fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wiktor Kułakow, mimo że w ubiegłym sezonie nie miał częstych okazji do pokazania się na torze, postanowił przedłużyć kontrakt z drużyną tarnowskiej Unii. 24-letni reprezentant Rosji w pierwszej części sezonu spłaca kredyt zaufania, którym go wreszcie obdarzono. Po pięciu ligowych meczach Jaskółek jest najlepszym zawodnikiem tarnowskiej drużyny, ze średnią powyżej 10 punktów na spotkanie. Niebawem będzie reprezentował Rosję w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu Grand Prix.

Jak oceniasz postawę Unii Tarnów w pierwszych meczach sezonu 2019?

Dobrze, uważam, że dysponujemy dobrym, wyrównanym składem. Trochę brakuje nam drugiego juniora. Natomiast Mateusz Cierniak radzi sobie bardzo dobrze, z biegu na bieg jest coraz lepszy.

Dla Ciebie początek tegorocznych zmagań jest udany. Zdobywasz w lidze sporo punktów, a w Gdańsku wywalczyłeś nawet komplet…

Odpukać na razie jest nieźle. Zależy mi przede wszystkim na tym, aby jeździć stabilnie na dobrym poziomie, bo tej stabilności trochę mi jeszcze brakuje. Miałem ostatnio intensywny okres startowy i może to dlatego. Teram mam trochę wolnego, wybieram się do domu, zobaczyć się z rodziną – mamy i taty nie widziałem od czterech miesięcy. Może jak trochę sobie odpocznę od żużla, to dobrze mi zrobi? Fajnie będzie jechać na krótki wypoczynek po takich dobrych zawodach jak mecz ligowy z Orłem Łódź.

Słyszałem taką opinię tarnowskich kibiców, że gdyby Wiktor Kułakow dostał w minionym roku więcej szans na starty w drużynie, to dziś Unia nadal jeździłaby w ekstralidze, a nie na jej zapleczu. Co sądzisz na ten temat?

Nie wiem, jak byłoby w rzeczywistości – teraz możemy tylko o tym gdybać. Nie ma co do tego wracać. Dla mnie najważniejsze było, że po sezonie klub chciał ze mną rozmawiać, był zainteresowany, żebym nadal startował w Tarnowie i że bardzo szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie przedłużenia kontraktu. Dobrze się tutaj czuję, w Tarnowie jest fajny klimat. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować za wsparcie Grupie Azoty i wszystkim moim sponsorom. Wiadomo, że żużel to bardzo drogi sport i bez nich nie mógłbym go uprawiać. Podziękowania należą się także panu Ryszardowi Kowalskiemu, który przygotowuje mi silniki, odkąd jeżdżę w Polsce.

Wygrywacie w Gdańsku, a przegrywacie u siebie z beniaminkiem Ostrovią. Wybrzeże pokonuje na wyjeździe Start Gniezno, który potem „odprawia z kwitkiem” absolutnego faworyta rozgrywek – ROW Rybnik i na wyjeździe Orła Łódź. Niespodzianka goni niespodziankę. Trochę szalone są te rozgrywki, nie uważasz?

I liga jest w tym sezonie, przede wszystkim, bardzo mocna i wyrównana – naprawdę każdy może wygrać z każdym. Wystarczy popatrzeć na wyniki mojej Unii. Swoje robi też pogoda – nam na przykład pokrzyżowała plany przed meczem z Ostrovią w Tarnowie, który przegraliśmy.

Wiktor Kułakow nie narzeka na długie podróże w trakcie sezonu

Żużlowcy w trakcie sezonu sporo podróżują, ale Ty szczególnie dużo, bo przecież startujesz w lidze polskiej i rosyjskiej, a tam jest dosyć daleko. Dochodzą jeszcze występy w innych krajach. Nie czujesz mimo wszystko zmęczenia tą sytuacją?

Jestem do tego przyzwyczajony. Kiedy jako młody chłopak uprawiałem motocross, czy potem kiedy już zacząłem trenować żużel, w Rosji pokonywałem na zawody często tysiąc czy dwa tysiące kilometrów w jedną stronę a potem z powrotem. Nie stanowi to dla mnie większego problemu. Zresztą teraz dużo lata się samolotami, a to skraca czas podróży. Największy kłopot sprawia różnica czasu. Niedawno jeździłem mecz ligowy w Rosji, we Władywostoku i jak wróciłem do Polski, byłem mocno skołowany

A propos dalekich podróży, za kilkanaście dni 8. czerwca czeka cię występ w turnieju eliminacyjnym do mistrzostw świata Grand Prix we francuskiej miejscowości Lamothe Landerron. Wiktor Kułakow w Grand Prix w 2020 roku? Jak to brzmi?

Żeby startować w Grand Prix trzeba być bardzo dobrym zawodnikiem i mieć odpowiednie zabezpieczenie sprzętowe, czyli spory budżet. Na razie staram się o tym nie myśleć, ale oczywiście do Francji nie wybieram się na wycieczkę, tylko powalczyć w tych eliminacjach. W każdym bądź razie bilet mam już kupiony. Trochę się martwię tylko tym, że na drugi dzień po tych zawodach będę miał mecz ligowy w Polsce. Przyjadę, wskoczę w kevlar i trzeba będzie wystartować.

Widzę, że do swoich szans w mistrzostwach świata podchodzisz bardzo ostrożnie, ale pewnie skrycie marzysz, aby kiedyś w tym elitarnym cyklu się znaleźć?

Oczywiście, zawsze trzeba mieć marzenia. Bez nich nie ma po co uprawiać sportu.

Rozmawiał ROBERT NOGA