Krzysztof Buczkowski: Pomyślałem „całe szczęście, że to tylko noga” (wywiad)

fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Krzysztof Buczkowski bardzo pechowo rozpoczął przygotowania do sezonu 2020. Kapitan MRGARDEN GKM-u Grudziądz doznał wypadku na motocrossie i złamał kość udową w lewej nodze. W krótkiej rozmowie wypytaliśmy zawodnika o szczegóły wypadku, a także o zalecenia lekarzy.

Od Pana nieszczęśliwego wypadku na motocrossie minęło już kilka dni. Czuje się Pan już trochę lepiej?

Wypadek był w czwartek, więc bez wątpienia czuję się już znacznie lepiej niż zaraz po zdarzeniu. Żaden wypadek nie jest dla żużlowca przyjemnym doświadczeniem, a to była dość poważna sytuacja. Jestem bardzo wdzięczny mojemu klubowi, bo jakoś 4 godziny po wypadku byłem już po operacji. Szpital i lekarze również spisali się świetnie. Kość została szybko zespolona, wszystko zostało przeprowadzone bardzo profesjonalnie.

Jak doszło do tego wypadku? To był standardowy trening na motocrossie?

Można powiedzieć, że był to zwyczajny wypadek na motocrossie. Takie przypadki się po prostu zdarzają. Nie wydarzyło się to ani przy jakiejś ogromnej prędkości, ani nie próbowałem jakichś skoków. Straciłem panowanie nad motocyklem i zakończyło się to kontuzją.

Diagnoza była taka, że złamana jest kość udowa…

Dokładnie tak. Noga po prostu nie wytrzymała tego upadku. Oczywiście kontuzja nie jest niczym fajnym, ale pomyślałem sobie, zaraz po wypadku, że całe szczęście, iż jest to tylko noga. Wypadki na motocrossie potrafią się kończyć znacznie gorzej.

Jakie były pierwsze zalecenia od lekarzy?

Pierwsze zalecenia od lekarza były takie, żeby przez sześć tygodni tej nogi nie obciążać. Czeka mnie więc trochę przymusowego odpoczynku. Z dnia na dzień czuję się jednak coraz lepiej. Chodzę o kuli, ale z każdym dniem staram się pokonywać większy dystans. Do końca roku ta noga ma jednak przede wszystkim odpoczywać.

Rehabilitacja już się rozpoczęła?

Na dobrą sprawę od jutra zaczynam rehabilitację w klinice w Toruniu. Zależy mi na tym, żeby coś jeszcze mieć z tego okresu przygotowawczego i będę pracował, aby tę nogę szybko doprowadzić do pełnej sprawności.

Zaraz po upadku nie pojawiły się takie myśli, że może nie warto przygotowywać się na tym motocrossie? Pana wypadek nie jest pierwszą tego typu sytuacją…

Życie żużlowca jest jednak trochę skazane na kontuzje. Staram się już zapomnieć o tym dniu i nie rozpamiętywać tego, że ten wypadek przydarzył mi się właśnie na motocrossie. To jest od lat bardzo ważny element przygotowań wielu żużlowców, który przynosi bardzo dobre efekty. Szczęście w nieszczęściu, że stało się to na tak wczesnym etapie przygotowań. Do sezonu zostało jeszcze sporo czasu i mam nadzieję, że przygotuje się tak, aby dać mojej drużynie jak najwięcej.

Dziękuję za rozmowę i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

Dziękuję.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA