Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Brady Kurtz od dwóch sezonów z powodzeniem ściga się w PGE Ekstralidze. Australijczyk został sprowadzony do Polski przez prezesa Piotra Rusieckiego i odpłaca się dokładaniem ważnych punktów do wyników leszczyńskich Byków. Zawodnik z Cowry nie ukrywa, że czuje się w Lesznie jak w domu i chciałby spędzić w Fogo Unii jeszcze wiele lat.

– Jestem bardzo zadowolony z czasu, który do tej pory spędziłem w Lesznie – mówi Kurtz na łamach Speedway Star. – Gdy zespołowi idzie dobrze, wszystko przychodzi łatwo. Cieszę się z tego wszystkiego i mam nadzieję, że tak będzie dalej – dodaje.

Kurtz w sezonie 2019 znów był istotnym elementem układanki Piotra Barona. Australijczyk wykręcił wprawdzie średnią 1,304 punktu na bieg i okazał się najsłabszym zawodnikiem leszczynian, ale często dowoził kluczowe punkty w starciach z faworyzowanymi rywalami. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest to efekt konsekwentnego stawiania na 24-latka.

– Gdy przyjechałem do Leszna, obiecano mi, że będę się ścigał. To było dla mnie nierealne, ale tak się właśnie stało. Mam nadzieję, że będę w tym klubie jeszcze przez wiele lat – podkreśla zawodnik.

Inwestowanie w żużlowców z kraju Kangurów stało się nieodłącznym elementem prezesury Piotra Rusieckiego. Sternik leszczynian jest też gorącym zwolennikiem talentu Jaimona Lidseya, który również ma zamiar wspierać Byki w walce o najwyższe cele. Szef mistrzów Polski zapewnia Australijczykom nie tylko możliwość rozwoju, ale także szczególną opiekę.

 – Mieszkam z nim, kiedy zostaję w Polsce. Jest dla mnie niesamowity i jestem za to bardzo wdzięczny. On po prostu kocha Australijczyków. Dał wiele wsparcia Leigh Adamsowi, gdy on się tu ścigał. Zaczął nowy rozdział z chłopakami z Australii i myślę, że naprawdę to lubi – kończy Kurtz.

BARTOSZ RABENDA