Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2)

Upadek Patryka Dudka podczas Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szybko przyszło, szybko poszło. 26. edycja cyklu Speedway Grand Prix za nami. Mistrzowski tytuł sprzed roku obronił – jako pierwszy od dwunastu lat i wyczynu Nickiego Pedersena – Bartosz Zmarzlik, a na podium znalazło się również miejsce dla Taia Woffindena i Fredrika Lindgrena. Należy pamiętać, że Grand Prix to nie tylko trzech najlepszych żużlowców na świecie, ale także dwunastu pozostałych stałych uczestników zmagań i dzikie karty. Postanowiliśmy się przyjrzeć poczynaniom każdego z nich i zastanowić się, jaka przyszłość rysuje się przed nimi. W drugiej części pod lupę weźmiemy dotychczasowych stałych uczestników, których nie zobaczymy w kolejnej edycji Indywidualnych Mistrzostw Świata (miejsca 12-15).

15. Antonio Lindbaeck (1,1,1,3,2,4,2,8) – 22 punkty

Nie bójmy się mocnych słów – tegoroczne wyniki Antonia Lindbaecka w cyklu Grand Prix były kompromitujące. Z szacunku do jego sporych dokonań w ostatniej dekadzie (m.in. trzy wygrane rundy – Terenzano i Toruń w roku 2012, Cardiff w 2016), nie można przymknąć oka na dramatyczną wręcz postawę tego żużlowca. Już poprzedni sezon, w którym zajął on dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej, ani razu nie docierając do finału, stawiał pod znakiem zapytania celowość przyznania mu przepustki na rok 2020, ale 63 punkty w dziewięciu rundach pozwoliły mu wyprzedzić m.in. Taia Woffindena i Janusza Kołodzieja.

W tym roku było tragicznie. Ostatni w pierwszej rundzie we Wrocławiu. Ostatni w drugiej rundzie we Wrocławiu. Niechęć do toru na Olimpijskim? Chyba nie, skoro gorzowski weekend również rozpoczął od szesnastej lokaty. Dalej nie było o wiele lepiej. Przed ostatnią rundą ciemnoskóry rodzynek żużlowego peletonu miał o ponad dwa razy mniej punktów w „generalce” od przedostatniego Mikkela Michelsena (14:30). Wtedy przyszło „przełamanie”. W trzydziestym szóstym wyścigu w tym sezonie Szwed wygrał po raz pierwsze, by trzy serie później dołożyć drugą „trójkę”. To jednak było za mało na awans do półfinału i skończyło się na dziewiątym miejscu.

Czterdzieści wyścigów, dwa pierwsze, trzy drugie, dziesięć trzecich i dwadzieścia pięć (!) czwartych miejsc. Antonio pożegnał się z mistrzostwami świata w brzydkim stylu i chyba mało kto będzie tęsknił za kolorytem, który w poprzednich sezonach wnosił do cyklu. Teraz niejako w jego miejsce wskoczy Oliver Berntzon. Czy o osiem lat młodszy od Lindbaecka jego rodak spisze się znacznie lepiej? Czy 35-letniemu już Toninhowi uda się wrócić do Grand Prix?

Kiedyś to było… Antonio Lindbäck po wygraniu GP w Toruniu w 2012 roku. Fot: Jarek Pabijan.

14. Mikkel Michelsen (4,7,5,2,6,3,3,2) – 32 punkty

Przedostatnie miejsce, niejako ex aequo z Nielsem Kristianem Iversenem, zajął jego młodszy rodak, Mikkel Michelsen. O ile oczekiwania wobec ostatniego Lindbaecka – zważywszy na jego jazdę w PGE Ekstralidze – nie były wysokie, o tyle postawa dwukrotnego drugiego wicemistrza świata juniorów to jeden z największych zawodów sezonu. Mowa w końcu o żużlowcu, który od dwóch lat wiódł prym w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach Motoru Lublin, potwierdzając swoje ogromne umiejętności w SEC-u.

Mistrz Europy z minionego roku kilkukrotnie dawał upust irytacji wywołanej przez organizatorów Grand Prix. Gniew Michelsena spotęgowało nieprzyznanie mu dzikiej karty na zakończone przed kilkoma dniami rozgrywki, przy jednoczesnym zapewnieniu przepustki do Indywidualnych Mistrzostw Świata kolejnym triumfatorom SEC-u (na czym w tym sezonie skorzystał Robert Lambert). Jak się okazało, jego złość była nieco przedwczesna i dostał on szansę jazdy w Grand Prix kosztem kontuzjowanego Martina Smolinskiego. Efektem było – tak jak u Lindbaecka i jeszcze jednego zawodnika, o którym za chwilę – osiem nieudanych turniejów. Michelsenowi ani razu nie udało się wkroczyć do półfinału, najlepiej wypadając w drugiej rundzie we Wrocławiu (3,2,0,2,0 i finalnie dziesiąta pozycja).

26-latek musi czuć tym większy zawód, że dzika karta na kolejny sezon przypadła jego rówieśnikowi, Andersowi Thomsenowi. Można się pokusić o stwierdzenie, że gdyby zaliczył chociaż dwie udane rundy, to właśnie jemu przypadłaby ta przepustka, jednak sprawiedliwości stało się zadość. Niewykorzystane szanse najpierw w SEC-u (czwarte miejsce), później w Challenge’u (dopiero ósme miejsce za plecami choćby Oleksandra Łoktajewa, Tima Lahtiego, Olivera Berntzona czy Vaclava Milika), a na końcu w samym Grand Prix. Oby Michelsen wyciągnął z tej nauki odpowiednie wnioski i w następnych latach wkroczył do ścisłej światowej czołówki. To zbyt duże talent i osobowość w jednym, by odtrącić je lekką ręką.

Mikkel Michelsen (kask niebieski) przed swoimi rodakami – Leonem Madsenem (kask żółty) i Nielsem Kristianem Iversenem (kask biały).

13. Niels Kristian Iversen (3,11,6,4,4,2,1,1) – 32 punkty

Miejsce trzynaste przypadło w udziale niegdysiejszemu brązowemu medaliście Indywidualnych Mistrzostw Świata, Nielsowi Kristianowi Iversenowi. Duńczyk był lepszy od swojego rodaka, Mikkela Michelsena, o… miejsce w Grand Prix 2019, gdyż przy równej liczbie punktów na dalszych miejscach decydujące znaczenie ma miejsce w sezonie poprzedzającym (starszy Skandynaw był wówczas dziesiąty, a startujący w tylko dwóch rundach Michelsen – siedemnasty).

Marne to jednak pocieszenie dla notującego jeden z najgorszych sezonów w karierze Iversena. Wydawało się, że momentem zwrotnym dla niego w tym roku będzie druga runda Grand Prix we Wrocławiu. Szóste miejsce, otarcie się o finał i przede wszystkim zadziorna jazda wlewały wiarę w serca jego fanów. – Niels pokazał, że ten tor mu leży. Jeśli przeciwko Sparcie pojedzie na takim poziomie jak w drugim dniu Grand Prix, to nie tylko on dobrze zapunktuje, ale nawet nasz zespół może pokusić się o remis. Zdobywając dwa punkty w dwumeczu będziemy spokojni o awans do play-offów – mówił wówczas Władysław Komarnicki.

Niestety, był to jednorazowy przebłysk. W kolejnych turniejach siedmiokrotny indywidualny mistrz Danii wraz z Lindbaeckiem okupował ostatnie miejsca. Czarę goryczy przelały zawody w Toruniu – dwa ostatnie miejsca. W piątek Iversen zanotował „olimpiadę”, a w sobotę wykluczenie (oddajmy mu jednak, że niesłuszne), dwie „jedynki” i brzydko wyglądający upadek. W kolejnym sezonie nie zobaczymy go w duńskiej delegacji na Grand Prix, z pewnością zabraknie też dla niego miejsca w PGE Ekstralidze. Życzymy mu, aby udało mu się wyjść z tego największego w karierze zakrętu i powrócić na poziom choćby zbliżony do prezentowanego w połowie kończącej się dekady. Nie będzie o to jednak łatwo. W końcu już za dwa lata Iversen dołączy do grona czterdziestolatków, a od pamiętnej kolizji z Gregiem Hancockiem w 2014 roku co chwilę łapie mniejsze lub większe urazy.

Niels Kristian Iversen przed Bartoszem Zmarzlikiem podczas zawodów w Pradze. Foto: Jarek Pabijan

12. Patryk Dudek (5,8,2,1,7,6,4,6) – 39 punktów

Melbourne, 28 października 2017 roku. Patryk Dudek staje na drugim stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Świata, do ostatniej rundy naciskając na australijskiego cyborga, Jasona Doyle’a. Za nim pierwsze w karierze zwycięstwo, pięć podiów i siedem finałów w dwunastu rundach. A to wszystko w debiutanckim sezonie w gronie stałych uczestników! Gdyby ktoś wtedy publicznie powiedział, że za trzy lata Duzers wyleci z hukiem z cyklu, nie dostając żadnej z aż pięciu dzikich kart (dzierżąc czapkę z logiem tytularnego sponsora zmagań!), najpewniej chwilę później zostałby przetransportowany w kaftanie bezpieczeństwa do Tworek.

A jednak. Z karierą wicemistrza świata sprzed trzech lat stało się coś niezrozumiałego. Sam zainteresowany w niedawnej rozmowie z Mateuszem Puką z „Przeglądu Sportowego” dementował ciągle powielaną teorię, jakoby było to efektem problemów sprzętowych. – Niestety po odejściu na emeryturę Jana Anderssona temat tunera przylgnął chyba do mnie na stałe i pada w każdym wywiadzie. To trochę denerwujące, bo ja zupełnie nie przywiązuje do tego wagi, a wszyscy próbują mi wmówić, że to wina silników. Nie wiem czy tak jest, ale ogólnie widzę tendencję, że wielu zawodników ma problemy z równą formą – mówił Dudek.

Będąc złośliwym można by powiedzieć, że zielonogórzanin nie był nierówny. Wręcz przeciwnie – Dudek był powtarzalnie nieskuteczny. Tak jak wspomniani Michelsen i Lindbaeck, tak i Duzers ani razu nie dojechał do półfinału. Duży wpływ na to miał bardzo brzydko wyglądający upadek już w pierwszym wyścigu weekendu na lubianym przez niego Stadionie imienia Edwarda Jancarza. W efekcie, udział w zawodach w Gorzowie zakończył już po dwóch seriach, a następnego dnia był cieniem samego siebie, zdobywając jeden punkt na Michelsenie. Nawet w najlepszych dla siebie zawodach Dudek mógł mówić o pechu. Od awansu do półfinału we Wrocławiu dzieliła go bowiem grubość opony Emila Sajfutdinowa.

Ciężko sobie wyobrazić, by rozbrat Dudka z Grand Prix potrwał dłużej niż jeden sezon. Paradoksalnie, nieprzyznanie mu dzikiej karty może podziałać na niego równie mobilizująco co roczna absencja od żużla sześć lat temu. Po dwuletnim marazmie, także w PGE Ekstralidze, jeden z najlepszych polskich żużlowców w XXI wieku dostał srogą karę, ale już raz żużlową resocjalizację przekuł w wielkie sukcesy. Oby tak było i tym razem.

Upadek Patryka Dudka podczas Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim. Foto: Jarek Pabijan

W trzeciej części podsumowań Grand Prix A.D. 2020 przyjrzymy się pozostałym żużlowcom, którzy nie zmieścili się w czołowej szóstce, ale albo zostali docenieni przez organizatorów zmagań stałymi dzikimi kartami, albo, jak to było w przypadku Mateja Zagara, jeszcze przed wrocławską inauguracją cyklu wywalczyli sobie przepustkę na kolejny sezon w Challenge’u. Zapraszamy.

JAKUB WYSOCKI

One Thought on Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2)
    Pech Janowskiego, (nie)szczęście Lindgrena i kluczowy finał w Pradze. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 4) | PoBandzie
    8 Oct 2020
     6:43pm

    […] karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (c… Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand […]

Skomentuj

One Thought on Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 2)
    Pech Janowskiego, (nie)szczęście Lindgrena i kluczowy finał w Pradze. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 4) | PoBandzie
    8 Oct 2020
     6:43pm

    […] karty? Silne jak walety w tysiącu. Podsumowujemy Grand Prix (cz. 1) Łabędzi śpiew Lindbaecka i Iversena? Kara dla Dudka za bezbarwność. Podsumowujemy Grand Prix (c… Przedwczesne wakacje Zagara. Na co stać Vaculika, Łagutę i Sajfutdinowa? Podsumowujemy Grand […]

Skomentuj