Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Koniec sezonu to zwykle czas na żużlowców na zasłużony odpoczynek. Jedni wybierają się na wakacje, inni przeprowadzają roztrenowanie, by należycie wejść w okres przygotowawczy do nowego sezonu. Krzysztof Buczkowski połączył przyjemne z pożytecznym i przed dwoma tygodniami wziął udział w VIII Ultramaraton Bieszczadzki. Zawodnik w górzystym terenie pokonał ponad 50 kilometrów!

– Do udziału w zawodach namawiał mnie mój kolega, z którym biegami w Grudziądzu, a ostateczna decyzja o starcie tak naprawdę została podjęta stosunkowo późno, bo na kilka tygodni przed biegiem – powiedział Buczkowski. Co ciekawe, był to jego debiut na tak długim, 52-kilometrowym dystansie. Żużlowiec wystartował chwilę po godzinie 6:00, a całą trasę pokonał w 8 godzin, 16 minut i 50 sekund.

Buczkowski przed sezonem 2020 doznał złamania nogi w udzie i co najważniejsze, podczas zawodów nie odczuwał żadnego dyskomfortu związanego z kontuzją. – Było wszystko w porządku, choć od około 30. kilometra biegłem już „głową” – przyznał z uśmiechem zawodnik. – Atmosfera podczas biegu była bardzo dobra, biegacze dopingowali się wzajemnie, by ukończyć dystans. Sam na tym skorzystałem, bo pojawiały się kryzysy – dodał. Największym wyzwaniem w biegach górskich są przewyższenia, podbiegi, a części uczestników duże problemy stwarzają także odcinki „z górki”.

Jak przyznał wychowanek GKM-u, zawody kosztowały go sporo sił, ale na mecie była ogromna satysfakcja. – Po zakończeniu biegu powiedziałem sobie, że to był pierwszy i ostatni raz, ale teraz, po całkowitej regeneracji myślę, że za rok też mógłbym spróbować – powiedział żużlowiec.