którzy też debiutowali na pilskiej ziemi) są z nami do teraz.
Po internecie krąży hasło „Druga jest ekstra”. Trudno mi się z nim nie zgodzić. Tak, tu też jest życie, które całkiem fajnie płynie. Tylko dlaczego w środku lata poddusza się nas szarfą z napisem „Koniec rozgrywek ligowych”?
WOJCIECH DRÓŻDŻ
P.S. Co do internetu – niedawno jeden z kibiców odświeżył brawurowy filmik nagrany przez Polską Kronikę Filmową. Rzecz tyczy się finału Indywidualnych Mistrzostw Polski we Wrocławiu, rok 1953. Lektor zaczyna: „Tylko 75 tysięcy szczęśliwców mogło zobaczyć te zawody…”. Ładne mi „tylko”!
Żużel. Wyrównane zawody w deszczowym Ostrowie. Patryk Dudek górą!
Żużel. Zmiany w Gorzowie. Kurczy się zarząd Stali!
Żużel. Kibice na medal! Młodzieżowcy otrzymali pokaźne wsparcie
Żużel. Wilki dawały mu większą kasę, on wolał Ostrovię! „Nie można się kierować tylko pieniędzmi”
Żużel. Zajmują się pomocą w dochodzeniu należności. W żużlu będą mieli wzięcie?
Żużel. Rekord Zmarzlika, nowi zwycięzcy i zmiany na listach wszech czasów (STATYSTYKI GP)