W sezonie 2019 zielonogórzanie liczyli na medal. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Falubaz Zielona Góra osłabiony brakiem Nickiego Pedersena miał przegrać ze Spartą Wrocław pierwszy mecz półfinałowy, stracić szansę na finał ekstraligi i w zasadzie pogrzebać cały sezon. Ale podniósł się z kolan i ostatecznie pokonał Betard Spartę Wrocław 48:42. Od niemal tygodnia główne pytanie, jakie zadają sobie kibice to: Czy sześć punktów zaliczki/straty to dużo czy mało?

Sześć punków przewagi na korzyść zielonogórzan powoduje, że bardzo trudno jednoznacznie dzisiaj wyrokować, którą drużynę zobaczymy ostatecznie w finale. Podopieczni Adama Skórnickiego mimo iż pod 8 biegach przegrywali 22:26, zdołali odrobić straty i dodatkowo zyskać kilka punków na swoją korzyść. To sprawia, że spotkanie rewanżowe zapowiada nam ogromne emocje. – Dwumecz jest cały czas otwarty,a zaliczka sześciu punków umożliwia Adamowi Skórnickiemu pewne ruchy taktyczne, ale z drugiej strony Zielona Góra musi zdobyć 43 punkty. Mecz z Lesznem na własnym torze wylał pewnie na głowy wrocławian kubeł zimnej wody i jestem spokojny o przygotowanie Spartan do tej potyczki – mówi nam Wojciech Dankiewicz.

Dużym plusem po stronie gospodarzy w niedzielę będzie fakt, że jeśli się nic nieoczekiwanego nie wydarzy w Vojens to przystąpią do tego spotkania w komplecie. – Podkreślić należy także fakt, że Maksym Drabik może być takim żądłem wprowadzonym w trakcie meczu w przypadku słabszej dyspozycji któregoś z seniorów – kontynuuje były menedżer Polonii Bydgoszcz.

Formacja juniorska Betardu Sparty Wrocław jest zdecydowanie silniejsza od tej z Winnego Grodu. Przemysław Liszka podczas meczu w rundzie zasadniczej właśnie w Zielonej Górze pojechał bardzo dobre spotkanie zdobywając 7 pkt. (2*,3,2). – Byłem w tym roku na kilku meczach Betardu Sparty Wrocław i wiem, jak wrocławianie potrafią być silni na swoim torze. Wydaje mi, że mimo wszystko Falubaz czeka bardzo trudna przeprawa, ponieważ cała odpowiedzialność spoczywa na Patryku Dudku, Piotrze Protasiewiczu, Michaelu Jepsenie Jensenie oraz Martinie Vaculiku. Podopieczni Dariusza Śledzia mają także przewagę w formacji juniorskiej. Myślę, że słabszy występ Macieja Janowskiego w poprzednim meczu to był po prostu wypadek przy pracy – mówi dla naszego portalu Sławomir Kryjom.

Czy w tym meczu tor będzie handicapem gospodarzy? Wrocławianie są pod lupą żużlowej centrali z racji kary nałożonej na nich za złe przygotowanie nawierzchni podczas meczu z truly.work Stalą Gorzów. – Przypominam, że odkąd została nałożona kara za drużynę z Dolnego Śląska za złe przygotowanie toru jest ona na cenzurowym. Od tamtego momentu sposób przygotowania nawierzchni w moim odczuciu nie do końca odpowiada gospodarzom niedzielnego pojedynku – kontynuuje były menedżer toruńskiej drużyny.

Języczkiem u wagi w całym dwumeczu może być postawa Vaclava Milika. Czech po ponad 7 tygodniowej przerwie wrócił do składu Dariusza Śledzia i pokazał się z bardzo dobrej strony. – Tam, gdzie kończy się logika zaczyna się żużel. To zdanie idealnie określa postawę Vaclava Milika. To odsunięcie od składu chyba dobrze na niego zadziałało. W Zielonej Górze pojechał ze świeżą głową, a mógł zdobyć przecież więcej punktów. Nie wszystko potoczyło się po jego myśli, bo w 15. biegu na punktowanej pozycji wpadł w koleinę i stracił punkty. Gdyby nie jego dobra postawa to dziś moglibyśmy już nie rozmawiać o emocjach w drugim meczu – ocenia postawę złotego medalisty młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Czech z 2013 roku Sławomir Kryjom. Tegoroczny sezon 26-latek może uznać w Polsce za stracony. Jeździł niewiele i jak sam stwierdził na miejscu trenera drużyny Betardu Sparty Wrocław postąpiłby podobnie odsuwając się od składu. – Vacek miał słaby sezon, ale w ostatnim meczu pokazał, że końcówka sezonu może należeć do niego. Zauważmy także, że to koniec sezonu i fajnie się pokazać z dobrej strony w kontekście podpisania kontraktu na przyszły sezon. Dobrze wiemy, że oceniamy zawodników po tym, jak pojechali ostatni mecz – tak ocenia postawę Czecha Wojciech Dankiewicz.

Obaj eksperci wypowiadający się na łamach naszego portalu są zgodni, że będzie to bardzo zacięty mecz, ale to Spartanie będą przeciwnikiem Fogo Unii Leszno w finale. – Wrocławianie wiedzą przed jaką stoją szansą i myślę, że nie pozwolą sobie na wypuszczenie takiej okazji z rąk. Przewiduję, że w finale spotkają się z drużyną z Leszna – podsumowuje Wojciech Dankiewicz.

Dyrektor MOSiR-u w Lesznie widzi więcej atutów po stronie gospodarzy niedzielnej potyczki, ale nie odmawia szans drużynie Adama Skórnickiego. – Spójrzmy na skład zielonogórzan. Jeśli tych czterech seniorów zdobędzie po 10 punktów i jeszcze gdzieś znajdą pozostałe 3 punkty to w przekroju całego sezonu są w stanie sprawić wielką niespodziankę. Na dzisiaj więcej szans daję ekipie z Wrocławia, ale widziałem już takie rzeczy w play-off, że nic mnie nie zdziwi – kończy Sławomir Kryjom.

Niedzielny mecz zapowiada się pasjonująco. Miejmy na uwadze, także sobotnie Grand Prix w duńskim Vojens. Bo może się okazać, że odpowiedź na pytanie: Czy sześć punktów zaliczki/straty to dużo czy mało, będzie bardzo od tego turnieju zależała…